Dopiero co pisałem o korzyściach z wizytowania biblioteki z potomkiem, a tu mam kolejny na to dowód. Swą znajomość z prozą Anny Brzezińskiej zacząłem nietypowo, bo od jej książki (w większości) historycznej. Córki Wawelu zawierały zdecydowanie więcej historii niż powieści, ale wypatrzona na bibliotecznej półce Woda na sicie sprawiała wrażenie odwrócenia tych proporcji. I zrobiła to, lecz w sposób przewrotny i wysoce satysfakcjonujący.
W kazamatach pewne małej twierdzy w (nie)Italii aresztowana zostaje La Vecchia. Nieślubna córka miejscowej ladacznicy już dawno została wyrzucona poza społeczny nawias – już samo bękarcie pochodzenie działało na jej niekorzyść, ale butny i niezłomny charakter przeważyły szalę. Nie należy też zapominać o pewnej nocy, gdy to zginęła jej matka, a mieszkańcy wioski obciążyli swe sumienia czynem haniebnym. Po wielu latach tułaczki wraca w rodzinne strony i trafia w ręce świętego oficjum. Oskarżona o bycie czarownicą w trakcie przesłuchań opowiada swą historię, przedstawia alternatywne wersje faktów, zaprzecza sama sobie i próbuje coś dla siebie ugrać.
Woda na sicie to książka na tyle bogata, że z początku trudno wybrać, od czego zacząć jej omawianie. Z tego bogactwa można na początek wybrać kwestię siły opowieści oraz jej powiązania z prawdą. Powierzchownie na rzecz patrząc, uznać można przedstawione tu oficjum za instancję szukającą prawdy, a La Vecchię za intrygantkę chcącą uciec od kary poprzez oczyszczającą z win narrację. Jednak inkwizycja także ma swoje interesy polityczne, swoje prawdy i motywacje mają także mieszkańcy wioski, a to tylko część z zainteresowanych stron. W centrum pozostaje protagonistka i jej specyficzny dar krasomówczy. Nie posługuje się ona językiem wyszukanym, ale specyficzna mieszanka pozornej szczerości, zwodniczej prostoty, złudnie sensownych tłumaczeń oraz zaprzeczania samej sobie ma efekt wręcz hipnotyczny. Czytelnik od niemal samego początku przeczuwa, że staruszka ma ukryte intencje czy nawet jakiś plan, ale miota się pomiędzy ułudnymi wersjami wydarzeń.
Drugim kluczem interpretacyjnym, który możemy przyłożyć do powieści Anny Brzezińskiej jest perspektywa kobieca. Woda na sicie może być bowiem odczytana jako opowieść o sile jednej kobiety oraz jednocześnie o podrzędnej roli kobiety w ówczesnym (nawet jeśli quasi historycznym) społeczeństwie. Matka głównej bohaterki zaszła w nieślubną ciążę, co oznaczało natychmiastowe wypchnięcie poza wioskowy nawias nie dla niej, ale i jej dzieci. La Vecchia startowała więc z podwójnie osłabionej pozycji, lecz jej spryt i nieprzejednanie pozwalały na tymczasowe ucieczki od zniewolenia. Nawet jednak siła ducha i mądrość nie zapobiegały temu, że prędzej czy później i tak stawała się zależna od woli i decyzji mężczyzn. Natomiast inne kobiety mogły albo pójść w jej ślady i skazać się na podobną społeczną tułaczkę, albo też stać się przedłużeniem (uwaga, kontrowersyjne słowo) patriarchatu i próbować ugrać coś dla siebie poprzez podporządkowanie.
Ostatnim elementem, a jednocześnie spoiwem czyniącym Wodę na sicie dziełem tak przekonującym w swej kreacji, jest język oraz stylizowana struktura. Książka ma bowiem swoistego stenogramu poprzedzanego formalnym wstępem przedstawiciela inkwizycji spisującego danego dnia zeznania La Vecchii. Administracyjna powtarzalność przydaje wiarygodności kreacji literackiej, lecz z kolei afiliacja polityczna skrybów może przyprawić o wątpliwości względem wierności tych zapisów. Jeśli zaś chodzi o język, to przejawia się on w kunsztownej stylizacji narracji protagonistki. Autorka była w stanie w przekonujący sposób ukazać jej pochodzenie i pozorną prostotę, ale także spryt czy też zajadłość. Czytelnikowi wystarczy chwila z monologiem głównej bohaterki, by stworzyć jej obraz.
Anna Brzezińska stworzyła powieść wysoce intrygującą. Woda na sicie przyciąga przemyślaną konstrukcją, kunsztowną stylizacją oraz frapującą (nie)historycznością. Jest to także wciągająca opowieść o prawdzie, sile kobiet(y) oraz zemście. Największym wadą książki jest to, że pozostawia czytelnika z przemożnym smutkiem z powodu tego, że autorka nie pisze więcej. Z drugiej jednak strony: na takie dzieła zdecydowanie warto czekać.
Woda na sicie i przelana została też tu:
Wierzcie mi, zacny panie, że słyszycie wiele podobnych banialuk, ponieważ przeszłość jest jak ciasto, które każdy miesi i wypieka wedle własnego upodobania z tego, co ma pod ręką.
Agnes
Kocham. Rewelacyjna powieść.
pozeracz
Tylko kiedy następna?! 😉
Ambrose
Czytałem i przyznaję, że to lektura frapująca. Ogromne wrażenie wywiera pomysł na formę powieści oraz wykonanie tego konceptu.
pozeracz
Zdecydowanie. Fabuła jako taka jest tu w miarę prosta, ale cały koncept dodaje całości uroku i literackiej klasy.