Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami, nad rzeką Brdą zwaną żył sobie książek Pożeracz. Nawiedzał on marnej proweniencji przybytki z używanymi tomiszczami zza Kanału Angielskiego. Tamże odnalazł kąsek nie lada: anglojęzyczne wydanie Przypowieści o siewcy. Od tamtego czasu stał się fanem Octavii E. Butler i bolał nad jej niemal nieobecnością w kraju swym. Ucieszyła go więc decyzja WABu o ponownym wydaniu tamtej dylogii, a tym bardziej Vesperowa zapowiedź zbiorczego wydania trylogii Xenogenesis.

xenogenesis

W niekoniecznie odległej przyszłości, w wyniku wojny nuklearnej ludzkość uległa niemal całkowitemu (samo)zniszczeniu. Oankali, gatunek kierujący się wymianą genetyczną, uratował resztki ludzkości, ale wystawił swoisty rachunek za przetrwanie: krzyżowanie się i transformację. Lilith budzi się na jednym z ich statków i rozpoczyna proces przygotowania do ponownego zasiedlenia Ziemi, poznając obcych, ich cywilizację i plany.

Największą siłą trylogii Xenogenesis jest zgłębianie kwestii tożsamości i zgody. Ukazując zmagania Lilith z samą sobą w obliczu warunków stawianych przez Oankali, Butler bada autonomię w obliczu determinizmu biologicznego. Genetyczny imperatyw Oankali do „wymiany” jest przedstawiony w sposób zniuansowany – nie są oni ani złoczyńcami, ani zbawcami, ale istotami, których moralność działa w skali obcej ludzkim normom. Napięcie to przenika każdą interakcję, zmuszając czytelników do zmierzenia się z kwestiami wolnej woli, czystości kulturowej i etycznych aspektów interwencji ratunkowej (?). Oszczędna, precyzyjna proza Butler potęguje te dylematy, sprawiając, że wydają się one pilne i głęboko osobiste. Brawa należą się Iwonie Michałowskiej-Gabrych i Patrycji Zarawskiej za zgrabne oddanie gramatycznej złożoności tożsamości Oankali i oddanie stylu Amerykanki.

xenogenesis original covers

W Rytuałach dorosłości uwaga skupia się na Akinie, hybrydzie człowieka i Oankali, która stanowi odbicie głównego konfliktu trylogii. Poprzez perspektywę Akina Butler pogłębia swoją krytykę ludzkiego oporu wobec zmian: ukazuje to, w jaki sposób strach przed odmiennością utrwala cykle przemocy i izolacji. Kluczowa staje się także kwestia tożsamości — zwłaszcza w sytuacji, gdy sama biologia danej osoby wymyka się kategoryzacji. Przedstawiając hybrydyzację nie jako proste rozwiązanie, ale jako trudny i bolesny proces, Butler unika łatwych odpowiedzi i podtrzymuje moralną złożoność narracji. Imago domyka refleksję na temat transformacji i współistnienia. Pisarka posuwa swoją wizję do logicznej skrajności, przedstawiając przyszłość, w której przetrwanie ludzkości zależy od zaakceptowania radykalnej współzależności.

W Xenogenesis pojawienie się nowych form życia – ani w pełni ludzkich, ani w pełni Oankali – podkreśla nieuchronność zmian. Zamiast idealizować tę ewolucję, Butler przedstawia ją jako proces zarówno wyzwalający, jak i przerażający, wymagający porzucenia starych tożsamości, aby stworzyć coś bezprecedensowego. Zakończenie nie jest triumfalne, ale skłania do refleksji, pozostawiając czytelników z pytaniem, czy adaptacja jest równoznaczna z utratą. Pisarka obala tu mit czystości – biologicznej, kulturowej i moralnej – sugerując, że siłą tkwi w akceptacji różnic, a nie na opieraniu się im. Różne aspekty powieści pozostają niezwykle aktualne w epoce inżynierii genetycznej, kryzysu ekologicznego i polaryzacji kulturowo-politycznej. Nie jest to co prawda literatura fabularnie dynamiczna i zwrotów pełna, ale nie to jest tu ważne.

Octavia E. Butler

Xenogenesis to trylogia, która jest dobrym przykładem na potencjał tkwiący w science fiction i dobrze, że Vesper wydał ją w Polsce. Sprawnie napisana opowieść zachęcająca czytelników do wieloaspektowej refleksji nad człowieczeństwem, zmianą i przetrwaniem. I jak w przypadku najlepszych dzieł z tego gatunku, trylogia Octavii E. Butler pozostaje aktualna i daje się odczytywać perspektywami współczesnymi.


Ze egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję

Lilith zmarszczyła brwi i wytężyła wzrok, zachodząc w głowę, z czym ma do czynienia. I nagle zrozumiała. Cofnęła się, niezgrabnie ominęła łóżko, stanęła pod przeciwległą ścianą i wpatrywała się w niego. Gdyby mogła, uciekłaby jeszcze dalej.
Meduza.
Niektóre z włosów wiły się niczym niezależne istoty, kłębowisko przestraszonych, umykających na wszystkie strony węży.
Z obrzydzeniem odwróciła twarz do ściany.
– To nie są osobne istoty – wyjaśnił obcy. – To narządy zmysłu. Nie są groźniejsze niż twój nos czy twoje oczy. Poruszają się w naturalny sposób w reakcji na moje życzenia i emocje albo na bodźce z zewnątrz. Mamy je także w innych miejscach ciała. Są nam potrzebne, tak jak tobie potrzebne są uszy, nos i oczy.