Niemal rok temu pożeraczowa familia wybrała się pod samiuśkie Tatry, czyli urlopowała się w Zakopanem. Urlop udał się w stopniu bardzo wysokim, więc w tym tradycja została podtrzymana. Znów względność czasu ujawniła się dobitnie, gdy pobyt dłuższy niż w zeszłym roku zleciał tak samo prędko albo i szybciej niż rok temu. Po raz kolejny pozostały wspomnienia i zdjęcia, ale ciupagi zastąpione zostały przez jedyne i niepowtarzalne kije tatrzańskie™ (sztuk trzy).
Podróże zeszły niemal bezproblemowo, sprawdzona miejscówka znów się sprawdziła, a Krupówki nadal koszmarnie wstrętne, więc o stronie logistycznej nie będę się rozpisywał. Wiem, że Zakopane w sezonie może odstraszać, ale wystarczy omijać kolejkę na Kasprowy i drogę na Morskie Oko, a nie jest tak źle. Gdy zaś wyjdzie się poza dolinowe drogi do schronisk, to w ogóle czeka cisza i idylla. „Z lewej strony Giewont, z prawej Gubałówka, a w środku deszcz” napisał ponoć Kornel Makuszyński. Tym razem w Polsce pogoda siała zniszczenie, a w Zakopanem upał i deszczyki spokojne. Burza krótka spotkała nas w schronisku, a długa w kwaterze.
Blog ten średnio się na to nadaje, więc nie będę tu rozpisywał polecanki szlaków dla 7-latka i 3,5-latka w nosidle, ale chętnie służę radą. A skoro tradycja wyjazdowa podtrzymana została, to i od kilku komentarzy lekko uszczypliwych i nie tylko się nie powstrzymam.
- PKP umiejętnie dbają o orientację przestrzenną pasażerów – brak światła w toaletach nocnego pociągu do ciekawy test zręczności oraz/lub pomysłowości.
- Siedmiolatek bez problemów większych może przez Dolinę Roztoki dojść do Doliny Pięciu Stawów.
- Ten sam siedmiolatek męczy się strasznie na fragmentach asfaltowych, a na fragmentach trudniejszych zasuwa niczym kozica.
- Palenica Białczańska jest chyba gorsza niż Krupówki. Na pewno jest to dużo smutniejsze widowisko. Ludzkie lenistwo i głupota kumulują się tam w sposób przerażający.
- Pilot wycieczki nie uciekający się czasem do suchych żartów i podtekstów to nie pilot.
- Na liście produktów zaskakująco regionalnych, obok selfie-sticka, znalazł się kolejny nazewniczo zapożyczony cudak: fidget spinner.
- Parę godzin wędrowania z 25 kg obciążenia sprzyja raczej spaniu niż czytaniu. Kto by się spodziewał.
- Wiele osób przyjeżdża do Zakopanego, aby stać. Stać w korku. Stać w kolejce do bryczki. Stać w kolejce do kolejki. Stać w kolejce do bufetu.
Co prawda czytałem tylko w pociągu do i z, a o bloga dbałem dużo lepiej rok temu, ale nie martwi mnie to specjalnie. Urlopy u mnie zazwyczaj się aktywne nieczytelniczo. Teraz jednak kończę okres zeniedbania. Cieszycie się?
Niech staną mi przed wzrokiem
rzeczy lecące z mgłą;
otul mnie, mgło, pomrokiem,
otocz mnie, lesie, ćmą.[Kazimierz Przerwa-Tetmajer, W Tatrach]
zacofany.w.lekturze
Cieszymy się jak hoho 🙂 Myśmy sobie w tym roku zrobili jednodniowy wypad w Tatry: korek w Poroninie, burza pod Czerwoną Przełęczą, siedmiolatka jęcząca, że miało nie być wspinania na wysoooookie góry. Ogólnie sukces 😀 I świetna knajpa wegetariańsko-wegańska dwa kroki od Krupówek.
pozeracz
Na Krupówkach to mamy lubianą kawiarnię i kameralne „Cafe Piano”. A poza tym jest miły obszar z placem zabaw, strumieniem i takimi tam parę kroków dalej. My za rok robimy przerwę do Zakopanego, ale i tak planujemy powrót.
zacofany.w.lekturze
My wolimy niższe góry, a samo Zakopane nas odrzuca jako tłoczny moloch 🙂
pozeracz
Tak, dlatego my 80% czasu poza spaniem spędzamy w Tatrach, a nie w Zakopanem 😉
Ambrose
Sprawdziłem i polecałem, ale zrobię to raz jeszcze – „Zakopanoptikon” Andrzeja Struga. Lektura godna uwagi, jeśli w naszej głowie doświadczenia spod Tatr są ciągle żywe 🙂
pozeracz
Nawet pamiętam tę polecankę. Tym razem w górach czytałem kolejną część jednej ze swoich ulubionych serii fantastycznych – choć więcej tam morza niż gór.
5000lib
A jaką miejscówkę w górach, niedrogo z jedzeniem, polecacie? Z chęcią poczytam…
pozeracz
U nas akurat bez jedzenia – wynajmowaliśmy pokój z kuchnią i antresolą, więc gotowanie samodzielnie. Z jedzeniem dla nas nie ma sensu wielkiego, bo całe dnie nas nie ma.
Bazyl
Potwierdzam, choć w nieco innym aspekcie, punkt: „Ten sam siedmiolatek męczy się strasznie na fragmentach asfaltowych, a na fragmentach trudniejszych zasuwa niczym kozica.”
Młodszy na ostatniej wyprawce rowerowej – asfalt ze średnią, 12-13 km/h, wjazd w polną drogę z kurzem, kamiorami i innymi „atrakcjami” (Młodszy nazywa takie ekstremalnymi 🙂 ) skok do 16-17 km/h i uśmiech na twarzy. Ojciec z kurzem w zębach i klekoczącymi sakwami wącha paloną gumę 😛
PS. My w tym roku z powodów rodzinnych bez urlopu, więc każdy widok gór w necie łamie mi serducho 🙁
PPS. Wiesz, że odłączyłeś Zakopane od Polski? 😛
pozeracz
Patrząc na pogodę, to Zakopane było wtedy poza Polską. Zdecydowanie za mało przewróconych drzew. Ale to nieco nieodpowiedni żart, bo trochę mnie przeraża, bo te dotknięte tereny, to niegdysiejsze moje tereny wypadowe, gdy jeszcze w Bydgoszczy mieszkałem.
Ha, pamiętam, że też lubiłem różne zjazdy, pagórki i inne takie. I to jeszcze nawet, gdy „górala” nie miałem i szalałem na składaku. Pamiętam pewien zjazd długim, mokrym zjazdem asfaltowym, gdy nagle siodełko opadło mi z samej góry na sam dół.
Bazyl
Mnie podczas ostatniej wyprawki złamałem sztycę podsiodłową i ze zdziwieniem zasiadłem na sakwach i namiocie wiezionych z tyłu 😀
Sylwka
Zakopane uwielbiam, choć najbardziej poza sezonem.
A selfie-sticki i fidget spinnery to chyba produkty regionalne wszędzie. 😉
pozeracz
My poza sezonem nad morze wybywamy. Do Zakopanego teraz, by z dłuższego dnia i aury korzystać – z dzieciakami poza sezonem na razie jeszcze nieco zbyt ryzykownie.
Obsesyjna
Ach, Zakopane…Nie po drodze mi, ale byłam tam jakiś czas temu na pierwszym wspólnym wyjeździe z moim ukochanym. Przepiękne widoki. Muszę tam kiedyś wrócić koniecznie, ale zdecydowanie jesienią. Ładne zdjęcia! 😉
pozeracz
9 lat temu byłem tam poślubnie, a rok później popoślubnie 😉 Rok temu wróciliśmy zaś z potomstwem. Jesień to ciekawy pomysł, ale z dziećmi wolimy lato, bo dziennego-jasnego czasu więcej.
J.
Uwielbiam góry :). W tym roku się w Tatry na wakacje nie wybrałam, ale na przyszły mnie to zdecydowanie kusi. A co do kolejek na Kasprowy, to ew. chyba można przez internet sobie bilety kupić i nie utknąć. Widoki z góry są cudne i można tam jednym z moich ulubionych szlaków potem zejść <3
pozeracz
A i owszem, można kupić, ale tak jest jeszcze drożej. My w zeszłym roku wybraliśmy drogę odwrotną – w górę pieszo, w dół kolejką.