"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Książki zmieniają świat – „Zwrotnik Raka” Henry’ego Millera

W tym moim blogowaniu bywa tak, że mało czasu pozostaje na wpisy „nieobowiązkowe”. Recenzje, wywiady i tym podobne mają pierwszeństwo – dlatego też czasem okienka na wpisy z kategorii innych mogą pojawiać się w znaczących odstępach czasowych. Pomysłów i serii nie brakuje, ale przykładowo od ostatniego wpisu z serii niniejszej minęło niemal pięć miesięcy. Były zmiany ekologiczne, były pracownicze, a dziś będzie legalno-erotycznie. Zapraszam na Zwrotnik Raka.

zwrotnik raka

Powyższy akapit miał kończyć się słowami „będzie gorąco”, ale uznałem to za zbytnie okrucieństwo z mojej strony. Jednak nie da się ukryć, że Zwrotnik Raka był gorącym tematem jeszcze wiele lat po swojej premierze. Ta zaś odbyła się w sposób nietypowy, gdyż pierwsze wydanie poczynione w 1934 roku przez Obelisk Press w Paryżu opatrzone zostało adnotacją „Not to be imported into Great Britain or the U.S.A.”. O tym jednak za moment. Miller książkę pisał w swym okresie, jak to samo określił, nomadycznym – innymi słowy: nie powodziło mu się nazbyt. W redakcji wspierała go Anaïs Nin, która to pomogła też sfinansować same wydanie, pożyczając pieniądze od Otto Ranka, austriackiego psychoanalityka, ucznia Sigmunda Freuda.

Sama powieść to mieszanka autobiografizmu i fikcji. Zwrotnik Raka składa się z piętnastu rozdziałów, które achronologicznie opisują perypetie amerykańskiego emigranta życiowo przegnanego do Paryża. Młody intelektualista przymiera głodem, ale nie przeszkadza mu to w odkrywaniu mrocznych zakątków miasta i oddawaniu się seksualnym ekscesom, które opisane są bez skrępowania, momentami aż nazbyt dosadnie. Amerykanin sam stwierdził, że chciał swoją literaturą znieważyć filary kultury: Sztukę, Boga, Człowieczeństwo, Przeznaczenie, Czas, Miłość i Piękno.

zwrotnik raka

Mimo publikacji w niszowym wydawnictwie, faktu, że Miller był debiutantem oraz kontrowersyjnej zawartości powieść od początku zbierała entuzjastyczne recenzje. Samuel Beckett określił ją nawet „doniosłym wydarzeniem w historii literatury współczesnej”. Jednak wartość literacka nie obchodziła strażników moralności i walczących o czystość dusz (nie tylko) anglojęzycznych. Biuro Celne Stanów Zjednoczonych zabroniło wwożenia książki do USA, a rozpowszechnianie jej było zajęciem wysoce ryzykownym. Niejaki Frances Steloff sprzedawał przeszmuglowane egzemplarze w nowojorskiej księgarni Gotham Book Mart, co skończyło się pozwem. Z kolei Jacob Brussel, ukrywający się pod pseudonimem Meduza, wydał książką z naruszeniem praw autorskich, za co wylądował na trzy lata w więzieniu.

W 1950 roku doszło zaś do procesu, w którym to Ernest Besig, kierownik oddziału organizacji American Civil Liberties Union w San Francisco, pozwał rząd Stanów Zjednoczonych za skonfiskowanie egzemplarzy książki. Jednak mimo przedstawienia dziewiętnastu zeznań znanych literatów poświadczających jakość literacką, Zwrotnik Raka został uznany za dzieło obsceniczne. Sędzia Louis A. Goodman stwierdził, że obie książki (proces dotyczył też Zwrotnika Koziorożca) są „pełne długich fragmentów, które są ohydne i odrażające oraz często wzbudzają pożądliwe myśli i pragnienia”. Odwołanie do odpowiedniego okręgowego sądu apelacyjnego nie pomogło.

Samuel Becket, Barney Russet i Jack Garfein

W 1961 książka została wydana legalnie przez wydawnictwo Grove Press, ale sprzedających ją księgarzy pozwano ponad 60 razy w 21 stanach. Z powodzeniem udało się odwołać tylko w dwóch przypadkach, a przykładowo sędzia Sądu Najwyższego stanu Pensylwania, niejaki Michael Musmanno, stwierdził, że Zwrotnik Raka to nie książka, a „szambo, otwarty ściek, gnijący dół, oślizgły zbiór wszystkiego co najgorsze w odpadkach ludzkiej deprawacji”. Ważnym krokiem na drodze do odkupienia była decyzja sędziego Samuela B. Epsteina z Chicago, który zawyrokował, że książka jest „ważnym społecznie dziełem literackim docenionym przez poważanych krytyków”, a „jej wpływ na dzieci jest nieistotny”. W trakcie tego procesu doszło do przezabawnej wymiany zdań, w trakcie której jeden z ekspertów stwierdził, że słonie nie spółkują, a utrzymują stosunki płciowe. Chętnym polecam wyczerpującą relację z bojów sądowych, którą spisał szef Grove Press, Barney Rosset.

Sytuacja ulega zmianie w 1964 roku, gdy Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych w sprawie Grove Press, Inc. v. Gerstein rozstrzyga na korzyść wydawcy, korzystając z precedensu Jacobellis v. Ohio (rozstrzygana w tym samym dniu sprawa dotycząca filmu Kochankowie, w reżyserii Louisa Malle’a). Co prawda to nie sam Zwrotnik Raka był kluczowym czynnikiem zmiany, gdyż decydujący wyrok zapadł w innej sprawie, ale i tak zyskała ona w USA status kultowej. Powieść zakazana była przez cała pokolenie i stała się częścią powojennego folkloru kulturowego. Przemycana była ponoć zawinięta w szale i chowana w bieliźnie, a Miller podobno niezbyt chętnie rezygnował ze status najbardziej cenzurowanego pisarza w USA.

zwrotnik raka

Nie znam zbytnio historii prawodawstwa USA, ale w artykułach często pojawia się stwierdzenie, że to sprawa Zwrotnika Raka była przełomowa w walce z cenzurą literatury. Ja spierał się nie będę. Przyznam jednak, że dla mnie głównym odkryciem związanym z pisaniem tego wpisu była osoba Barneya Rosseta. I to jego wypowiedzią z linkowanego wcześniej artykułu chciałbym zakończyć ten wpis.

Moja determinacja, by wydać Zwrotnik Raka szła w zgodzie w moim wieloletnim przekonaniem, że autor powinien mieć swobodę pisania tego, na co ma ochotę, czytelnik czytać to, co na ma ochotę, a wydawca publikować wszystko. Wszystko.

Poprzedni

Tryumf purpury nad cynobrem, czyli „Japonia utracona” Alexa Kerra

Następne

Potrójne promowanie po raz drugi, czyli Share Week 2019

13 komentarzy

  1. Ten cytat z sędziego świetny 🙂 wychodzi na to, że fragmenty ohydne i odrażające wzbudzały w nim pożądliwe myśli i pragnienia… Strażnik moralności, tfu!

    Zabrakło mi w tym wszystkim Twojej opinii, jestem jej ciekaw, bo „Zwrotnik Raka” to książka dla mnie ważna, może nawet formacyjna :O

    • Hehe, dokładnie na to samo chciałem zwrócić uwagę, ale mnie ubiegłeś. Nie cierpię hipokrytów, którzy koncentrują się na doszukiwaniu prowokacyjnych zachowań u innych, podczas gdy najczęściej sami nie potrafią kontrolować swoich odruchów i niższych instynktów. Zamiast przyznać się do słabości, łatwiej jest przerzucić całą winę na drugą stronę.

      A co do samej książki, to kupiłem ją jakiś czas temu (chyba jeszcze w 2017), ale jakoś nie mogę zabrać się do jej lektury. Można w tym roku wreszcie się przełamię 😉

      • pozeracz

        A widzicie… Powinienem był to napisać gdzieś na starcie serii, ale akurat książek z serii „Książki zmieniają świat” nie czytałem. W zestawieniach i wszystkich wpisach motywowych staram się pisać tylko o tym, co czytałem, ale ta seria stanowi od tego wyjątek. Miller w ogóle zresztą nie czytałem. Ale ten wpis na pewno motywuje mnie, by spróbować.

  2. Te nazwiska rzeczywiście podgrzewają atmosferę. Jeszcze nie czytałam, ale zabieram się (od lat, jak to ja) za książki Millera i dzienniki Nin, bo słyszałam o nich wiele dobrych opinii. Jako ciekawostkę dodam, że wspomniany Otto Rank, który – jak się dowiaduję od Ciebie – sfinansował pierwsze wydanie „Zwrotnika Raka” sam był autorem pierwszego w historii opracowani na temat motywu sobowtóra w literaturze i kulturze. Oczywiście przez pryzmat psychoanalizy 😉

    Zgadzam się z przedmówcami, bardzo ciekawy artykuł, ale mógłbyś zdradzić trochę więcej o samej powieści, jej fabule i oczywiście, jak Ty ją odebrałeś.

    • pozeracz

      O, widzisz. Bardzo lubię takie synchroniczności i powiązania. Przy pisaniu takich wpisów zresztą mam tendencję do wpadania w różne królicze nory wikiepedystyczne czy TV Tropes. Bardzo to niebezpieczne.

      A o wrażeniach (nie) napisałem powyżej.

      • Aaa. To teraz rozumiem. Tym bardziej doceniam, że przedstawiłeś tę książkę, genezę jej powstania, itd.

        Jeśli już o skojarzeniach mowa, to Henry Miller silnie przywodzi mi na myśl wątek z filmu „Przylądek zła” z De Niro. Jego bohater czyta i analizuje jedną z książek Millera, zdaje się, że „Sexusa” z trylogii Nexus/ Sexus/ Plexus. Przynajmniej tak to zapamiętałam, ale mogę się mylić 😉 Po którymś tam z kolei seansie jakoś zafascynowała mnie ta powieść i chciałam przeczytać, ale polskie wydanie jest bardzo rzadkie i cena była zdecydowanie zawyżona. Gdyby wznowili tę serię, na pewno bym się pokusiła.

  3. Proszę więcej takich wpisów

  4. Beatrycze

    Hehe, tylko teraz zastanawiam się, jak tutejszy wpis o wolności wypowiedzi ma sie do którego z poprzednich, gdzie na marginesie i w komentarzach zastanawiano się nad szkodliwością spłeczną głupawych erotyków a’la Grey 😀
    Tak mi sie coś kołacze, że jakieś fragmenty Millera czytałam w starej „Literaturze na świecie”, ale niezbyt przypadły mi do gustu. Zapamiętałam faktycznie jakieś sceny seksu, ale takiego odartego całkiem z iluzji i bez tej iluzji to jednak traci on urok wszelki, bo cóż, kolejna czynność fizjologiczna i to w dodatku oślizgło-brudna.

  5. Już od dawna mam na liście „do przeczytania kiedyś”. Piękna historia <3

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén