"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Świento prawda i tys prawda, czyli 10 faktów o mnie

Internet to takie dziwne miejsce, w którym nawet zatwardziały introwertyk czasem się uzewnętrznia. Podobnież przeważnie konserwatywny blogowo oraz od stosów i wyzwań stroniący Pożeracz raz na czas jakiś daje się skusić łańcuchowej zabawie. Może po prostu rzeczonemu Pożeraczowi miło, że został naznaczony? Może nawet rzeczony Pożeracz musi regularnie ego swe karmić? Przyczyny nie są znane. Pewne jest za to to, swój ekshibicjonizm ograniczę i upublicznione szczegóły (w większości) okołoksiążkowymi będą.

Ach, ach. Dodać trzeba, że wszelką odpowiedzialność za szkody powstałe w wyniku czytania poniższego tekstu ceduję na osobę, która mnie wskazała, czyli Dianę, która Bardziej lubi książki niż ludzi. Dodam jeszcze tylko, że udało mi się ułożyć część faktów w ciąg powiązanych ze sobą historii. Ecce facti:

1. Opóźniony zapłon

Zostało to już nawet poruszone w osobnym wpisie, ale pozwolę sobie się powtórzyć – me czytelnictwo tak prawdziwie wystartowało dość późno, bo dopiero na początku liceum. W szkole podstawowej miałem krótki rzut na Pana Samochodzika i czytałem sumiennie lektury, ale poza tym raczej latałem podwórkowo albo męczyłem C64. Późny zapłon jest o tyle dziwny, że w domu książki były obecne, jedna ciocia była dziennikarką i mocno mnie do czytania zachęcała, a druga pracowała w bibliotece. Przekorny ze mnie był młodzian.

2. Ostatnie będą pierwszymi

To właśnie od czytania gazety, w której pracowała wspomniana ciocia, zaczęło się me skrzywienie polegające na czytanie gazet oraz czasopism pozostałych od końca. Geneza była prosta – otóż na końcu gazet codziennych znajdowała się część… sportowa. Przed długi czas było bowiem tak, że w gazetach czytałem jedynie pierwsze dwie strony, część sportową i reportaż cioci w wydaniu sobotnim. Potem objawy zaostrzyło CD-Action, w którym na końcu było Action Redaction prowadzone przez Smugglera. Dodam tylko, że tożsamość tegoż jest mi znana. Ha!

3. Rozmawiający z wiekami

Z czasem wyjątkiem od tej reguły stały się Mówią Wieki, które to przyprawiło mnie o wycieczkę na Ukrainę i wiele innych przyjemności. Za sprawę entuzjazmu i motywacji ówczesnego nauczyciela historii wziąłem udział w Szkolnej Lidze Historycznej, czyli całorocznym, drużynowym konkursie historycznym. Udało nam się dwa razy zająć drugie miejsce i dwa razy udaliśmy się na rozdanie nagród w Wilanowie – za drugim razem od razu ruszyliśmy też na nagrodową wycieczkę na Ukrainę. Wycieczka tematyczna „Szlakiem Ogniem i Mieczem” była świetną wyprawą i preludium przed studiami. Szwendanie się nocne po Kamieńcu Podolskim czy rejs Dniestrem do Chocimia to niezapomniane przygody. Wszystko za sprawą determinacji i motywacji ówczesnego nauczyciela, który aktualnie jest zastępcą redaktora naczelnego rzeczonego miesięcznika.

4. Ni pierwszy, ni dziesiąty

Konkursowe zawiłości losu sprawiły też, że wystąpiłem w 1 z 10. Wiedziony przykładem kolegi z pracy i tajemniczym impulsem zgłosiłem się, przeszedłem eliminacje w Warszawie i udałem się na nagranie w Lublinie. Sukcesu nie osiągnąłem (przebrnąłem przez rundę eliminacyjną, ale potem szybko odpadłem), ale było to bardzo ciekawe doświadczenie. No i zostało mi pamiątkowe zdjęcie z Tadeuszem Sznukiem. A w ramach książkowych konotacji nietypowych dodam tylko, że pamiętam na w pociągowej drodze z i do Lublina czytałem Głos pana Lema.

5. Biblio(mini)grafia

Pomiędzy Warszawą a Lublinem leży zaś malowniczy Kazimierz Dolny, w którym to odbyło się spotkanie polsko-rosyjskie połączone z warsztatami historycznymi. Tak, tak. To znów pokłosie nauczycielskich talentów, Mówią Wieki i historii alternatywnej. Poza urokiem miasta oraz rozmów z diabelnie inteligentnymi osobami kluczowe jest zaś to, że po nocnych bojach pisarskich i dwujęzycznym odczytaniu na konferencji stałem się współautorem publikacji z tejże konferencji. Publikacja wydana przez Fundację im. Stefana Batorego zwie się Historia alternatywna: spotkanie polsko-rosyjskie i nikt zapewne nigdzie jej nie znajdzie ani nigdy nie przeczyta, ale też satysfakcji mi nie odbierze. Udało mi się też przemycić dwa artykuły do wspomnianego CD-Action.

6. (mini)Tłumacz literacki

Podobnież mój dorobek jako tłumacza literackiego jest skromny a satysfakcjonujący. Względy praktyczno-finansowo-czasowe pokierowały mnie w stronę tłumaczeń technicznych, lecz udało mi się za sprawą Poltergeista zmierzyć z kilkoma bardzo ciekawymi tekstami. Lauren Beukes, Aliette de Bodard i Kij Johnson to zacne towarzystwo, a jedno z tłumaczonych opowiadań zdobyło nawet Nebulę. A może jakieś wydawnictwo chciałoby, bym przetłumaczył dla nich jedną z powieści Marge Piercy? Dobra, dobra. Wiem, że nikt sam się do mnie nie zgłosi.

7. Pisarzem (nie) będąc

Od lat wielu chodzi za mną, we mnie i obok mnie pomysł na opowiadanie. Nie umiem go jednak napisać. Próbowałem razy kilka, pomysł ewoluował i nawet byłem w pewnym momencie zadowolony z początku, ale na początku się skończyło. Przypuszczam, że o ile nie spłynie na mnie żadna cudowna moc twórcza, to tak pozostanie po wsze czasy.

8. Bez skrupułów

Nie przywiązuję się do książek w ich emanacji fizycznej. Mam co prawda sentyment do niektórych egzemplarzy sprezentowanych i „pamiątkowych” (np. publikacja z konferencji, nagrody od MW), dbam też o książki i irytuje mnie zaginanie oraz wszelkie inne zbrodnie, ale poza tym książka jako przedmiot nie jest dla mnie szalenie ważna. Przed przeprowadzką przekazałem do osiedlowej biblioteki kilka worków książek, świadomie pożyczam na wieczne nieoddanie i nie kolekcjonuję. Może punkt ostatni ulegnie zmianie, gdy dorobię się porządnego regału, ale na razie pozostaję takim książkowym abnegatem.

9. Buszujący w lumpeksach

Do rzeczonej biblioteki powędrować zaś nie mogły łupy wojenne zdobyte w trakcie wypraw łupieżczych na bydgoskie lumpeksy. Te niecne przybytki spod znaku „Drugiej ręki” okazały się bowiem, ku memu zaskoczeniu, nie tylko miejsce redystrybucji tekstyliów, ale i cennych woluminów zza kanału La Manche. Jeszcze większym zaskoczeniem było to, że wśród rozlicznych czytadeł sensacyjnych, romansów i książek kucharskich znaleźć mi się udało niejedną literacką perełkę. Były to między innymi The Secret History Donny Tartt, A Thousand Splendid Suns Khaleda Hosseiniego czy też Woman on the Edge of Time Marge Piercy.

10. JESTEM TYLKO JA

Innym zaś razem postanowiłem ruszyć w bój przeciw innemu siedlisku komercji i nieetycznych praktyk i przybrawszy postać śmiercio-ducha straszyłem klientów jednego z poznańskim salonów Empik. Byłem na tyle przebiegły, że swe działania zdołałem zakamuflować jako studenckie dorabianie poprzez promocję książki Brudna robota Christophera Moore’a. Wszelki materiał fotograficzny powiązany z tą akcją został sumiennie zdezintegrowany.


Patrząc na powyższe wynurzenia, obawa mnie przenika, że weźmiecie mnie za grafomana-egotystę. Jednak z drugiej strony tekst ten przeczytają tylko osoby choćby w jakimś stopniu zainteresowane – nikt nikogo do czytania nie zmusza, a od wpis nie kryje swego charakteru. Przyznam też, że do pisania wcale nie musiałem się zmuszać.

Na koniec jeszcze pewna nieobowiązkowa formalność, czyli zaproszenie kolejnych osób do zabawy. Tym razem wskazuję tylko jedną personę: Obsesyjną Izabelę.

Wszyscy rodzimy się szaleni. Niektórzy już tacy pozostają. [Samuel Beckett, Czekając na Godota]

Poprzedni

Buntuj się, gdy światło się mroczy, czyli „24/7” Jonathana Crary’ego

Następne

Bydgoski blues o czwartej nad ranem, czyli „2018. Antologia”

18 komentarzy

  1. Cieszę się, że dałeś się namówić Fajnie było się dowiedzieć czegoś więcej o Tobie, zwłaszcza że dzielimy miłość do lumpeksów Ja już wielokrotnie przekonałam się, że oni tam nie mają pojęcia o książkach, które sprzedają. Więc można znaleźć prawdziwe perełki No i trzymam kciuki za napisanie opowiadania!

    • pozeracz

      Ja się wcale nie dziwię, że nie mają. Smutne jest jednak to, że książki te najczęściej znikają po pewnym czasie z tych przybytków, zapewne ze względu na marną popularność tych towarów. Muszę w końcu znaleźć takie miejsce w Poznaniu.

  2. Obsesyjna

    Dziękuję za zaproszenie. Postaram się sprostać wyzwaniu 🙂 Z tymi lumpeksami to świetny pomysł, muszę to sprawdzić.

    • pozeracz

      W Bydgoszczy było kilka, a ze słyszenia wiem, że są i w Poznaniu, ale jeszcze ich nie nawiedziłem.

  3. Kurczę, mam na półce „Historię alternatywną: spotkanie nauczycieli”, ale to niestety nie to, co trzeba 🙁

  4. znowu mi subskrypcja nie wskoczyła 😛

  5. Ja też lubię szukać perełek, ale ostatnio w Galerii nie rzucają książek. Nie wiem dlaczego.

    • pozeracz

      Z doświadczenia wiem, że czasem zasoby książkowe wędrują pomiędzy poszczególnymi sklepami, o ile dany właściciel ma więcej niż jeden.

  6. 1 z 10? Chciałbym, ale się boję. Tym bardziej, że moja wiedza ogólna dezintegruje się podobnie jak Twoja dokumentacja 😛 Fajnie było poczytać 😀

    • pozeracz

      Wiedza ogólna wiedzą ogólną, ale to stres pożera człowieka. W rundzie zasadniczej źle odpowiedziałem na dwa pytania, na które odpowiedź znałem i pewnie na spokojnie odpowiedziałbym dobrze.

  7. Pięknie, pięknie. Dowiedziałem się naprawdę kilku interesujących rzeczy („Głos Pana”, T. Sznuk, tłumaczenia techniczne).

    Co do lumpeksów, to w moich dębickich króluje literatura niemieckojęzyczna. Szkoda tylko, że językiem Goethego nie władam.

  8. Też dość późno zaczęłam czytać. Naprawdę wolałam jeździć na rowerze w wieku dziecięcym. Lepsze to było niż czytanie książek.

    • pozeracz

      U mnie wygrywały różne rzeczy – piłka, plac zabaw, C64, Cartoon Network. Człowiek młody, to i głupi 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén