"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Fakty przed Pożeracza, czyli non-fiction z lumpeksu

Nieco ponad miesiąc temu napisałem wpis o moich lumpeksowych zdobyczach, które na polski przetłumaczone nie zostały. W trakcie dyskusji pod wpisem akcyjno-promocyjnym zorientowałem się, że podświadomie skupiłem się w tym zestawieniu na beletrystyce. Prawda jest bowiem taka, że spora część książek w second-handowych koszach to były biografie, książki kucharskie i inne wydawnictwa albumowe. Powtarzałem wielokrotnie i w wielu miejscach, że biografie nie należą do mych ulubionych gatunków – zdecydowanie chętniej sięgam po książki historyczne, ale tych z kolei nie było tam wiele. Udało mi się jednak wyłowić kilka ciekawych pozycji, z których trzy chciałbym Wam zaprezentować.

Tym razem bez anegdot i zastrzeżeń przejdę prosto do książek…

Victorian London
The Tale of a City 1840-1870

Zauważyłem, że wszystkie trzy książki z tego wpisu nie wymagają w zasadzie żadnego opisu zawartości, gdyż podtytułu mówią to, co najważniejsze. Książka Lizy Picard to drobiazgowy obraz życia Londynu i w Londynie w latach 1840-1870. Jest to sam środek epoki wiktoriańskiej, a autorka opisuje między innymi ślub królowej Wiktorii. Jednak według mnie siłą Victorian London jest drobiazgowość i zaglądanie pod podszewkę. Picard pisze o tych najbiedniejszych, o prostytucji, zanieczyszczeniach, transporcie miejskim, pozycji kobiet, a nawet jedzeniu i napojach. Są tu nawet ceny najbardziej powszechnych produktów z przeliczeniem na walutę współczesną. Jeśli ktoś chce lepiej poznać życie Londynu w tamtych czasach, to świetnie trafił. Wydaje mi się, że byłoby to też idealne kompendium dla kogoś, kto chciałbym osadzić fabułę w tamtych czasach.

Tales from a Midwife
True Stories of the East End in the 1950s

Tu potrzebne jest drobne zastrzeżenie – moje wydanie to zbiór wszystkich trzech memuarów położnej z East Endu, a w Polsce wydana została tylko część pierwsza, Zawołajcie położną. Pisząc ten wpis, dowiedziałem się zresztą, że BBC nakręciło nawet serial na podstawie tej pierwszej serii. Na pierwszy rzut czytelniczego oka wspomnienia położnej mogą nie wydawać się wielce porywającym tematem, ale nie dajcie się zmylić. Ta pełna anegdot i barwnych postaci świetnie ukazuje nie tylko początki samego zawodu położnej, ale też trudy życia w powojennym Londynie. Będzie to pozycja wartościowa zwłaszcza dla każdego o zacięciu socjologicznym, ale mój przypadek pokazuje, że nie tylko. Nie pamiętam dokładnie, dlaczego sięgnąłem po nią, ale byłem pozytywnie zaskoczony, że tak mi się spodobało.

O perypetiach położnej pisali też:

Witness To War
Diaries Of The Second World War In Europe And The Middle East

Właśnie ten zbiór wspomnień z wojny doprowadził do napisania tego wpisu. Richard J. Aldrich zebrał niemal 1000 stron wycinków z pamiętników, listów i innych memuarów. Jest to perspektywa ciekawa na dwójnasób. Po pierwsze dlatego, że przedstawia wojnę nie tylko z perspektywy żołnierzy i generałów, ale też polityków, pisarzy, gospodyń, a nawet i dzieci. Po drugie dlatego, że jest zróżnicowana geograficznie – są tu nawet zapiski z Polski, ale zgodnie z tytułem czytelnik pozna historie z niemal całego frontu europejskiego i Bliskiego Wschodu. Są tu epizody poruszające, są dramatyczne, ale też i humorystyczne. Jeśli kogoś interesuje ta tematyka, polecam gorąco. Ja sam zaś muszę kiedyś sięgnąć po część poświęconą wojnie na Pacyfiku.


Ech, aż zatęskniłem za tymi lumpeksowymi czasami. Owszem, mogę wybrać się do antykwariatu (i nawet chyba niedługo to zrobię, gdyż mam dwa o krok od pracy), ale to jednak nie to samo. Nie będę tu roztaczał ckliwych wizji wypraw pełnych nadziei i rozczarowań, radości i zdziwienia. Nie, byłaby to czcza konfabulacja. Choć przeszukiwanie kosza niedbale rozrzuconych książek miało w sobie dziwny urok, ale chodzi mi zupełnie przyziemnie to źródło tanich książek w języku angielskim, które w dodatku mogą sprowadzić kupującego na ścieżki literacki, którymi rzadko bieży. Mam co prawda na Allegro odpowiednik książkowego lumpeksu, ale przeglądanie stron z aukcjami ma ograniczony urok. Pozostaje jednak pytanie: czy aby na pewno potrzebne mi kolejne źródło książek? Żartuję, żartuję. Co to w ogóle zapytanie?! Pewnie, że potrzebne!

Crime is developing itself into a mania … London has ceased to be a city which one can traverse at night with mind at rest and the hands in the pockets.

[Liza Picard, Victorian London]

Poprzedni

Od słów do czynów, czyli ku lepszej blogosferze

Następne

Tworząc i niszcząc, czyli „Babel Tower” A.S. Byatt

21 komentarzy

  1. Zgodnie ze swoją obietnicą powinien Kolega linkować do chyba kilkunastu recenzji wspomnień Worth, jakie blogosfera stworzyła 😀 Bo to jest znakomita rzecz, nie wiem, czy drugi tom nie lepszy nawet.
    A ten wiktoriański Londyn wygląda na cudeńko.

    • pozeracz

      Ale, ale… Nikt nie recenzował wydania zbiorczego, o! Ale tak serio: dzięki. Jakoś do głowy mi nie przyszło, żeby szukać recenzji tej książki – nie myślałem, że taką popularnością się cieszyła. Już naprawiam swój błąd i sprawdzam, czy ktoś pobliski blogowo nie pisał czasem.

      Jednego takiego zresztą już znalazłem…

      • Sprytnie 😛 Tyle zostaje ze szczytnych deklaracji w zderzeniu z rzeczywistością 😀
        A tak w ogóle, to JA recenzowałem zbiorczo wszystkie trzy tomy 😛

        • pozeracz

          Jakże subtelnie majuskuły prężą się.

          A poza tym: ciiiiicho tam być. Roluję własnie blogrolla z Feedzy.

        • Uaa, pełna profeska. A czy jest jakiś sposób, żeby automatem zaimportować linki z feedly? Bo ręczne kopiowanie 50 linków to jakoś nie bardzo mi się widzi.

          • pozeracz

            Mi to wszystko zajęło kupę czasu, bo jak sobie skopiowałem listę hurtem z Inoreadera, to nie działało. Więc jeden po drugim doklejałem i sprawdzałem, które są felerne. Teraz jeszcze sprawdzę, czy czegoś nie przegapiłem.

          • No właśnie też spędziłem upojne dwie godziny na przeklejaniu pojedynczych linków i sprawdzaniu każdego z osobna. Wystarczyły dwa nieprawidłowe i było po herbacie, ale już wszystko śmiga 🙂

      • Cóż, chyba się narażę i opublikuje wpis, który swego czasu podstępem wydobyłem z mojej żony. Króciutki, parę zdań. Swego czasu na Kronice był bardzo popularny. Mam nadzieję, że nikt się nie wychyli i Ania się o tym nie dowie 😀 Już wtedy miała pretensje, bo myślała, że robi konspekt do mojego wpisu 😀
        Będzie za pół godziny pod oryginalną datą 8 sierpnia 2014.

        • pozeracz

          To ja nie będę się wychylał i nie podlinkuję 😉 Ale na pewno przeczytam. Bo nie ma chyba lepszej osoby do napisania paru słów o tej akurat książce.

          • Ty możesz spokojnie podlinkować 🙂 Jeżeli uważasz, że wpis jest tego wart to będzie nam bardzo miło.
            Zresztą ja też to zaraz zrobię jawnie, a co tam. Prawdę mówiąc to się trochę droczyłem, a co tam niech blogosfera widzi, że można pisać z tego punktu widzenia 😀

          • pozeracz

            I tak podziwiam, że Ci się udało namówić do napisania. I tak – uważam, że jest tego wart.

  2. Ja też lubię grzebać w ciuchlandach, ale ostatnio coś nie przywożą książek. A szkoda.
    Fajne książki. Ja bym wybrała tę z pochylonym murarzem.

  3. A ja dorzucę zapytanie, czy wiesz, że w sierpniu ukaże się pierwsza biografia Lema (Stanisława) po polsku? Będziesz czytał? Wiem, że posiadasz korespondencję Lema z Mrożkiem.

    • pozeracz

      Wiem. Zapowiedź wypatrzyłem na Facebooku już czas jakiś temu, gdyż obserwuję autora tejże biografii. W tym przypadku kłóci się we mnie niechęć do biografii jako takich ze słabością do czytania o Lemie. Mam korespondencję Lema z Mrożkiem oraz czytałem „Awantury na tle powszechnego ciążenia” Tomasza Lema, ale do biografii będę musiał się pewnie przekonać.

      • Kiedyś lubiłam biografię, z wiekiem mi przeszło, ale książkę jak najbardziej zamierzam przeczytać.
        Czym Cię urzekł Lem?

        • pozeracz

          Nie licząc samej literatury? Hmmm… W pewnym skrócie zadecydowała duża i mała sprawa. Mizantropia widoczna w listach do Mrożka oraz słabość do słodyczy ujawniona przez syna. Dzięki temu czuję pokrewieństwo dusz 😉

  4. „Pozostaje jednak pytanie: czy aby na pewno potrzebne mi kolejne źródło książek?” – dobrze, że od razu wyjaśniłeś, że to tylko żart, bo moje serce zaczęło już bić w niepokojącym rytmie 🙂

    A kolekcja, którą tu zaprezentowałeś jest naprawdę zacna. Na ogół raczej nie sięgam po tego typu literaturę, ale sądzę, że książka upolowana w tak niezwykłym miejscu mogłaby mnie skusić.

    • pozeracz

      Poruszyłeś tu ciekawy aspekt – gdyby nie lumpeks, po część z książek zapewne nigdy bym nie sięgnął. Albo w ogóle nie wiedziałbym o ich istnieniu, albo też wydawałyby mi się na tyle kuszące, by sprowadzać je z Wysp. O niektóre co prawda zahaczyłem albo studencko, albo przez znajomych, ale i wtedy pewnie ociągałbym z wybraniem akurat tych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén