"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Miesiąc: lipiec 2024

Solidne spotkanie, czyli „Pyłek w oku boga” Larry’ego Nivena i Jerry’ego Pournelle’a

Serie wydawnicze mają to do siebie, że potrafią zaprowadzić czytelnika w okolice, które samodzielnie by się nie udał. Co prawda książka Larry’ego Nivena i Jerry’ego Pournelle’a była w 1975 roku nominowana do wielkiej trójcy (Hugo, Nebula, Locus), ale nigdy się nawet nie zbliżyła do moich list „do przeczytania”. Jednak za sprawą wydawnictwa Vesper i serii Wymiary Pyłek w oku boga trafił w me kończyny górne, a Wy możecie się przekonać, co z tego wynikło.

pyłek w oku boga vesper

Pomiędzy śmiechami, czyli „The Well of Lost Plots” Jaspera Fforde’a

Ponad osiem lat temu popełniłem wpis, w którym to podjąłem próbę polecenia kilku książek osobom spragnionym fantastyki z przymrużeniem oka. Jak wie każdy, kto próbował wyjść poza żelazny zestaw, nie jest to wcale tak proste zadanie. Ja sam od tamtego czasu nie poczyniłem zbytnich postępów w odkrywaniu nowych dodatków do listy… Cóż więc mogłem zrobić? Wzorem inżyniera Mamonia wróciłem do serii, którą znam, i sięgnąłem po kolejną część cyklu przygód agentki Thursday Next: The Well of Lost Plots.

the well of lost plots okładka

Kumulacja kanalii, czyli „Księga czaszek” Roberta Silverberga

Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte to był szalony czas dla autorów science fiction (a pewnie i nie tylko) w USA. Wystarczy szybkie rzut patrzałką na bibliografię Roberta Silverberga, żeby przekonać się o dominacji ilości i maluczkości Remigiusza. Taka (nad)produkcja była konieczna, aby jako tako na siebie zarobić w tej niszy i tylko od kunsztu autora zależało, co z tego wyjdzie. Księga czaszek ukazała się w 1972 roku, w którym to Amerykanin wydał dwie powieści i pięć książek non-fiction oraz jeden zbiór opowiadań, a redagował pięć kolejnych.

księga czaszek okładka

Znękanie, czyli „Sabrina” Nicka Drnaso

Jak dobrze wiedzą wszystkie osoby regularnie tu zaglądające, powieści graficzne czy też komiksy recenzuję niezbyt często. Jednak ta rzadka obecność nie oznacza wcale tego, że ten gatunek darzę mniejszą sympatią lub zachwytów we mnie nie wywołuje. Doskonałym przykładem na to jest me zeszłoroczne spotkanie z Nickiem Drnaso oraz szybki jego powrót na blogowe łamy. W dodatku stało się to z pożytkiem szerszym, gdyż Sabrina trafiła do mnie z allegrowych aukcji WOŚP.

sabrina kultura gniewu

 

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén