"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Miesiąc: grudzień 2024

Przeplatana arachno(r)ewolucja, czyli „Dzieci czasu” Adriana Tchaikovsky’ego

Tym razem zacznę nietypowo, bo od pytania: czy wiedzieliście, że Rebis wydał Dzieci czasu już w 2017 roku? Dopytuję się nie bez powodu, a motywowany własnym zdziwieniem i niepewnością. Te siedem lat temu blog już hulał, więc nowości miałem na radarze, a tym bardziej interesowały mnie te zgarniające nagrody za kanałami oraz/lub oceanami. Nie dojdę już, czy wtedy premierę powieści Adriana Tchaikovsky’ego zignorowałem, czy też przegapiłem, ale do myślenia to daje. Wszystko jednak pozostało w (pod)poznańskiej wydawniczej rodzinie i teraz to Vesper uwagę przykuł mą skutecznie.

dzieci czasu

Niewiarygodność nieuświadomiona, czyli „Czeluść” Anny Kańtoch

Gdy swego czasu dawnego w wakacje nawiedzałem intensywnie (obok)osiedlową bibliotekę, wpadałem czasem w ciągi autorskie. Czytałem całą furę Clive’a Cusslera i jego książki dawały mi sporo frajdy, nawet czytane po kilka w krótkim odstępie czasu. Podobnego szczęścia nie miał Harlan Coben – czytany w sporych odstępach był strawny, ale błędem wielkim było pożarcie dwóch jego kryminałów pod rząd. Niestrawność, zgada i przewidywalność. Annie Kańtoch bardzo daleko do bycia pisarka maszynową, ale z pewną regularnością wydaje niekryminalne, fantastyką zabarwione powieści motywami zbliżone. I nieustająco nimi zachwyca. Czeluść zdecydowanie w ten trend się wpisuje.

czeluść okładka

Współobawy i wzajemne zachwyty, czyli „I mów, że moja chwała z przyjaciół się bierze. Listy 1972-1984” Ursuli K. Le Guin i Stanisława Lema

W mym poprzednim wpisie poświęconym zbiorowi listów (Lema, oczywiście) wyłożyłem me podejście do zaglądania w czyjeś listy, więc powtarzał się nie będę. Tu dodam tylko, że jestem niezmiernie (i niestety bezosobowo) wdzięczny Ursuli K. Le Guin za to, że zdecydowała się napisać ten pierwszy list. Trudno by mi było bowiem, nawet gdybym fantazjował bujnie, to bym lepszej pary korespondencyjnej sobie nie wybrał. I mów, że moja chwała z przyjaciół się bierze to więc gratka nie lada.

I mów, że moja chwała z przyjaciół się bierze

Zaburzenie proporcjonalne, czyli „System Collapse” Marthy Wells

Obudziłem się nagle, jakby ktoś wyrwał mnie z dna mrocznej otchłani. Powietrze wokół zdawało się ciężkie, niemal lepkie, jakby koszmar nadal czaił się w cieniach pokoju. Serce waliło mi w piersi niczym młot, a każdy oddech był rwany niczym po ucieczce przed czymś… Co nadeszło: Mordbot nieco mnie rozczarował. O tym, jak System Collapse skolapsował Pożeracza, przeczytacie zaś poniżej.

martha wells collapse

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén