"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Kategoria: Recenzje Strona 56 z 101

Kryzysy kamratów z Corku, czyli „Nocny prom do Tangeru” Kevina Barry’ego

Jak dotąd nie miałem na blogu okazji pisać o literaturze irlandzkiej czy nawet w Irlandii się dziejącej, więc i z mej słabości do kraju się nie zwierzałem. Podróżnikiem zagranicznym zbyt aktywnym nie jestem, ale Szmaragdową Wyspę nawiedziłem dwa razy i przez okres studiów miałem nie tylko lekkiego hopla na jej punkcie, ale i świetnego ćwiczeniowca. Jednak Nocny prom do Tangeru to moje pierwsze spotkanie z opowieściami z Éire od dawna.

nocny prom do tangeru okładka

Straszny pirat o dobrych chęciach, czyli „Król darknetu” Nicka Biltona

Pożeracz ma z literaturą faktu związek, który nowocześnie i facebookowemu można by określić jako „to skomplikowane”. Nie stronię od tego gatunku z premedytacją, ale jakoś po prostu bliżej mi do fikcji. Wystarczy powiedzieć, że w zeszłym roku przeczytałem tylko cztery reportaże. Trochę to dziwne, bo stworzenie ze mnie ciekawskie. Raz na jakiś czas zdarza się jednak temat, który przyciąga mnie z miejsca. Takie magnetyczne działanie miał właśnie Król darknetu.

król darknetu

Pieśni umierającej Rammy, czyli „Requiem dla lalek” Cezarego Zbierzchowskiego

Wspominałem już o tym na Facebooku, ale przecież nie każdy tam zagląda, więc się powtórzę: przybycie egzemplarza recenzenckiego Requiem dla lalek uświadomiło mi, że gdzieś zaginął mi egzemplarz Holocaustu F. Pożyczony zapewne jakiemuś niemilcowi nie powrócił w moje progi. Cóż, związku z recenzją większego to nie ma, ale chciałem się bólem podzielić (i swoim nieogarnięciem). Kończę jednak te wynurzenia i do sedna przechodzę.requiem dla lalek okładka

Pędzący postmodernizm, czyli „Płeć wiśni” Jeanette Winterson

Czasem bywa tak, że czytelnik zraża się do autora z powodów nieracjonalnych zupełnie. Tak było z Pożeraczem i Jeanette Winterson. Po udanym studenckim spotkaniu z Namiętnością jej autorstwa nastąpiła nieudana próba pożyczenia innej powieści opatrzona powodem takowym: „i tak nie zrozumiesz”. Z czasem przyszło olśnienie, zrozumienie pobudek… i Płeć wiśni.

płeć wiśni

Biurowe zatracenie, czyli „Linia” Elise Karlsson

Przyznam się Wam szczerze i otwarcie: mam całkiem niezłe szczęście do miejsc pracy. Niemal wcale nie zdarzało mi się brać pracy do domu, nadgodziny w ilościach przyzerowych, a nawet w czasach mocnego natężenia kryzysów nie doświadczałem. No i za sprawą specyficznej natury i odosobnionego trybu pracy tłumaczek i tłumaczy, konfliktów osobowych też było niewiele. W pewnym więc sensie Linia Elise Karlsson była dla mnie wyprawą w biurowe tereny przeze mnie niezbadane.

linia

Strona 56 z 101

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén