Przyjemnie jest natrafić na książkę, która budzi zachwyt – może jest wada jedna lub dwie, ale poza tym można się elokwentnie rozpisywać. Jednak na pewien sposób wdzięczniejszym tematem są te w ocenie trudne, przy których czasem dopiero sam akt przelania myśli na ekran pozwala je skonkretyzować. Mój rok relaksu i odpoczynku Otessy Moshfegh to właśnie taka powieść, a z recenzji dowiecie się, co wynikło z pożeraczowych deliberacji.
Kategoria: Recenzje Strona 61 z 101
Historię tę przywoływałem już w miejscach kilku, ale na samym blogu chyba nie. Zresztą przytoczyłbym ją tak czy tak. Otóż, Pożeracz Pożeraczem stał się w znacznej mierze za sprawą Terry’ego Pratchetta i jego Świata Dysku. Będąc więc młodym pratchettowskim obsesjonatem, nie mogłem nie sięgnąć po Dobry omen w bibliotece napotkany. Niestety, książka nie spodobała mi się zbytnio, więc postanowiłem za wszystko obwinić pana Gaimana. Jako człowiek konsekwentny w swym obrażeniu wytrwałem długo bardzo. Teraz jednak, jako Pożeracz (chyba) mądrzejszy i (na pewno) starszy, wykorzystałem pracowy klub książkowy by podejście poczynić powtórne.
Iaina M. Banksa odkryłem w ramach regularnych poszukiwań allegrowo-lumpeksowych. Co prawda przeglądanie ponad stu stron aukcji po pięćdziesiąt książek każda bywa czasochłonne, ale za sprawą różnorodności i okazji swój urok ma. Zwłaszcza, że napotkawszy ciekawie zapowiadający się okaz, można szybko go sprawdzić w sieci. Tak też, pięć lat temu trafiłem na The Algebraist, który spodobał mi się na tyle, że niedawno w oryginale nabyłem Wspomnij Phlebasa, czyli pierwszy tom serii Kultura.
Po miesięcznej nieobecności wraca Nowa Fantastyka i nadzieja, że uda się te recenzje publikować już bez przeskoków. Czytnik nie do końca nadaje się do czytania plików PDF z małą czcionką, ale cóż… Dość jednak marudzenia. Ważne jest to, że na miesiąc powrotowo-szkolny redakcja przygotowała numer mocno filmowy, solidnymi opowiadaniami obsadzony i w Pożeracza sentymenty się wpasowujący.
Pisanie o kontynuacjach czasem sprawia trudności. Z jednej strony można odwoływać się do poprzedniego tekstu i porównywać aspekty, ale pojawia się problem z wspominaniem o fabule bez spoilerów czy też walka z obawą o pisanie jeszcze raz tego samego. Spoilerowych strachów dawno się wyzbyłem: jeśli ktoś czyta recenzje kontynuacji, musi być na nie gotowy i tyle. Jesień pod muchomorem Poli Styx na szczęście pod tym kątem stanowi odpowiednią mieszankę podobieństw i różnic, by pisanie problemów nie powodowało.




