"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Kawalkada kontrastów, czyli „Krupówki” Piotra Mazika i Kuby Szpilki

Każdy, kto od czasu jakiegoś śledzi pożeraczowe media socjalne, zaobserwować mógł pewien podróżniczo-książkowy zwyczaj. Otóż od pewnego czasu każda wyprawa nieco dłuższa równa się zakupowi książki. Tak trafił do mnie po krakowsku Hrabal czy po wrocławsku Ballard, które przeczytałem dość prędko po zakupie. Jednak dwa lata temu w Zakopanem zakupiłem zaś Krupówki Kuby Szpilki i Piotra Mazika, które to z kolei musiały poczekać aż do dziś – nieczytane powróciły nawet w Tatry. Ich czas nadszedł dopiero teraz.

krupówki okładka czarne

Z jakiegoś powodu literatura faktu kojarzy mi się głównie z pisaniem o miejscach innych, z wyjazdami, badaniami i rozmowami. Jednak chwila zastanowienia wystarczy, by dojść do wniosku, że wiele osób pisze z perspektywy tambylczej. Tak właśnie jest w przypadku Kuby Szpilki i Piotra Mazika, obu bardzo blisko związanych z Zakopanem. Ten pierwszy to narciarz, wspinacz, antropolog i (olaboga) cyklista, a drugi to przewodnik tatrzański, instruktor narciarstwa i historyk sztuki. W 2012 roku, wraz z Maciejem Krupą, założyli fundację Zakopiańczycy. W poszukiwaniu tożsamości, a wspólnie napisali jeszcze dwie inne książki regionalnie powiązane. Ich fundacja skupia się na dziedzictwie, historii, współczesnością i przyszłości Zakopanego, Podtatrza i Tatr, w Krupówki dobrze się w to wpisują.

Krupówki to lektura, której towarzyszy kilka słów kluczowych, między innymi: hybryda, spotkanie i nieprzewidywalność. Mazik i Szpilka w tym dwugłosie dobrze pokazują skokowy rozwój samego (z czasem) miasta i ulicy, która znalazła się w jego centrum. Od wpływów galicyjskich, przez zapatrzenie na kurorty alpejskie aż po powroty i odwroty regionalizmu – porządki i pomysły na ulicę zmieniały i przenikały się regularnie. Rygor i porządek wiązał się natomiast z totalitaryzmami: niemieckim i radzieckim. Niegdysiejsza, głównie drewniana, zabudowa znikała zaś w wyniku wypadków i „wypadków” (tzw. pożary deweloperskie znane są od dawna), a współczesny chaos jest niejako zgodny z dziejami ulicy. Osobom poważnie myślącym o podtatrzańskiej tożsamości przeciwstawić można tych preferujących przestrzeń handlową ponad estetykę, drewnianym perełkom kwadratowe kamienice. Ze smutkiem natomiast czytać można było o antysemickich ekscesach międzywojnia, blokowaniu sklepów prowadzonych przez Żydów czy wręcz biciu ich klientów. Chaotyczny charakter miasta pokazuje jednak fakt, że na restauracyjnym raucie bawić się mógł prześladowany z prześladowcą.

krupówki

Krupówki, rok 1939 / źródło: www.fortepan.hu

Tak w zasadzie to pisałem na razie głównie o samym Zakopanym, a o Krupówkach jako książce niewiele. Hybrydowość jest widoczna i w samej narracji, nie tylko za sprawą dwuautorowości. Konstrukcja jest bowiem z grubsza chronologiczna, ale wiele tu wtrętów i anegdot, które linie czasowe przeskakują. Są jednak powiązane z tematem danego rozdziału lub jego myślą przewodnią, więc nie wadzą. Zresztą wtręty te są raczej krótkie. Mieszane odczucia u niektórych może budzić nieco akademicko-teoretyczny wstęp (choć Pożeracz lubi i docenia), ale reszta pisana jest już językiem przystępnym i lekkim. To właśnie za sprawą tej lekkości oraz wspomnianych anegdot, całość wypada atrakcyjnie i potrafi nawet wciągnąć. Dość powiedzieć, że przy okołoświątecznym niedoborze czasu przeczytałem książkę w wieczory dwa z hakiem. Cieszy też spora liczba dobrze dobranych zdjęć, ale chciałoby się obejrzeć je w większym formacie, może albumowym.

krupówki kolaż

© Bartek Solik

Piotr Mazik i Kuba Szpilka spisali się bardzo dobrze, a Krupówki to ciekawe spotkanie z frapującym miejscem. Jak dotąd, jak zapewne i większość z Was, reagowałem na tę ulicę mocno alergicznie, ale przy następnym pobycie (już niedługo, ha!) na pewno spojrzę na nie inaczej. A przy okazji kupię inną książkę tego duetu i może przeczytam w mniej niż dwa lata.

Jesteśmy jednak w górskiej miejscowości i bywa tu pod górę. Na dodatek Krupówki są mutującym galicyjskim gryfem, arogancko niezważającym na reguły i zasady. Ta arogancja wynikała najczęściej z nie­wiedzy, nieświadomości i prowincjonalnego zapóźnienia. To się trochę udziela. Nie brata się za darmo z hybrydą. Nasza ulica jest problemem.

Poprzedni

Smok, gwiazda i fallus, czyli motyw szatana w literaturze

Następne

Wolny i waleczny, czyli książkowo-blogowe podsumowanie roku 2019

2 komentarze

  1. Ja do Zakopanego nie mam zbyt daleko, ale po raz ostatni gościłem w tym mieście bardzo dawno temu. Natłok turystów sprawia, że jakoś mnie tam nie ciągnie, nawet gdy już jestem w Tatrach. Ale może trzeba się będzie się kiedyś przełamać i zwiedzić Zakopane, które ma przecież sporo do zaoferowania choćby z kulturowego punku widzenia.

    • pozeracz

      Ja na Krupówkach bywałem niejako z okazji i przymusu lokalizacyjnego. Ogólnie większość (jeśli nie wszystkie) dni spędzaliśmy na szlaku, ale czasem pogodowo czy też pamiątkowo tam zaglądaliśmy. Ale następnym razem chciałbym popatrzeć na tę ulicę innym okiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén