Jakoś tak się dziwnie składa, że po raz kolejny do Swietłany Aleksijewicz przywiodła mnie żona. Czarnobylska modlitwa trafiła do mnie podchoinkowo, a Czasy secondhand wypożyczyła mi żona w pełni samowolnie z lokalnej biblioteki. Pobocznym zbiegiem okoliczności jest jeszcze to, że w tym reportażu niezwykle ważne są i żony, i matki. Obie książki mają zaś ze sobą to wspólnego, że zostawiają człowieka z wieloma wrażeniami trudnymi do wysłowienia.
Czasy secondhand to w nie tyle reportaż, co ich zbiór. Jest to zbiór opowieści o wielu Rosjach. Pierwszy podział ma charakter polityczno-chronologiczny. Jest więc Rosja wojenno-ojczyźniano-bolszewicka, Rosja czasów radzieckich, czasu upadku ZSRR i rewolucji sierpniowej, a i w końcu Rosja bezwzględnego kapitalizmu. Wiele jest też tożsamości – Aleksijewicz daje głos pogardzanym sowkom (pogardliwe określenie na ludzi radzieckich), weteranom, protestującym, imigrantom, anty-imigrantom, kapitalistom, tęskniącym za Stalinem, nienawidzącym Stalina. Nie jest to raczej pełny przekrój pojelcynowskiej Rosji, ale wiele chyba nie brakuje. Ważne są też dwa podziały geograficzne – na Moskwę i resztę Rosji oraz na Rosję i byłe kraje sowieckie.
Ten wielogłos jest jednocześnie zaletą i wadą. Z jednej strony sprawia on, że Czasy secondhand to bardzo szerokie spojrzenie na Rosję. Aleksijewicz pozwala czytelnikowi spojrzeć na ten rozdarty kraj z wielu punktów widzenia, ale trzyma się raczej społecznych dołów. Jest tu co prawda spojrzenie na życie i samobójstwo pewnego radzieckiego generała, lecz nie o władzę tu chodzi, a o upadek imperium oraz bezsilność i rozpacz, które mu towarzyszyły. Są tu pojedyncze głosy tych, którym się powiodło, lecz stanowią one jedynie cichy aneks. Z drugiej strony ta wielość potrafi przytłoczyć i w oczywisty sposób odciąga od dogłębnej analizy. Momentami chciałoby się, by pewnym głosom lub motywom poświęcono więcej miejsca, przyjrzano się im dokładniej.
Aleksijewicz próbuje ułatwić czytelnikom zrozumienie Rosji i Rosjan, lecz – paradoksalnie – jednocześnie utrudnia to. Los masowo zwalnianych pracowników umysłowych zmuszonych do pracy fizycznej czy np. sprzedawania petów, wzrost przestępczości (matka z córką zmuszone przez mafię do przepisania na kogoś mieszkania i wywiezione do rozpadającej się chaty), reformy Gajdara i tym podobne pozwalają lepiej zrozumieć tych, którzy tęsknią za ZSRR i miłują Putina. Jednak opowieści wywożonych na Sybir, opisy tortur na wiernych aparatczykach, okrucieństwo systemu i wszechobecny strach od tego zrozumienia odciągają. Niektóre historie umykają logicznemu postrzeganiu – niezwykle brutalnie potraktowany przez NKWD urzędnik wraca do życia i pracuje jak gdyby nigdy nic w kolegą, który na niego doniósł. Naród rosyjski to w wielu aspektach jeden wielki paradoks.
Jest tu wiele historii, które wyrywają człowiekowi kawałki wnętrzności. I choć najtrudniej czyta się o losie dzieci (głód, tułaczka, choroby, katorżnicza praca), to w centrum tych najbardziej poruszających są kobiety – jako żony i matki. Okrucieństwo systemu, a potem jego upadek odciskają swoje piętno na mężczyznach, którzy bezsilni wobec tych zmian trzymają się resztki pozostałej im władzy, czyli władzy nad kobietą. Alkoholizm idzie w parze z przemocą domową, której z kolei towarzyszy… obojętność. Przeraża bezsilność, przeraża milcząca zgoda i powtarzalność. Niektórym kobietom udaje się uciec, ale w większości przypadków i tak nic dobrego je nie spotyka. Jedyna, która znalazła miłość i szczęście, zostałaby przez większość z nas uznana za wariatkę.
O Czasach secondhand można by pisać wiele – każda opowieść ma znaczący ładunek emocjonalny i skłania ku refleksji. Nie wiem, czy po lekturze jestem bliższy zrozumienia Rosjan. Na pewno lepiej ich poznałem, ale do zrozumienia mi daleko, o ile jest jeszcze możliwe. Wiem jednak, że trochę lepiej rozumiem mechanizmy i przyczyny tego, że i Polska jest teraz tak podzielona. Nie wiem, czy ta recenzja przekona Was do lektury, gdyż dobrze odzwierciedla mętlik w mojej głowie, ale zapewniam, że sięgnąć warto.
On nigdy nie zrozumie mnie ani mojej matki, bo ani dnia nie przeżył w Związku Radzieckim. Ja… mój syn… i moja matka… Każde z nas żyje w innym kraju, choć niby wszyscy w Rosji.
Justyna W. (Owca z Książką)
Prawdę powiedziawszy już dawno pogodziłam się z myślą, że nie zrozumiem Rosjan. Nawiązując natomiast do naszej rozmowy – tak, awansowało. Mam potrzebę dziwienia się. Pójdę poprzestawiać.
pozeracz
Potrzeba dziwienia się… Ładnie ujęte. Ja jestem człowiekiem ciekawskim i choć po kolejnym szalonym newsie mam wrażenie, że nic już mnie nie zdziwi, to jednak życiu i tak się zawsze udaje. Choć kawałek Łony i tak zawsze na czasie.
Wyspy Kultury
Czasem odnoszę wrażenie, że Rosję trudno poznać, a jeszcze trudniej zrozumieć. Nie oznacza to jednak, że nie przestaje fascynować.
pozeracz
Mam duży sentyment i sympatię do kultury rosyjskiej, miałem okazję poznać kilkoro Rosjan i miałem pozytywne doświadczenia. Historia to czasem straszny mechanizm.
A sam chciałbym tam po prostu pojechać.
Ambrose
Ach, jak dobrze jest mieć ukochaną osobę, która dzieli z nami pasję do książek. Twoja żona zapoznała Cię z prozą Aleksijewicz, moja dziewczyna oświeciła mnie kiedyś Célinem (sama go co prawda nie czytała, ale jak mi się niedawno zwierzyła, przypuszczała, że proza tego jegomościa przypadnie mi do gustu – i nie pomyliła się).
Aleksijewicz kusi mnie i ciekawi, tym bardziej, że jak dotąd nie miałem okazji obcować z jej twórczością. ZSRR i jego spuścizna to sprawy ogromnie zajmujące i interesujące, dlatego mniemam, że prędzej czy później sięgnę po dzieła białoruskiej noblistki.
pozeracz
Koniecznie, koniecznie. Choć to dzieła, która trzeba sobie dawkować. Bardzo ważne, ale trudne do przetrawienia.
A co ukochanej osoby – tu akurat zadziałało nie tyle znajomość Aleksijewicz, a po prostu książkowe wyczucie i wsłuchanie w moje gadanie. Ale czytanie jest dzielone – główną osią styczną jest zaś Murakami.