Czytając książkę, której recenzję będzie się pisało, już w trakcie lektury powolutku zbiera się myśli, argumenty i tym podobne. Czasem trudno dobrać klucz do interpretacji, a w innych przypadkach wystarczy do tego przypadkowe niemal skojarzenie. Gnoza Michała Cetnarowskiego przetrąciła mnie na inne tory asocjacyjne wspomnieniem o pewnym izotopie. Wybaczcie pewną ogólnikowość, ale przecież nie mogę wszystkie zdradzić od razu – w końcu wstęp ma zachęcić do lektury. No i zawsze możecie na tytuł wpisu rzucić okiem.
Bezmyślność ludzkości dwudziestego i początku dwudziestego pierwszego wieku nie obeszła się bez konsekwencji. Niezaprzeczalność dewastacji Ziemi w końcu dotarła do konsumenckich mas zdecydowanie za późno i nawet ona nie doprowadziła do poważnych zmian w stylu życia. Korporacje zyskały jeszcze większą władzę, sztuczne inteligencje ułatwiły rządom kontrolę nad obywatelami, a wirtualne rzeczywistości pogłębiły eskapizm. Matylda należy do jednego z anarchistycznych soborów, których celem jest pomszczenie zbrodni poczynionych Gai. Maskując swe poczynania przed Systemami, przygotowuje się do kolejnej akcji.
Gdy ponad trzy lata temu pisałem o Bestii najgorszej, rozważania swe rozpocząłem od stylu Michała Cetnarowskiego. Gnoza nie jest co prawda tak skondensowana, jak opowiadania zawarte w tamtym zbiorze, ale i tu nie da się pominąć pochwał dla pióra autora. Powieść pisana jest z perspektywy młodej, buntującej się Matyldy, która jest otrzaskana we wszelkich kwestiach technologicznych, ekologicznych i inwigilacyjnych. W jej najeżonym growym, internetowym i socialmediowym słowotwórstwem idiolekcie czuć rzutkość jej myślenia, a jednocześnie stanowi on niebłahy element świata przedstawionego. Nie brak tu jednak i opisów, które określić można poetyckimi i nie przesadzić za bardzo. Nasilenie tej właściwości da się zaobserwować zwłaszcza w okolicach sekwencji finałowej i tego, co protagonistka tam napotyka. Ciekawym zabiegiem jest okraszenie całości wyimkami z poezji tworzonej przez AI.
Pora w końcu rozpisać się o skojarzeniowych ścieżkach wspomnianych we wstępie. W pewny momencie powieści na marginesie wspomniany zostaje izotop hel-3 i od tego momentu Gnoza stanęła w porównawcze szranki z recenzowanym na blogu Helem 3 Jarosława Grzędowicza. Im dalej w czytelniczy las się zagłębiałem, tym więcej paralel z tekstu się wyłaniało, gdyż są to książki u podstaw podobne, ale jednocześnie diametralnie różne. Za pierwszy przykład posłużyć może wspomniany wyżej świat przedstawiony. Są one zbliżone do siebie pod kątem pesymistycznego wydźwięku i korporacyjnego tryumfu z inwigilacją w pakiecie, lecz u Cetnarowskiego osoby o zapatrywaniach ekologicznych działają w cyfrowym podziemiu, a u Grzędowicza to korporacje jakimś cudem wprowadziły zielony terror. Prozaiczną i niekoniecznie znaczącą różnicą jest zaś płeć protagonisty.
Porównania można także poczynić w zakresie konstrukcji fabuły. Gnoza bowiem wpisuje się bowiem w znany schemat nieświadomość-inicjacja/przygotowanie-końcowa konfrontacja. Innymi słowy: bohater wiedzie swoje „normalne” życie, z którego zostaje wyrwany, by zostać uświadomionym oraz/lub przygotowanym do czegoś ważnego, a na koniec następuje rozwiązanie konfliktu. Kluczowa różnica natomiast jest taka, że u Grzędowicza etapy te zdawały się być niemal zupełnie od siebie oderwane, a finał (mimo, że efektowny) był zupełnie od czapy. Natomiast u Cetnarowskiego poszczególne kroki fabularne zazębiają się ze sobą i wszystko zdaje się zmierzać do zaplanowanego zakończenia. Nie można też nie wspomnieć o sygnalizowanej przez tytuł głębszej warstwie powieści, czyli oparciu historii o filozoficzne starcie Ducha z Rozumem w skali kosmicznej. Jest to zdecydowanie wartość dodana i dająca materiał do przemyśleń oraz arcyciekawe antagonistę.
Mam nadzieję, że Michał Cetnarowski nie będzie miał mi za złe recenzji po części porównawczej. Zresztą i bez tych skojarzeń Gnoza byłaby po prostu bardzo solidną powieścią science fiction. Przemyślana wizja świata wsparta dynamiczną warstwą językową oraz sprawnie poprowadzoną fabułą gwarantują frapującą lekturę. Natomiast warstwa filozoficzna wzbogaca ją dodatkowo. Podobnie jak hipnotyzująca okładka.
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu…
Gnoza rozkminiana była i tu:
Czuła się obnażona, poddana pod władzę cudzego spojrzenia, pozbawiona wszelkich wtyczek sabatu, pozwalających choć trochę zmylić wszechobecne rejestratory Marszałka, spijającego dane ze Szpitali, Szkół, Urzędów i w ogóle każdego z ośrodków działających pod samodzielną SI, do których miało dostęp Państwo.
Ambrose
Ech, Mr. Cetnarowski, ech, wydawnictwo Powergraph, chciałoby się westchnąć. Ta oficyna zajmuje jedno z czołowych miejsc, jeśli chodzi o książki, które chciałbym przeczytać, a po które jeszcze nie sięgnąłem. Nie wiem z czego to wynika, ale na usprawiedliwienie mogę napisać, że dzisiaj nabyłem 5 ebooków Wita Szostaka (a w 3 pozycje papierowe zaopatrzyłem się kilka miesięcytemu), więc chociaż za tego autora może uda mi się zabrać w stopniu mnie zadowalającym 🙂
P.S. Polecam akcję ArtRage „Wit Szostak„.
pozeracz
Ach, Wit Szostak to zdecydowanie autor, którego warto poznawać szeroko. Czytałem już kilka jego książek i za każdym razem byłem wysoce ukontentowany.
łowczyni słów
Swego czasu wchłonęłam inną książkę tego autora, zwłaszcza postać zawadiackiej Cyfral, która na przekór podstępnym zmowom wszelkich złowieszczych cyfr postanowiła stać się najbezczelniej, najnieoczekiwaniej…najzwyklejszym chochlikiem. Takie małe wróżki ex machina są jak szczypta szafranu w potrawie- mogą nieźle namieszać.
pozeracz
Dzwoneczek się kłania 😉
A Cyfral to u tego drugiego autora. Akurat cykl z udziałem rzeczonej Cyfral do gustu przypadł mi tylko w tomie pierwszym – im dalej czytałem, tym bardziej rozczarowany byłem.
łowczyni słów
Chodziło mi od razu o Grzędowicza. Co do „Gnozy”- cóż, muszę przyznać iż nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się z równym zainteresowaniem czytać recenzji książki, której zdecydowanie nie chciałabym przeczytać;)
pozeracz
O, a czemuż to byś nie chciała?
łowczyni słów
Nie w moim guście
pozeracz
No to teraz mam misję specjalną: rozpracować, jakie dokładnie to gusta.
łowczyni słów
Przemyślałam tę kwestię i nie podoba mi się tytuł- nawiązuje do przedziwnej filozofii która bardzo brzydko dzieliła zjawiska na materialne i niematerialne, w tych pierwszych upatrując źródeł wszelkiego zła. Wiadomo natomiast że jest raczej na odwrót- materia to nieme narzędzie zła dużo gorszego, „imponderabilnego”, sama będąc zatem zupełnie niewinną. Gdy widzę jak błąd logiczny wyziera do mnie już z okładki, boję się pomyśleć co może wychynąć zza rogu:D
pozeracz
Tak, tak. Wiem, czym była gnoza. Ale nazywanie jej błędem logicznym i to jeszcze wiązanie tego z samym słowem zakrawa na, delikatnie rzecz ujmując, przesadę. Czy jak w tytule książki będzie słowo „wojna” to też z miejsca odpada, bo wojna jest zła i bolesna?