"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Złodzieje rowerów i Petarda, czyli „Jesień pod muchomorem” Poli Styx

Pisanie o kontynuacjach czasem sprawia trudności. Z jednej strony można odwoływać się do poprzedniego tekstu i porównywać aspekty, ale pojawia się problem z wspominaniem o fabule bez spoilerów czy też walka z obawą o pisanie jeszcze raz tego samego. Spoilerowych strachów dawno się wyzbyłem: jeśli ktoś czyta recenzje kontynuacji, musi być na nie gotowy i tyle. Jesień pod muchomorem Poli Styx na szczęście pod tym kątem stanowi odpowiednią mieszankę podobieństw i różnic, by pisanie problemów nie powodowało.

jesień pod muchomorem

Życie w mieście matki Nerona toczy się swoim nieśpiesznym tempie, a w Instytucie Badań Empirycznych nad Kanibalizmem nadal prężnie działa Henryka Engel. Ekscentryczna badaczka z solidną dawką samozadowolenia kontynuuje drogę na akademicko-towarzyski szczyt i by to osiągnąć planuje przejęcie władzy nad miejscowym stowarzyszeniem feministycznym. Jej spokój zakłóca jednak kradzież ulubionego roweru i poczucie, że ktoś ją śledzi (czyżby kanibale?). Berta, instytutowa sekretarka, kontynuuje opiekę nad niezbyt moralnie przygarniętym Czesiem oraz związek z przyrodę i teorie spiskowe miłującym Franzem Karlem. Jednak do gry wchodzi były właściciel psinki, nieco paranoiczny (choć nie bez kozery) dziennikarz. Kolejny mroczny plan w życie wprowadza zaś Zuzanna, której pisarska kariera stanęła w miejscu po części za sprawą niejakiego Juliana Petardy, seryjnie produkującego bestsellery.

Jesień pod muchomorem jest kontynuacją Powieści (anty)feministycznej z mięsem w tle, ale podobnie jak i ona stanowi zamkniętą całość. Powraca większość głównych postaci, ale bezpośrednio kontynuowany jest w zasadzie tylko wątek Czesia. Zmianie nie uległa forma – nadal mamy do czynienia z namnożeniem narratorów. Czytelnicy znów mogą obserwować akcję z perspektywy wielu postaci, część z których pojawia się tylko raz. Przykładem jest tu zapętlony wątek skradzionego roweru, który w zabawny sposób ukazuje przypadki rządzące ludzkimi powiązaniami, ale poza tym nie wnosi wiele. Przewija się w tle opowieści, ale pozostaje w zasadzie poza nią, przez co sprawia wrażenie niedopasowanego. Podobnie jest z wyimkami z bloga/pamiętnika Bianki. Doktorantka wybyła na badania terenowe do Afryki, a jej perypetie nie są powiązane z tym, co dzieje się w mieście matki Nerona. Odnieść można wrażenie, ze autorka po prostu nie chciała bezwzględnie porzucić postaci, która w poprzedniej książce odgrywała ważną rolę. Odrębność dwóch wspomnianych wyżej wątków jest tym bardziej widoczna, że losy pozostałych postaci przeplatają się i kulminacje swe sensowne znajdują.

jesień pod muchomorem

Recenzję poprzedniej książki podsumowałem stwierdzeniem o zapewnieniu odpowiedniej dawki śmiechu i refleksji. Jesień pod muchomorem także sprawdza się w tym zakresie. Co prawda światek akademicki stanowi teraz jedynie przypis do fabuły, ale w zamian pod lupę wzięty zostaje wycinek branży wydawniczej. Pola Styx nadal też z przymrużeniem oka ukazuje paradoksy oraz absurdy dużego europejskiego miasta oraz jego mieszkańców (choć raczej tych ze sfer wyższych [aczkolwiek nie tych najwyższych]). „Dostaje się” dietom, modom, sztuce współczesnej i tym podobnym. Warto jednak podkreślić i powtórzyć: nie jest to złośliwość ze strony autorki, trudno tu dopatrzeć się wrogości i jadu – autorka mierzy raczej w ludzką hipokryzję i oportunizm. Wszystko to jest utrzymane w odpowiednim tomie, a satyry ostrze z wyczuciem kłuje. Mieszane odczucia budzi natomiast zakończenie wątku Zuzanny i Juliana Petardy (plan Zuzanny wypala, autor bestsellerów zostaje publicznie upokorzony ), którego moralna wątpliwość nie jest zła sama sobie, ale – znów – nie przystaje do reszty.

Jesień pod muchomorem Poli Styx to dobra kontynuacja niezłej powieści. Jest to literatura humorystyczno-obyczajowa w lekkim, satyrycznym wydaniu. Mimo drobnych niedostatków konstrukcyjno-fabularnych widoczny jest postęp w porównaniu poprzednim tomem, a lektura i tak rozrywkę zapewnia odpowiednią. Jeśli szukacie kilku godzin odprężenia wzbogaconego o odrobinę refleksji, sięgajcie śmiało.

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu

jesień pod muchomorem


Choć zaproszeni na imprezę goście uchodzili za światowych i dystyngowanych, to w okolicy bufetu panowała uniwersalna darwinistyczna zasada: kto szybszy, tego talerz bogatszy. Najbrutalniej los obszedł się z pasjonatkami skomplikowanych diet. Zanim dopytały się personelu, czy aby jakaś potrawa nie zawiera mleka, zboża, czerwonych owoców czy chromu, wyboru praktycznie już nie było.

Poprzedni

Dla przyjemności i z przyjemnością, czyli wywiad z Anna Karczewską z Książki kupuję kameralnie

Następne

Nietoperz z Archipelagu, czyli „Nowa Fantastyka 09/19”

7 komentarzy

  1. Hmm przerażająca okładka, boję się zawartości ale to kontynuacja wiec mało prawdopodobne, że po nią sięgnę…

    • S.

      Z pani bloga wynika, że ostatnio przeczytała pani i zrecenzowała 600 stronicową książkę o Ch. Mansonie, a przeraża panią kura siedząca na rowerze, która zapowiada bezkrwawą satyrę ? 😉

  2. Brzmi ciekawie, podobnie zresztą jak poprzednia książki autorki. Pisanie takich humorystyczno-ironicznych powieści wcale nie jest sprawą łatwą i przyznaję, że coraz mocniej kusi mnie, by sprawdzić jak radzi sobie z tym Pola Styx.

    • pozeracz

      Jeśli szukasz lekkiej satyry z nieco karykaturalnymi postaciami, to nie powinieneś się zawieść.

  3. „Jesień pod muchomorem” to nieźle napisana kontynuacja, a często się zdarza, że kolejne części nie dorównują poprzednim. Tu jednak całość może stanowić odrębną historię, którą czyta się naprawdę przyjemnie, a Autorka nadal bawi i zaskakuje czytelników swoim świetnym, ale bardzo wyważonym humorem. Zdecydowanie warto! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén