"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Nadkruszony brylant, czyli „Olga i osty” Agnieszki Hałas

We wstępach do recenzji wspominałem czasem o zjawisku powieści chodzącej za czytelnikiem. Są bowiem takie książki, które w przeróżnych dyskusjach, polecankach i innych (nie)postanowieniach powracają nieustannie i czają się na karku niżej podpisanego. Olga i osty to jeden z takich właśnie przypadków. Miała ona bowiem premierę w roku 2016 roku, czyli krótko po początku blogowej kariery (hue, hue) Pożeracza, co oznaczało załapanie się na pierwszą falę zachwytów, ochów oraz achów. Potrzeba jednak było aż lat sześciu oraz charytatywnie zakupionego egzemplarza z autografem, by tekst ten powstał.

olga i osty okładka

Olga Pańkowska próbuje wieść normalne, spokojne życie mimo tego, że los rozdał jej niezbyt mocne karty i łaskawy nie był. Odejście ojca i towarzyszące mu poczucie winy, choroba i śmierć matki, niezbyt dobre stosunki z bratem czy też umiarkowane powodzenie w zakresie zawodowym odcisnęły swe piętno na nieśmiałej kobiecie. Więc gdy pewnego dnia ratuje poparzonego kota i trafia do baśniowego świata, interpretuje to jako szansę na odmianę życia na lepsze, na przygodę. Jednak szybko okazuje się, że to tylko początek do niekoniecznie bajkowej drogi przez czas i życiorysy.

Zaczynając rozważania od ogółu, nie da się nie zacząć od stwierdzenia, że Olga i osty to powieść o złożonej, zmyślnie zaplanowanej konstrukcji. Nie brak tu przeskoków chronologicznych, zmian narratora, fragmentów zmieniających postrzeganie wcześniejszych wydarzeń i wzajemnego zachodzenia na siebie historii poszczególnych postaci. Pod kilkoma względami przypomina pod tym względem Niepełnię Anny Kańtoch (która zresztą redagowała książkę niniejszą), lecz o ile w tej drugiej czytelnik ma do czynienia z pętlą bez wyrazistego finału, to dzieło Agnieszki Hałas ma nieco bardziej tradycyjny finał. Obie jednak pozostawiają odbiorcy niemało pola do interpretacji zakończeniu lektury. Warto też napomknąć o baśniowych elementach kompozycji i znaczących elementach charakteru protagonistki. Autorka przywołuje w powieści rozprawę Bruno Bettelheima zatytułowaną Cudowne i pożyteczne, która to jest poświęcona psychologicznej interpretacji baśni i ich przydatności w terapii psychologicznej dzieci. Obeznani w temacie mogą więc użyć tego klucza, lecz i dla laików są tu też popkulturowe podpowiedzi interpretacyjne – jak na przykład bezpośrednie nawiązania do animowanych arcydzieł studia Ghibli.

oset rycina

Jacob Sturm / Deutschlands Flora in Abbildungen, 1796

Olga i osty to także kunsztownie napisana opowieść o kwestiach trudnych i bolesnych. Piękno kryje się przede wszystkim w stylu autorki, który – jak to często bywa – najlepiej uwidacznia swą liryczną stronę w opisach. Zaobserwować można zwłaszcza wiele metafor i porównań roślinnych (np. „… wściekłość, gniotącą za mostkiem jak kolczasty kłąb”), co zgrabnie i zapewne nieprzypadkowo zgrywa się z tytułowym motywem. Jeśli zaś chodzi o te ciężkie tematy, to czytelnik napotka ich tu szerokie spektrum: samookaleczenie, depresja, toksyczni rodzice, zaburzenia odżywiania… Wrażliwych czy po prostu empatycznych odbiorców czeka wiele momentów bolesnego współodczuwania. Momentami można wręcz odnieść wrażenie, że natężenie traumy na jedną grupkę osób jest tu zbyt duże. Agnieszka Hałas nie szczędzi wykreowanym przez siebie postaciom ani też odbiorcom cierpienia, lecz nie pozostawia ich zupełnie bez nadziei. Zresztą baśniowa warstwa ma przecież służyć za medium leczące.

Wszystko to nie oddziaływałoby tak mocno na czytelników, gdyby nie kreacja postaci. Choć do powieści Agnieszki Hałas można mieć pod tym względem pewne zarzuty (o których za chwil parę), to jej siłą jest też łatwość, z jaką można odnaleźć się w przedstawionych w niej sytuacjach. Trudno bowiem znaleźć osobę, która nie doświadczyłaby w swym życiu sytuacji trudnych, nie zmagałaby się z kompleksami i miała przy tym idealne relacje z rodziną. Jednocześnie to właśnie w tych trudnych sferach kryje się pęknięcie wspomniane w tytule, czyli wątek Dominika, a tak właściwie jego małżeństwa z Różą. Nie będę tu w szczegóły wchodził, by nie spoilerować (ale chętnie podyskutuję, jeśli chętne osoby się znajdą), ale jest tu tak wiele elementów problematycznych i krzywdzących, że nie da się o nich nie wspomnieć. Są one tym bardziej widoczne, że wyróżniają się negatywnie na tyle prześwietnej poza tym opowieści.

agnieszka hałas

© Adam Rotter / www.adamrotter.pl

Olga i osty to zdecydowanie jedna z najlepszych polskich powieści ostatnich lat i to nie tylko w fantastycznym gatunku. Powieść Agnieszki Hałas sprzyja wielokrotnym i zróżnicowanym odczytaniom dzięki złożonej, przemyślanej konstrukcji. W zakresie kreacji postaci można co prawda napotkać pewne zgrzyty, ale i tak doradzałbym każdemu przeczytanie książki, by sprawdzić własny odbiór tych wątków.


Olga i osty zakwitła także tu:

Leżałam, obracając w ustach te ostatnie kwadranse jak pastylkę od kaszlu, ssaną powoli, żeby starczyła na jak najdłużej.

Poprzedni

Obawy rozwiane, czyli „Network Effect” Marthy Wells

Następne

Zepchnięte przez prąd, czyli „Hood Feminism” Mikki Kendall

4 komentarze

  1. Luiza

    O, zaintrygowałeś.
    Czasem (często?) wydaje się, że to książka wybiera czytelnika ; )

  2. Zachęcanie przez prowokację (sprawdź czy mam rację) – sprytne. Czuję się zaintrygowany i skory do przekonania się czy Twe zarzuty są słuszne 🙂

    • pozeracz

      Sprawdź koniecznie, bo według mnie – mimo zarzutów – to książka bardzo warta uwagi i czasu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén