"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Obawy rozwiane, czyli „Network Effect” Marthy Wells

Oto kolejna recenzja, w której przywoływać muszę wydawnictwo Tor. Przepraszam, o osoby czytające wpis niniejszy, lecz inaczej się nie da. Bowiem to właśnie rzeczone wydawnictwo rozdawało swego czasu pierwsze cztery części cyklu. Tamte nowele zrobiły na wrażenie zdecydowanie pozytywne, które w połączeniu z podstępnie wszczepioną mi wdzięcznością (dworuję sobie, oczywiście) zachęciły mnie skutecznie do zakupu Network Effect, czyli pierwszej pełnowymiarowej powieści w cyklu.

murderbot network effect

Czasem bywa tak, że maść dość pracy i ludzi, chcesz tylko pooglądać swoje ulubione serialu, a tu nagle przychodzi szef i zleca robotę na wczoraj. Czasem bywa tak, że jest się przy tym świadomą, morderczą maszyną stworzoną z myślą o destrukcji. Najgorzej zaś bywa, gdy w trakcie misji porwani zostają współpracownicy (nie przyjaciele, zdecydowanie nie przyjaciele), a inny także zdecydowanie nie przyjaciel prosi o bardzo pilną pomoc. Wtedy trzeba wybierać pomiędzy bezczynnością a drastycznym, bardzo drastycznym działaniem.

Nie będę się silił na wielką oryginalność i zacznę od odpowiedzi na pytanie, które dla znających pierwsze cztery części najważniejszym będzie: jak Martha Wells poradziła sobie w pełnym wymiarze powieściowym? Śpieszę więc zapewnić, że Network Effect to po prostu więcej starego, dobrego Murderbota. Miast koncentrować się na jednym epizodzie i budować wokół niego fabułę noweli, tym razem autorka po prostu wykorzystała motyw początkowo nieznanego zagrożenia i z niego wywiodła opowieść bardziej rozbudowaną. Nadal jest to jednak historia zwarta i w zasadzie nie wymagająca od czytelnika znajomości części poprzednich. Nie ma tu też przesady w żadną z fabularnych stron – zachowana zostaje równowaga pomiędzy akcją, a momentami wytchnienia. Nie brak tu retrospektyw, które ułatwić mogą wskakującym na głęboką wodę i zaczynającym od piątej przygody, lecz nie zaburzają one fabularnej płynności. Dłuższe sceny z przeszłości służą bowiem dodawaniu głębi charakteru głównego bohatera i dają tło dla niektórych jego decyzji, zaś krótkie wspominki przypominają kluczowe wydarzenia z nowel.

murderbot latvia

Źródło: artstation.com/andisreinbergs

Najmocniejszą stroną Network Effect jednak pozostaje sam Murderbot. Pierwszoosobowa narracja pozwala czytelnikom śledzić rozwój osobowości protagonisty. Autousamodzielniony bot nadal pozostaje niezgrabny w relacjach z ważnymi dla niego osobami, wysoce krytyczny wobec innych i (przede wszystkim) siebie oraz mocno aspołeczny, lecz zdecydowanie widać zachodzące w nim zmiany. Martha Wells wykorzystała dłuższy format, by ukazać jego wewnętrzne rozterki i dylematy związane z rodzącymi się w nim uczuciami, przywiązaniem do „jego” ludzi. Widać to zwłaszcza w sytuacjach, gdy jego wewnętrzny monolog rozmija się z zachowaniem lub gdy próbuje używać zastępczych słów, by spróbować ukryć swe uczu… impulsy znaczy się. Jak to wyraził sam główny bohater: „Ugh, emotions”. Ciekawie się obserwuje to zwłaszcza na przykładzie relacji z innymi syntetycznymi formami życia – ARTem, sztuczną inteligencją kierującą statkiem badawczym, czy też dopiero co wyzwolonym botem.

Jak wspomniane było powyżej – cała historia toczy się płynnie, a autorka umiejętnie przeplata fragmenty przyspieszenia fabuły tymi spokojniejszymi. W scenach akcji wykorzystuje nie tylko możliwości samego Murderbota, ale też stara się korzystać z technologicznych czy też kosmicznych sposobności na dodanie im pomysłowości. Nadal bywa też okrutna dla swego protagonisty, który kontynuuje chlubną tradycję kolekcjonowania uszkodzeń, resetów i innych destrukcji mechanicznych. Jeśli zaś miałbym szukać dziury w całym, to za słabszą stronę czy też potencjalne pole do poprawy uznałbym antagonistów. Przy tak wyrazistym głównym bohaterem tym wyraźniej dostrzega się nijakość sztampowych korporacyjnych złoli z części poprzednich. W Network Effect zagrożenie jest co prawda na pewien sposób oryginalne, ale niestety w tej niekonwencjonalności bezosobowe. Innymi słowy: czekam na adwersarza, który będzie miał choć połowę charakteru SecUnitu.

Nie będzie chyba zaskoczeniem, gdy napiszę: Network Effect to udane przeniesienie Murderbota w wymiary powieściowe. Umiejętnie skonstruowana fabuła pozbawiona dłużyzn i wzbogacona ekscytującymi scenami akcji oraz zachowanie specyficznego uroku protagonisty zapewniają wysoce satysfakcjonującą rozrywkę. Podobnie zresztą uznali bywalcy Worldconu oraz członkowie organizacji Science Fiction and Fantasy Writers of America, gdyż powieść wygrała Hugo oraz Nebulę. Tym bardziej nie rozumiem, czemu nikt nad Wisłę tych książek jeszcze nie ściągnął…

You know that thing humans do where they think they’re being completely logical and they absolutely are not being logical at all, and on some level they know that, but can’t stop? Apparently it can happen to SecUnits, too.

Poprzedni

Ważkość marginesu i pamięć przedmiotów, czyli „The Empress of Salt and Fortune” Nghi Vo

Następne

Nadkruszony brylant, czyli „Olga i osty” Agnieszki Hałas

2 komentarze

  1. Aj, nęcisz Panie, nęcisz, by zmierzyć się z tym cyklem. Najbardziej intryguje mnie wątek związany z samoświadomością sztucznej inteligencji. Czy impulsy mogą być uczuciami? I jak wyglądałaby droga, by do czegoś takiego w istocie doszło? Bardzo ciekawi mnie, jak to zagadnienie ukazała Martha Wells.

    • pozeracz

      Hmmm… Robot głównie próbuje wypierać te impulsy i broń borze nie nazywa uczuciami. Ale proces jest tu ukazany głównie przez stopniową zmianę podejścia do niektórych osób – podstępnie tworzące się przywiązanie 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén