Nie kuszą mnie autografy, ni trochę. Owszem, osobista dedykacja od lubianego czy też podziwianego autora miłym akcentem być może, ale w większości przypadków jest to dla mnie sztuka dla sztuki i trochę przejaw niezbyt szkodliwej odmiany kultu jednostki. Jednak nawet ja nie potrafię się oprzeć przecenionemu egzemplarzowi kolejnego tomu serii, którą i tak chciałem przeczytać. I to w dodatku znalezionemu w londyńskiej Forbidden Planet. Tak, Szepty pod ziemią, towarzyszyły mi nawet rzeczonym metrze. A Wy potowarzyszcie mi tutaj.

szepty pod ziemią

Detektyw Grant liczył, że w końcu będzie mógł się zająć prawdziwą pracą detektywistyczną. Nieznany mężczyzna z ranami kłutymi został znaleziony martwy na torach stacji Baker Street, a wszystko wskazuje na to, że w sprawę zamieszana jest magia. Ofiara okazuje się być synem amerykańskiego senatora i nim ktokolwiek zdąży wymówić „międzynarodowy incydent”, agentka FBI Kimberley Reynolds już komplikuj żywot Granta. Głęboko pod Londynem, w mrocznych tunelach metra, wśród zakopanych rzek i wiktoriańskich kanałów, rozbrzmiewają szepty zemsty dochodzące zza grobu.

Szepty pod ziemią to doskonały przykład na to, że w przypadku cykli czasem starcza prosty przepis: więcej tego samego i ciut nowego. Główny bohater nie jest już kompletnym żółtodziobem, ale nadal pewną nieporadność musi nadrabiać sprytem i spostrzegawczością. Musi też (i nie tylko on) mierzyć się z konsekwencjami wydarzeń z tomów poprzednich i choć stanowi to wątek poboczny, to przykłada się do rozwoju postaci. Znów też (w tym przypadku niestety) ciekawiej wypadają postaci powiązane z magicznym (pod)światkiem. Może to być po części kwestia tego, że to część nadprzyrodzona stanowi wyróżnik tej wizji Londynu, ale jest to odczuwalne.

rzeki londynu komiksy

Są i komiksy…

Całkiem nieźle wypada też sama fabuła. Nie jest to może żadna misternie tkana intryga, ale dochodzenie prowadzone przez Granta et consortes śledzi się z przyjemnością. Nie da się jednak zaprzeczyć, że poczucie zagrożenia było w tej książce mniej wyraziste i końcowa konfrontacja nie wypadała tak efektownie, jak w kulminacyjnych scenach poprzednich tomów. Zamiast tego finał był spokojniejsze, przez co Szepty pod ziemią sprawiają wrażenie pomostu między przedstawieniem głównych postaci i międzytomowego zagrożenia (Człowiek Bez Twarzy) w poprzednich tomach a konfliktem z nimi, który z pewnością pojawi się w kolejnych tomach.

Nadal też jedną z głównych ról odgrywa sama stolica Anglii — tym razem zgodnie z tytułem główną rolę odgrywa metro, ale i na drugim planie ciekawostek nie zabraknie. Szepty pod ziemią dają czytelnikom szansę zapoznać się na przykład ze specyfiką pracy British Transport Police i specyfiką londyńskiego systemu komunikacji zbiorowej w jego odmianie podziemnej (np. fascynujące „fałszywe” budynki). Dodatkowym smaczkiem dla miłośników popkultury — zwłaszcza tej z Albionu — będzie niemała liczba nawiązań. Nie potrzeba nawet wielkiej uważności, aby wyłapać odniesienia do Pratchetta, Doctora Who czy też Władcy Pierścieni.

ben aarovonovitch

Co prawda Szepty pod ziemią obniżyły nieco natężenie starć końcowych, ale i tak okazały się być lekturą satysfakcjonującą. Zabawny, dający się lubić główny bohater w połączeniu z urokliwym klimatem magią podszytego Londynu i zaglądaniem pod podszewkę niemagicznych jego aspektów zapewniają kilkugodzinną, pełną atrakcji wyprawę za Kanał Angielski.

– Ale ty jesteś nudziarz. Myślałby człowiek, że gliniarz, który jest czarodziejem, okaże się ciekawszy. Harry Potter nie był taki nudny. Założę się, że Gandalf potrafi pić pod stołem.
Pewnie miała rację, ale nie pamiętam, by Hermiona kiedykolwiek tak się schlała, żeby Harry musiał zatrzymać miotłę przy Buckingham Palace Road tylko po to, by jego przyjaciółka mogła zwymiotować do rynsztoku.