Jeśli ktoś szukałby serii wydawniczej, która pokazuje jak różnorodna potrafi być fantastyka, to Uczta Wyobraźni nadaje się do tego idealnie. Nie żeby w Polsce w ogóle ukazywało się zbyt wiele takich serii, ale to już insza inszość… Wracając zaś do sedna, napotkać tu można naukowo nasycone Ślepowidzenie, futurystycznie pokręcone TV Ciał0, grozą trącącą Tonącą dziewczynę, ale i poetyckie opowieści Sofii Somatar. Swego czasu dałem się oczarować Cudzoziemcowi w Olondrii, więc nic dziwnego, że nadeszła i pora na Skrzydlate opowieści.
Tag: fantasy Page 1 of 2
Niecierpliwość mą trudno przykładać do innych niecierpliwości. Gdy pisałem o poprzedniej części (pod)cyklu o Karmazynowej Gwardii, napomknąłem o dwuletnich przerwach między czytaniem poszczególnych części, ale niecierpliwość ma czytelnicza wzięła górę i okres ten skróciłem znacznie. Może to kwestia tego, że to finał tej ścieżki fabularnej? Może fakt, że czekało już grzecznie na półce i kusiło? Cóż, znaczenie ma to pomniejsze – ważne jest to, że zawitał tu Assail.
Postanowienia wewnętrzne (w odróżnieniu od tych publicznych) mają taką zaletę, że można się nimi pochwalić wtedy, gdy już je spełnimy. Jakiś czas temu podjąłem zamiar dokończenia napoczętych serii obiecujących, a na pierwszy ogień poszedł w Polsce pokrzywdzony Daniel Abraham. Pierwszą część cyklu The Dagger and the Coin czytałem około dziesięć lat temu, więc trochę mi zeszło nim się z The King’s Blood zabrałem. Poniżej zaś przeczytać możecie, co z tego wynikło.
Wstępy do wpisów o książkach Terry’ego Pratchetta, zwłaszcza tych ze Świata Dysku, mógłbym napisać tak długie jak zwyczajna recenzja. Postaram się jednak być zwięzłym. Nie jest to łatwe, gdyż fantastyczna literatura Anglika towarzyszyła mi od samych początków mego czytelnictwa. Od pewnego momentu czytałem na bieżąco wszystko, co wychodziło, ale kilka kąsków zostawiałem sobie, gdyż… chciałem, żeby ta seria nigdy się nie skończyła. Niedawno stwierdziłem jednak, że przecież koniec może oznaczać początek czytania ponowionego. I dlatego dziś na blogu goszczą Ruchome obrazki, czyli ostatnia (z wyłączeniem podserii o Tiffany Obolałej) z nieczytanych.
Przy dobieraniu pisaniem parających się rozmówców kieruję się niemądrą zasadą: wybieram wyłącznie osoby, który twórczość lepiej lub gorzej poznałem. Robert M. Wegner był na mym celowniku od dawna, ale w jego przypadku reguła została wyegzekwowana w maksymalnym wymiarze. Mówiąc zaś prosto: chciałem z twórcą Meekhanu rozmawiać dopiero po przeczytaniu całości cyklu. Zacząłem w styczniu 2017 roku, skończyłem w lutym roku obecnego, pora więc przyszła na wywiad.