Przyznam zupełnie szczerze i bez ogródek – wpis niniejszy powstał po części dlatego, że nie mam zbyt wiele czasu na czytanie ni pisanie. O pierwszym możecie nie wiedzieć, ale drugie widać wyraźnie po aktywności na blogu. Ostatnio zajmuję się głównie wspomaganiem, organizowaniem i promowaniem zbiórki pieniędzy dla Julii, siostrzenicy żony. Jednak niedoczas to nie jedyny powód. Drugi jest bowiem taki, że po prostu lubię wyszukiwać oraz zachwycać się ich urokiem i zadziwiać cudacznością. Innymi słowy: dziś pora na staroszkolne okładki w sosie fantasy.
Tag: fantasy
Bardzo rzadko decyduję się na recenzje książek, które będę mógł czytać wyłącznie w formie cyfrowej. Nie wynika to zachłanności, chęci zapełnienia regału czy innej fanaberii, a ze względów osobniczych. O ile praca pełnoetatowa przed monitorem oczu mi zbytnio nie nadwyręża, to czytanie dużych ilości czystego tekstu męczy wyjątkowo szybko. Opowieści niesamowite stały się wyjątkiem od tej reguły z dwóch z względów – stanowią część projektu wydawniczego Fantazmaty i są zbiorem opowiadań. Zbieżność tytułowa z pewnym innym zbiorem była zaś okolicznością poboczną, zapewniam szczerze.
Spora część czytelników zapewne ma swoje ulubione światy książkowe. Nawet osoby nie lubujące się w fantasy, science-fiction czy innych wizjach alternatywnych czasem wracają w pewne literackie strony, by szukać tam tego, co spodziewane, spokojnego portu na niespokojnym wydawniczym morzu. Jak już swego czasu pisałem, dla mnie takim światem jest Malaz. Stworzony przez Stevena Eriksona i Iana C. Esslemonta gościł już na blogu. The First Collected Tales of Bauchelain and Korbal Broach to powrót do tej przystani w czas, gdy panuje w niej makabryczny karnawał.
Długo można by dyskutować o obecności autora w jego dziele, o krytyce biograficznej i tym podobnych, ale czasem transfer z życia do sztuki jest aż nazbyt oczywisty. Tak też poczyniła Alicja Janusz, która z zamiłowania jest lutniską, a główną bohaterką swych opowiadań uczyniła… lutnistkę. Na pierwszy rzut oka może to sprawiać niezbyt dobre wrażenie, ale tu oznacza głównie to, że autorka pisze o tym, na czym bardzo dobrze się zna. Zaś Ballady ze spalonego traktu to po prostu udany debiut.



