"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Potrójny przekrój pozytywny, czyli „Opowieści niesamowite” Marcina Rusnaka

Bardzo rzadko decyduję się na recenzje książek, które będę mógł czytać wyłącznie w formie cyfrowej. Nie wynika to zachłanności, chęci zapełnienia regału czy innej fanaberii, a ze względów osobniczych. O ile praca pełnoetatowa przed monitorem oczu mi zbytnio nie nadwyręża, to czytanie dużych ilości czystego tekstu męczy wyjątkowo szybko. Opowieści niesamowite stały się wyjątkiem od tej reguły z dwóch z względów – stanowią część projektu wydawniczego Fantazmaty i są zbiorem opowiadań. Zbieżność tytułowa z pewnym innym zbiorem była zaś okolicznością poboczną, zapewniam szczerze.

opowieści niesamowite rusnak

O Fantazmatach wspominałem już przy okazji wpisu o darmowych źródłach książek, ale warto w skrócie przypomnieć warto, że jest to działający kooperatyw fantastyczny, który miał skończyć się na jednej antologii, a wyrósł na jedno z ciekawszych zjawisk na scenie. W tym samym fantastycznym światku Marcin Rusnak obecny jest zaś już lat dziesięć. Ten wrocławski anglista wydał jak dotąd jedną powieść Czas ognia, czas krwi, ale ma za to na koncie dużo opowiadań publikowanych w miejscach przeróżnych, a i konkursy zdarzyło mu się wygrywać. Opowieści niesamowite jednak wydał swoim sumptem w 2014 roku, a teraz dzięki wsparciu Fantazmatów czytelnik dostaje wydanie drugie, poprawione i bogatsze o jedno opowiadanie. Treściowo mamy zaś do czynienia z trójdzielnym przekrojem – od science-fiction, przez fantasy aż po horror.

Zbiory opowiadań to takie twory, w przypadku opisywania których recenzenci starają się ze wszech sił uniknąć słowa „nierówny” w różnych jego odmianach, ale udaje się im to bardzo rzadko. Trzeba być autorem o naprawdę bogatym dorobku, by wydać takową antologię, której wszystkie składniki obsypywane byłyby wyłączenie superlatywami. I nie chodzi tu tylko o czytelnicze subiektywności. Tym razem jednak wspomnianego słowa uniknąć niemal się nie da, ale na szczęście ta jakościowa niestałość średnio ma zwrot raczej pozytywny. A mówiąc prosto i bez stylistycznych wolt: jest nierówno, ale ogółem dobrze (albo i bardzo). Generalnie stwierdzić też można, że Rusnakowi lepiej wychodzą opowiadania rozbudowane niż te zupełnie krótkie. Pojedynek i Opowieść, którą znam tylko ja to teksty z ciekawym pomysłem, ale zabrakło czegoś, co by czytelnika uderzyło. Jest to zwłaszcza dotkliwe w przypadku tego drugiego, którego zakończenie stanowi ciekawe przełamanie czytelniczych oczekiwań budowanych przez resztę tekstu, ale samo w sobie i tak rozczarowuje. Z najkrótszej trójcy najlepiej wypada Białe piekło – pełen napięcia tekst o zaskakującej wolcie.

opowieści niesamowite rusnak

Zdecydowanie najlepszym tekstem w zbiorze jest Zabijając ptaki. Rusnak umiejętnie wykorzystuje tu motyw konfliktu natury z techniką, a w narracji przeplata przeszłość głównego bohatera z jego teraźniejszością. Wydarzenia z przeszłości powiązane są z pewnym ważnym momentem z jego dziecińśtwa, a w teraźniejszości fabuła zmierza to formacyjnego momentu, który z przeszłości bezpośrednio wypływa. Wykreowany świat jest ciekawy, dwójka głównych bohaterów skutecznie budzi czytelnicze emocje, a zakończenie wieńczy całość zgrabnie, a całość kojarzyć się może z Księżniczką Mononoke. Opowiadanie to wygrało nagrodę Świetlne Pióro 2011, ale zasługuje zdecydowanie na więcej. Ogólnie to zawierająca teksty fantasy część zwana Księgą Magii wypada nieco lepiej od pozostałych. Farid Tkacz i latający dywan to bardzo dobre opowiadanie przygodowe w klimatach Księgi tysiąca i jednej nocy. Jest tu zakochany młodzieniec z nizin społecznych, piękna córka władcy do zdobycia, a do tego latający dywam i odpowiednio obleśny antagonista. Niby sztampa, ale w niezbyt często używanym sztafażu, a do tego dynamicznie, z humorem i swadą napisane. Dobrze wypada też Bociani Zagon, w którym głównym bohaterem jest znany ze wspomnianej wcześniej powieści autora Filip Saggo. Trzymającą w napięciu opowieść o opętanej dziewczynce psuje nieco pasujący jak pięść do nosa klon doktora House’a.

W zbiorze jest też kilka tekstów, które może nie budzą przemożnych zachwytów, ale i tak wypadają pozytywnie. Zaginiecie Benedicta Constantine’a to osadzone w świecie Wolsunga opowiadanie wpadające w klimaty detektywistyczne i lekko zahaczające o politykę. Intryga wypada ciekawie, oryginalny jest pewien motyw związany z główną zagadką, a i finał satysfakcjonuje. Dużym plusem jest też sam steampunkowy świat, który swego czasu wykreowany został na potrzeby papierowego RPG, a zdecydowanie zasługuje na pełnowymiarową powieść (na razie jest tylko antologia. Koszmar z Yelland i Pudełko pełne cudów to grozą tchnące opowiadania, które mają bardzo wyraziste nawiązania autorskie. W przypadku pierwszego jest to Lovecraft – miejscem akcji jest małe, senne miasteczko na wybrzeżu, w którym to czai się zło. Brak tu literackich fajerweków, ale horror spod znaku samotnika z Providence oddany jest tu sprawnie. Drugi tekst to mieszanka Stephena Kinga spod znaku Sklepiku z marzeniami z motywem przeklętego przedmiotu. Co prawda ten tekst sprawia wrażenie nieco zbyt pośpiesznie zakończonego, ale mimo tego lektura jest satysfakcjonująca. Zaś miłośnicy klimatów postapokaliptycznych powinni docenić Kołysanki dla umarłych (a miłośnicy Przystanku Alaska dedykację). Historia kobiety zmierzającej do spustoszonego wojenną zagładą Wrocławia po przypadkowym wysłuchaniu audycji radiowej to prosta, ale dobrze napisana opowieść z odpowiednią dawką akcji i napięcia.

opowieści niesamowite rusnak

Opowieści niesamowite to zbiór, który zdecydowanie zasługuje na komercyjne wydanie. Może i zawiera teksty nieco słabsze, a większość trzyma się pozytywnej średniej, ale i tak daje czytelnikowi dużo frajdy. Przekrój gatunkowy pokazuje, że Marcin Rusnak posiada rozbudowany warsztat i bardzo bym chciał, żeby znów spróbował sił z dłuższą formą. Zwłaszcza, że jest nadzieja, że będzie tak dobra, jak Zabijając ptaki. Na koniec muszę wspomnieć, bo może nie wszyscy się zorientowali – antologia ta dostępna jest za darmo w formacie cyfrowym dzięki Fantazmatom (choć można i zamówić wersję papierową).

– Opowiem ci o kobiecie, która jutro umrze.

Poprzedni

Ten statek tonie, czyli „Psy ras drobnych” Olgi Hund

Następne

Mieszane dobrego początki, czyli Nowa Fantastyka 09/18

7 komentarzy

  1. Doprecyzuję tylko ostatni akapit – zamówienie wersji papierowej jest możliwe, ale raczej w celach kolekcjonerskich, raz na kilka miesięcy składamy zamówienie w drukarni i później rozsyłamy. „Opowieści niesamowite” będą drukowane z drugim tomem „Fantazmatów”, pewnie na początku października będziemy rozsyłali informacje na temat terminu i kosztów poszczególnych egzemplarzy. Zamówienie od ręki jest niemożliwe, chyba że mielibyśmy zachomikowane zbyt wiele egzemplarzy. 🙂

  2. Ha, recenzja stanowi dla mnie kolejne przypomnienie, że bardzo rzadko sięgam po zbiory opowiadań. Wynika to chyba z faktu, że lubię na dłużej zanurzyć się w świecie wykreowanym przez danego autora (bądź autorkę). Z drugiej zaś strony taki zbiorek to świetna okazja, by na szybko zapoznać się z warsztatem danego artysty (artystki) – napisanie ciekawego i spójnego opowiadania, przykuwającego czytelniczą uwagę to nie lada wyzwanie.

    • pozeracz

      Opowiadania do wdzięczny temat do rozkmin przeróżnych. Te fantastyczne bywają często sposobem pokazania jakiegoś oryginalnego pomysłu, który ciężko byłoby rozwinąć w pełnoprawną powieść. Choć fascynuje mnie, że czasem krótkie opowiadania bywa jedynym wycinkiem jakoś potężnego świata, który pozna czytelnik.

      Jednocześnie uważam, że ogromną sztuką jest napisania opowiadania niefantastycznego, niesensacyjnego, które na tak małej przestrzeni porwałoby czytelnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén