"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Ten statek tonie, czyli „Psy ras drobnych” Olgi Hund

W przypadku chorób psychicznych można zaobserwować pewien paradoks. Szaleństwo w formach różnych jest bardzo częstym motywem w różnych gałęziach sztuki, ale nie zmienia to stygmatyzacji w szarej codzienności. Wizyta u psychologa, że o psychiatrze nie wspomnę, to nadal dla większości temat do wstydu i wielka blokada do przełamania. Równie wiele osób uważa depresję za fanaberię „tej dzisiejszej młodzieży”, a prawda jest taka, że na zaburzenia psychiczne cierpi jedna około 12 milionów Polek i Polaków. Psy ras drobnych Olgi Hund to zaś bolesne spojrzenie na jedno z ekstremów tego spektrum.

psy ras drobnych

Z zewnątrz szpital psychiatryczny w Kobierzynie sprawia wrażenie idylliczne wręcz – odosobniony kompleks przyrodą otoczony. Za sprawą modernizacji jego wnętrzności także pozory odpowiednie sprawiają. Jednak dla pacjentek i pacjentów w nim przebywających te czynniki to tylko mało znacząca otoczka. Ważna jest zgrzebna codzienność z handlem fajkami i zapaskudzonymi toaletami, ale i też odmęty własnych fobii, stanów lękowych i innych umysłowych niedostatków. Właśnie w tą smutną sferę liminalną trafia Olga, dwudziestoośmiolatka „depresyjna, bezczynna, zalegająca w łóżku„. Wśród innych odrzuconych egzemplarzy próbuje znaleźć swe miejsce, a dotkliwą nudę wypełnia refleksjami.

We wstępie wspomniany był pewien paradoks, ale pewną ważną pozorną sprzeczność napotkać można i w samych Psach ras drobnych. Powieść Olgi Hund jest krótka i bardzo oszczędna stylistycznie, ale jednocześnie wywołuje odczucie długiego z nią obcowania. Jest to możliwe dzięki temu, że styl autorki jest niezwykle efektywny – w kilku słowach potrafi oddać ważną myśl lub też odczucie. Dzięki temu czytelnik może poczuć na własnej skórze bezczas przebywania w takim zakładzie oraz nudę, która wypełnia dużą część tego bytowania. Wspiera to także warstwa typograficzna – książka jest bowiem podzielona na krótkie fragmenty, których koniec oznacza przejście na następną stronę. Gdy taki fragment składa się z jednego zdania, a zdaniem tym jest „Kurwa, ale nudno” efekt emocjonalny zostaje wzmocniony. Przykład ten pokazuje także, że Hund nie stroni od wulgaryzmów, a do tego dorzuca odpowiednią dawkę kolokwializmów i współczesnych odniesień. Mówiąc zaś w skrócie i prosto: brzmi to naturalnie i wiarygodnie.

psy ras drobnych

Szpital w Kobierzynie, lata 30 XX wieku

Ta bezpretensjonalna stylistyka nie jest jednak sztuką dla sztuki, a jest podległa treści. W poprzednim zdaniu słowo „fabuła” zostało pominięte celowo, gdyż Psy ras drobnych nie stanowią spójnej historii. Choć książka zdaje się być chronologiczna – na początku opisane jest przyjęcie i pierwsze dni w zakładzie – to jest ona raczej zapisem momentów, przemyśleń, ludzkich historii i emocji powiązanych nie tylko z przebywaniem w tej konkretnej placówce, ale też z chorobami psychicznymi w ogóle. Kluczowa jest tu perspektywa kobieca („Ale większość dziewczyn na oddziale nie jest aż tak szalona i pamięta, co robili im ojcowie, wujkowie, mężowie, matki, co robił im Kościół, ZUS i rynek pracy„), ale całość można też interpretować uniwersalnie.

Olga Hund ukazuje nie tyle wspomnianą stygmatyzację, ale instrumentalne traktowanie takich placówek oraz pozorność ich funkcjonowania. Instrumentalność polega na tym, że przez wielu są one traktowane jako wygodny sposób na usunięcie kogoś z życia. Osoby bywają kierowane do takich placówek nie z chęci pomocy, a właśnie po to, by szybko i prosto pozbyć się problemu. Skuteczność takiego podejścia jest duża, gdyż samo trafienie do takiego zakładu drastycznie zmniejsza szanse na wydobrzenie. Podawane leki zamiast pomagać pogłębiają apatię, co z kolei jest na rękę pielęgniarkom, które chcą mieć po prostu spokój. Sprawianiem pozorów zajmują się też lekarze, których próby prowadzenia terapii ukazane są jako mechaniczne i choćby kapki wiary pozbawione. Więcej tu pustych rytuałów niż leczenia. Ta właśnie jednostronność na pewno nie była przypadkowo, ale czytelnikowi trudno może być uwierzyć, że główna bohaterka nie spotkała w zasadzie nikogo zainteresowanego tym, by opuściła Kobierzyn. Nawet ona z czasem dołącza do tego grona.

psy ras drobnych

Psy ras drobnych to bardzo dobry debiut. Olga Hund za pomocą zwięzłej, stylistycznie wycyzelowanej formy stworzyła zaskakująco bogaty w swym smutku obraz pobytu w szpitalu psychiatrycznym. Dobitnie i z czarnym humorem pokazuje pozorność terapii i otchłań codzienności. Będę czekał na kolejną książkę tej autorki i po cichu liczył, że ta zdobędzie jakąś nagrodę.


Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję

psy ras drobnych logo

Psy ras drobnych zagościły i tu:

Może ich, ludzi, tam na zewnątrz nie ma. Mam nadzieję, że ich nie ma. Bo jeżeli na zewnątrz nie ma już ludzi, to mogę wracać choćby zaraz.

Poprzedni

Ziarenko do ziarenka, obłęd do obłędu, czyli „Kobieta z wydm” Kōbō Abe

Następne

Potrójny przekrój pozytywny, czyli „Opowieści niesamowite” Marcina Rusnaka

6 komentarzy

  1. Jak wspomniałam, połknęłam tę krótką powieść dwa razy. Fenomenalny debiut. Również jestem ciekawa kolejnych literackich dokonań Olgi Hund. Nagroda literacka, a przynajmniej garść nominacji, jak najbardziej się jej należy.

  2. Książka sprawia wrażenie mocnej i bezkompromisowej, a taką prozę bardzo sobie cenię. Tematyka także bardzo interesująca i od razu nasuwają mi się skojarzenia z fantastyczną pozycją Heinara Kipphardta pt. „Aleksander März„. U Niemca szpital psychiatryczny także został ukazany bardzo surowo, jako placówka, która w zasadzie uniemożliwia wydobrzenie. Ciekawe jak na tego typu utwory zapatrują się sami psychiatrzy.

    • pozeracz

      Z tym zapatrywaniem to sprawa problematyczna w dwójnasób. Z jednej strony sami psychiatrzy będą raczej nieobiektywni, gdyż to ich poletko, ich gałąź. Jednocześnie zaś pacjenci trafiający do takich placówek mają niejako z automatu niższą wiarygodnie (bez roztrząsania, czy słusznie, czy nie).

  3. Bałwochwalnia

    Umknęła mojej uwadze ta książka! Muszę mieć się na baczności i nie ulegać pierwszemu wrażeniu. Jestem z tych co kochają zwierzęta, ale pod warunkiem, że są w odpowiedniej odległości (trauma z dzieciństwa), więc „pies” w tytule zrobił swoje! A teraz widzę, że to pozycja z listy MUST READ! Dzięki z pokazanie!

    • pozeracz

      Wyłączenie odpowiedzialności – tytułowy „pies” w książce wspomniany jest, ale krótko i pretekstowo. Ale książka uwagi i tak warta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén