Na blogu i w komentarzach pozostawianych w różnych w miejscach sieci nie raz i nie dwa wspominałem o tym, że biografie średnio mnie ekscytują. Wyjątek ogólny stanowią postaci kluczowe dla historii świata (Napoleon, na ten przykład), a wyjątek szczególny stanowi Stanisław Lem. Nie do końca wiem, dlaczego akurat ten genialny pisarz zasłużył sobie na taką dyspensę nie zaś inni, ale tak już jest. Czytałem wspomnienia syna, pisałem na blogu o listach Lema i Mrożka, a gdy tylko usłyszałem o nowej biografii autorstwa Wojciecha Orlińskiego, konieczność wejścia w jej posiadanie była jasna. Oto więc i jest: Lem. Życie nie z tej ziemi.