Zdradzę Wam pewien recenzencki (nie)sekret: pisemne książki ocenianie znacząco ułatwia posiadanie adekwatnego punktu odniesienia. Kategorie podobieństwa różnymi być mogą, ale względnie rzadko (zwłaszcza bez doboru celowego) zdarza się taka synchronizacja, jak mi się trafiła. Nie tak dawno czytałem pewien powieściowy debiut science fiction o lemowych inspiracjach, a tu trafia mi się Bóg Zero Jeden w te ramy się wpisujący. Sprawdźmy więc, jak poradził sobie Michał Kłodawski.