Nie spodziewałbym się, że charytatywna wyprzedaż firmowa stanie się pierwszym krokiem na drodze do naprawy jednego z moich czytelniczych zaniedbań. Szlachetnopaczkowo-powiązany kiermasz sprawił bowiem, że zakupiłem „Według łotra” Adama Wiśniewskiego-Snerga, do którego przyciągnęła mnie okropna okładka. Nie dość, że przeznaczyłem parę złotych na szczytny cel, to jeszcze zyskałem bardzo ciekawą (jak się później okazało) powieść.
Carlos Ontena budzi się pewnego dnia i odkrywa, ze coś dziwnego stało się z jego światem. Domowe przedmioty zmieniły się w marne imitacje, jedzenie przekształciło się w niejadalne atrapy, a budynki w kiepskiej jakości dekoracje. Po wyjściu z domu odkrywa jednak najbardziej zadziwiający i przerażający zarazem fakt: ludzi zastąpiły plastikowe manekiny, w większości niezdolne do wyartykułowania choćby jednego sensownego zdania. Z czasem odkrywa, że pojedyncze osobniki zachowały pozory świadomości, a niektórym człowieczeństwo nie zostało odebrane. Nikt jednak zdaje się nie dostrzegać tego, co się stało. W dodatku szybko okazuje się, ze w tym zamieszaniu protagonista ma do odegrania rolę tragiczną.
Pierwsze, co rzuciło się w me czytelnicze oczy, to świetnie budowane przez Wiśniewskiego-Snerga napięcie i sugestywnie wykreowany świat. Główną zasługę w tym ma styl, którym posługuje się autor. Analityczne podejście Carlosa do problemu wraz z lakonicznymi opisami sprawiają, ze wizja odmienionego świata jest bardzo sugestywna. Początkowo można odnieść wrażenie, ze protagonista jest nieco zbyt opanowany, ale jego spokój zwiększa uczucie wyobcowania. Jednak dziwność, a z czasem i wrogość zastanej (nie)rzeczywistości zaczynają podkopywać wiarę Carlosa we własne człowieczeństwo. Wiele wskazuje bowiem na to, ze to nie świat się odmienił, a główny bohater.
Odkrywanie kolejnych warstw i szczegółów to ważny i ciekawy aspekt książki – zwłaszcza, ze niektóre kwestie na koniec musi rozstrzygnąć sam odbiorca. Wiśniewski-Snerg stawia przed czytelnikiem wiele pytań, które i dziś pozostają aktualne. Kwestie ograniczonego postrzegania rzeczywistości przez jednostkę i świadomości tych ograniczeń wydają mi się być kwestiami centralnymi i stawiają przed nami wiele pytań: „Czy każdy postrzega świat tak samo?”, „Czy każdy może z życia wyciągnąć tyle samo?”, „Co z podziałem na role główne i statystów?” i wiele innych. W dodatku wszechobecna w Według łotra sztuczność może też zmotywować na przyjrzeniu się „prawdziwemu” światu i temu, co sztuczne w nim. Przecież dzisiejszy konsumpcji machina z lubością dostarcza nam atrap i substytutów. Pozytywnie wypadają też fragmenty satyryczne w cięty sposób komentujące bełkotliwość języka i tytułomanię naukowców, a także chciwość kleru.
Pewne problemy pojawiają się jednak w drugiej połowie powieści. Sprawnie budowane napięcie opada, akcja spowalnia, a działania bohatera zdają się gubić celowość. W tej części uwypukla się też wątek biblijny związany z osobą Płowego Jacka. Ten wyrzutek odgrywa tu rolę Chrystusa i staje się postacią kluczową dla świata. Wątek ten jest ciekawy pod względem koncepcyjnym, ale wprowadza fabułę na sztywne tory. Do samego końca spodziewałem się jakiejś wolty lub zaskoczenia, lecz nic takiego mnie nie spotkało. Paradoksalnie: ten brak zaskoczenia był zaskakujący (choć niezbyt pozytywnie). Przypuszczam, że jest to zgodne zamiarami autora i nawet tytuł na to wskazuje, lecz dysonans pomiędzy pierwszą a drugą połową jest odczuwalny.
Nie wiem, czy Według łotra mogę zaliczyć do punktu „powieść z klasyki science-fiction” z mych (nie)postanowień na ten rok, ale wiem, że chcę zapoznać się z resztą twórczości Adama Wiśniewskiego-Snerga. To chyba powinno wystarczyć za rekomendację, prawda?
Lecz po to właśnie istniały szkoły, by w dobrze prosperującym systemie edukacji tłumić naturalną ciekawość, aby zaklejać dzieciom usta namiastkami właściwych odpowiedzi.
Ambrose
O rany, okładka książki, którą nabyłeś jest faktycznie okropna. Ja w swoich zbiorach posiadam 2 powieści Snerga – „Arkę” oraz „Nagi cel” – obie opublikowane na łamach oficyny Słowo/Obraz Terytoria. Moim skromnym zdaniem dzieła Beksińskiego, które zdobią te wydania, stanowią idealne uzupełnienie dla prozy Wiśniewskiego.
„Według łotra” zapowiada się jako bardzo dobra lektura. Te niejasności fabularne, białe plamy i pytania stawiane przez Snerga przywodzą mi na myśl „Arkę”, jak dotąd jedyną powieść tego autora, którą czytałem.
pozeracz
Okładki dobrane dla wydań Słowo/Obraz Terytoria rzeczywiście prezentują się świetnie.
Ja pewnie teraz zapoluję na „Robota”, ale może z czasem i do „Arki” dojdę.
M.S
Z twórczości Snerga czytałem jedynie „Robota” i była to powieść niewątpliwie ambitna, zmierzająca do intelektualnego spełnienia autora. Klasyk, ale z drugiej strony książka, do której wcale nie chcę wracać. Snerg wypływa często na morze filozoficznych pomysłów, ale robi to niestety rozklekotaną łajbą. Ciężko się przez tę powieść przebija, chociaż koncepcyjnie jest to z pewnością gratka dla czytelników. Swoją drogą, czuję dysonans pomiędzy sprawnością warsztatową a ideami, zarówno u Snerga jak i u Dicka, tylko obydwaj idą w zupełnie inną stronę. O ile Snerg gmatwa zdania i tworzy ciężką do czytania prozę, o tyle przez teksty Dicka dosłownie się płynie.
pozeracz
A to ciekawe. W „Według łotra” jest raczej prostota niż zagmatwanie. Nie jest to proza piękna stylistycznie, ale jej oszczędność spełnia, według mnie, swoje zadanie.
Czy poprawnie wnioskuję w takim razie, że u Dicka koncepcje są z kolei słabszym ogniwem?
M.S
Źle się może wyraziłem. Absolutnie, zarówno u Dicka jak i Snerga koncepcje odgrywają kluczową rolę, natomiast język schodzi na dalszy plan. Tylko te stylistyczne słabości wynikają zupełnie z czego innego. U Snerga mamy gęste frazy, czasem niemal przytłaczające, przez co ciężko się go czyta. Natomiast Dick posługuje się prostymi i niewyszukanymi zdaniami. Świetnie się to czyta, przeskakujemy ze strony na stronę, ale nie ma w tym za grosz kunsztu. Widać to jak na dłoni, kiedy porówna się styl obu panów do prozy Poego czy Lema. Tam jednak świadomość języka jest na dużo wyższym poziomie.
pozeracz
Teraz rozumiem lepiej. I zgadzam się. W „Według łotra” nie miałem wrażenia, że język przytłacza – raczej (tak jak pisałem), że tym razem Snerg poszedł w stronę prostoty. Ale na pewno nie czytało się go tak lekko jak Dicka. Choć Dicka ostatnio czytałem dość dawno temu.
Stillborn
Snerg… Mam kilka jego powieści i zbiorek opowiadań, które parę miesięcy temu opublikował w formie e-booków BookRage (polecam ten serwis, jeśli nie znasz), ale sił mi starczyło tylko na przeczytanie „Anioł przemocy i inne opowiadania”. Tak się na tym tomiku opowiadań sparzyłem, że kompletnie nie mam najmniejszej ochoty na zapoznanie się z resztą tytułów Snerga, jakie posiadam. Opowiadania te cechowały w zasadzie dwie wartości, które dominowały nad resztą: groteska i abstrakcja. Ok, to całkiem ciekawe doświadczenie, bo nie często autorzy się skupiają na tych właściwościach. Ale dzięki zaliczeniu „Ubu Król czyli Polacy” Alfreda Jarry, kilku powieści z nurtu weird fantasy i wzmiankowanego wyżej zbiorku opowiadań, wiem, że groteska czy abstrakcja to zdecydowanie nie to, czego w lekturze szukam.
Natomiast czytając Twoją opinię o „Według łotra” odnoszę wrażenie, że cechy, na które tutaj narzekam, nie występują. Albo jeśli występują, nie są dominujące. Może dam jeszcze powieściom Snerga szansę.
pozeracz
Całą sytuację zastaną przez głównego bohatera „Według łotra” można uznać za abstrakcyjną, ale jest to raczej punkt wyjście, a nie centralna idea. Kilka scen można opisać jako groteskowe, ale będzie to raczej kategoria opisowa.
BookRage znam, ale nie dorobiłem się jeszcze czytnika. Humble Bundle często też ma książkowe pakiety, ale problem mam ten sam. Gdy się dorobię, to na pewno będę z nich korzystał.