Gdyby przewrotnie Shakespeare’a sparafrazować, napisać by można: „Czym jest Nobel? To, co zwiemy Noblem, pod jedną nazwą różnie różnym pachnie.” Dla niektórych laur przyznawany przez Akademię Szwedzką jest coroczną rekomendacją (skoki w sprzedaży sugerują, że grono to jest dość liczne), dla innych ikoną snobistycznej nieczytalności, a dla Pożeracza jest ambiwalentnie traktowanym kuriozum. Nagroda dla Olgi Tokarczuk doprowadziła do znaczących skoków odwiedzalności recenzji dwóch jej powieści, ale po kolejną książkę noblistki sięgnąłem dopiero teraz. Oto więc Dom dzienny, dom nocny.
Rok: 2024 Strona 5 z 11
Serie wydawnicze mają to do siebie, że potrafią zaprowadzić czytelnika w okolice, które samodzielnie by się nie udał. Co prawda książka Larry’ego Nivena i Jerry’ego Pournelle’a była w 1975 roku nominowana do wielkiej trójcy (Hugo, Nebula, Locus), ale nigdy się nawet nie zbliżyła do moich list „do przeczytania”. Jednak za sprawą wydawnictwa Vesper i serii Wymiary Pyłek w oku boga trafił w me kończyny górne, a Wy możecie się przekonać, co z tego wynikło.
Ponad osiem lat temu popełniłem wpis, w którym to podjąłem próbę polecenia kilku książek osobom spragnionym fantastyki z przymrużeniem oka. Jak wie każdy, kto próbował wyjść poza żelazny zestaw, nie jest to wcale tak proste zadanie. Ja sam od tamtego czasu nie poczyniłem zbytnich postępów w odkrywaniu nowych dodatków do listy… Cóż więc mogłem zrobić? Wzorem inżyniera Mamonia wróciłem do serii, którą znam, i sięgnąłem po kolejną część cyklu przygód agentki Thursday Next: The Well of Lost Plots.
Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte to był szalony czas dla autorów science fiction (a pewnie i nie tylko) w USA. Wystarczy szybkie rzut patrzałką na bibliografię Roberta Silverberga, żeby przekonać się o dominacji ilości i maluczkości Remigiusza. Taka (nad)produkcja była konieczna, aby jako tako na siebie zarobić w tej niszy i tylko od kunsztu autora zależało, co z tego wyjdzie. Księga czaszek ukazała się w 1972 roku, w którym to Amerykanin wydał dwie powieści i pięć książek non-fiction oraz jeden zbiór opowiadań, a redagował pięć kolejnych.
Jak dobrze wiedzą wszystkie osoby regularnie tu zaglądające, powieści graficzne czy też komiksy recenzuję niezbyt często. Jednak ta rzadka obecność nie oznacza wcale tego, że ten gatunek darzę mniejszą sympatią lub zachwytów we mnie nie wywołuje. Doskonałym przykładem na to jest me zeszłoroczne spotkanie z Nickiem Drnaso oraz szybki jego powrót na blogowe łamy. W dodatku stało się to z pożytkiem szerszym, gdyż Sabrina trafiła do mnie z allegrowych aukcji WOŚP.