Przy okazji wpisu o freudowskiej koncepcji niesamowitości napomknąłem o zamiarze zabrania się za serię wpisów poświęconych motywom literackim. Natężenie recenzencko-wywiadowcze sprawia jednak, że trudno się za taki wpis zabrać. Teraz jednak czytelniczo jestem pochłonięty przez monumentalną powieść Larry’ego McMurtry’ego, więc pisarskie okienko się zwolniło. Z początku spodziewałem się, że trudno będzie mi się zdecydować na temat otwarcia. Jednak me przeczucia nie sprawdziły się i motyw wykrystalizował się prędko. Dziś więc słów kilka(set) o narratorze niewiarygodnym.
Kategoria: Lingwistyka Strona 3 z 4
Od ostatniego wpisu obracającego się wokół teorii literatury minęły już ponad trzy miesiące. Od czasu napisania pracy licencjackiej przez Pożeracza minęło już lat ponad jedenaście. By domknąć okres blogowego zaniedbania powrócę do podstawy rzeczonego wywodu akademickiego, który zatytułowany był Different uses of the uncanny in Ambrose Bierce’s short stories. Od pewnego czasu zbierałem się do powrotu do teoretycznej tematyki, ale natłok czasowo-recenzyjny i brak zdecydowania ciągle mi wadziły. Jednak zbieg strachowo-horrorzastego października i Pyzy dwukrotnie piszącej o opowiadaniach Bierce’a doprowadził do ukonstytuowania się wpisu.
Dzisiejszy wpis miał być poświęcony typologii języków na przykładzie języka polskiego, ale postanowiłem dać Wam lingwistycznie odpocząć i wybrałem temat nieco bardziej ekscytujący. Zamieszczona w poprzednim wpisie drobna ciekawostka dotycząca języka malgaskiego przypomniała mi o aborygeńskim plemieniu zwanych Kuuk Thaayorre wspomnianym w dawnym wpisie, a za tym przyszła inspiracja. Do typologii zapewne jeszcze powrócę, ale dziś podrzucę Wam nieco językowych (prze)dziwności.
Zakres programowy na filologii angielskiej był na tyle zróżnicowany, że większość osób była w stanie znaleźć coś, co bardzo się jej podobało oraz zdiagnozować swą piętę achillesową. Moim numerem jeden była literatura i wszystko co z nią związane, a głównym źródłem mych cierpień i boleści była metodyka z przyległościami. Z kolei większość studentów za literaturą nie przepadała, ale nie względu na niechęć do czytania, a raczej natężenie ilościowe lektur obowiązkowych. Jeśli zaś chodzi o pozostałe przedmioty, to ze względu na mą ciekawską naturę oceniałem je raczej przychylnie. Dziś chciałem przybliżyć kolejny drobny wycinek, tym razem z kategorii „oczywistych, gdy o tym pomyśleć, ale przydatnych po zwerbalizowaniu”, czyli o regułach konwersacyjnych.