Początkowo planowałem z czytania malazańskiej serii Esslemonta zrobić coroczny zwyczaj cykliczny, podobnie jak w przypadku serii Wegnera, lecz doszło po poślizgu. Od opublikowania recenzji części poprzedniej minęły niemal dwa lata, ale co się odwlecze, to nie uciecze. Niezrażony brakiem komentarzy pod tamtym tekstem (wink wink, nudge nudge) i nieustającym ociągactwem MAGa zapraszam do zapoznania się z moim wrażeniami z Orb Sceptre Throne.
Kategoria: Książki Strona 53 z 85
Jeszcze nie tak dawno temu wydawało mi się, że opowiadanie to forma w Polsce zaniedbana i ograniczona głównie do fantastycznych periodyków. Jednak po naprostowaniu przez Miłkę Jankowską i po własnych lekturach doszedłem do wniosku, że jest wcale nieźle. Teraz za sprawą rzeczonej tłumaczki i wydawnictwa Pauza mam okazję zapoznać się z tekstami autorki we wspomnianym wywiadzie chwalonej. Oto i Floryda Lauren Groff.
Choć związek z samą recenzją ma to jedynie pośredni, przyznam się Wam do czegoś: Między słowami to jeden z moich ulubionych filmów. Niewymuszona chemia między postaciami, piękne zdjęcia Tokio, „For relaxing times, make it Suntory time” oraz to „coś” skryte właśnie między słowami… No i w dodatku sentymentalnie teraz pamiętany czas studiów. Chciałem się tym podzielić, bo film Sofii Coppoli odgrywa pewną rolę w fabule, ale tak go lubię, że nie mogłem sobie odmówić. Jednak obecność tego miłego smaczku na ocenę Czekaj, mrugaj Gunnhild Øyehaug wpływu nie miała.
Dobrą prozę można poznać między innymi po stopniu zawierzenia autorowi. W przypadku tej z najwyższej półki czytelnik ni przez chwilę nie wątpi, że to „mogło się zdarzyć”. Sprawdza się to nawet w przypadku literatury fantastycznej, ale tam odnosi się do ograniczonej liczby elementów konstrukcyjnych. Mogło by się zdawać, że realistyczna, wiarygodna proza obyczajowa wymagać musi odpowiedniej objętości, ale Tommy Wieringa i jego Piękna młoda żona pokazują, że konieczne to nie jest.
Gdybym chciał żartobliwie generalizować to napisałbym, że ludzie dzielą się na dwie grupy – tych, których wychodzenie poza strefę komfortu ekscytuje, i tych, których ono mierzi, a ja jestem gdzieś po środku. Lubię próbować nowych rzeczy, ale niekoniecznie oznacza to, że są one poza jakimikolwiek strefami. Podobnie jest z literaturą. Jednak czas jakiś temu literatura sensacyjna wypadła z mych łask – gdzieś mi nie po drodze akurat z tą formą książkowej rozrywki. Poprzednia próba to potwierdziła, a Biegacz… też to zrobił, lecz w sposób inny.