Dobrą prozę można poznać między innymi po stopniu zawierzenia autorowi. W przypadku tej z najwyższej półki czytelnik ni przez chwilę nie wątpi, że to „mogło się zdarzyć”. Sprawdza się to nawet w przypadku literatury fantastycznej, ale tam odnosi się do ograniczonej liczby elementów konstrukcyjnych. Mogło by się zdawać, że realistyczna, wiarygodna proza obyczajowa wymagać musi odpowiedniej objętości, ale Tommy Wieringa i jego Piękna młoda żona pokazują, że konieczne to nie jest.
Kategoria: Książki Strona 55 z 87
Gdybym chciał żartobliwie generalizować to napisałbym, że ludzie dzielą się na dwie grupy – tych, których wychodzenie poza strefę komfortu ekscytuje, i tych, których ono mierzi, a ja jestem gdzieś po środku. Lubię próbować nowych rzeczy, ale niekoniecznie oznacza to, że są one poza jakimikolwiek strefami. Podobnie jest z literaturą. Jednak czas jakiś temu literatura sensacyjna wypadła z mych łask – gdzieś mi nie po drodze akurat z tą formą książkowej rozrywki. Poprzednia próba to potwierdziła, a Biegacz… też to zrobił, lecz w sposób inny.
Nie będzie chyba daleko idącą generalizacją stwierdzenie, że antologie tematyczne w Polsce nie do końca się przyjęły. Świetną robotę wykonuje sekcja literacka Śląskiego Klubu Fantastyki, ciekawie wyglądają wysiłki Fantazmatów, a od czasu do czasu trafi się perełka w stylu Głosu Lema czy jakiś zrzut tłumaczony. Jednak nawet w USA, gdzie takie projekty są popularne, a ich redaktorzy rozpoznawalni za samą pracę nad nimi, rzadko zdarza się coś takiego jak Dzikie karty.
Kultura to jedna z tych dziedzin życia, w których sprawdza się znany frazeologizm „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”. Wspólnota historii i dorastanie w podobnych warunkach sprawia, że polskość będzie postrzegana inaczej od środka, a inaczej z zewnątrz. Japonia utracona to spojrzenie na Kraj Kwitnącej Wiśni o tyle ciekawe, że pisane z perspektywy Amerykanina, który jednak w pewnej mierze w tamtejszą kulturę wsiąknął i pokochał.
Bywają książki, które chodzą za człowiekiem – gdzieś, kiedyś przez kogoś wspomniane, a potem powracające co jakiś czas w rozmowach lub okoliczności zbiegach. W moim przypadku nie ma chyba żadnej innej, która by tak długo za mną podążała jak Wielkie solo Antona L. O powieści Herberta Rosendorfera usłyszałem pierwszy raz kilkanaście lat temu na pewnym forum, o ile mnie pamięć nie myli, przy okazji dyskusji o filmie i książce Jestem Legendą. Wiosen minęło wiele i dopiero za sprawą lokalnej biblioteki tułaczka dobiegła końca.