"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Kategoria: Książki Strona 82 z 89

Piękne déjà vu, czyli „Sońka” Ignacego Karpowicza

Mój czytelniczy związek z Ignacym Karpowiczem to zachwyt od pierwszego akapitu. Ości zaczęły się od przepięknie igrającego z językiem zdania „Autobus wolno stał w korku i niepoprawnym związku frazeologicznym”. Dalej było równie dobrze, a momentami i lepiej. Niby można było doczepić się nieco zbyt nieprawdopodobnego ironiczno-postępowo-erudycyjnego doboru bohaterów, ale takie już prawo narracyjne. Poza tym mnie można kupić słowami, a tymi Karpowicz operował z maestrią. Trochę czasu minęło i biblioteczne przypadki sprawiły, że trafiła do mnie Sońka z jej piękną okładką.

karpowicz sońka

Freudowskie odwrócenie, czyli „Człowiek do przeróbki” Alfreda Bestera

Kategoryzowanie to naturalny odruch, który potrafi przysporzyć nieco problemów, ale w tak w zasadzie to ułatwia postrzeganie świata. W przypadku książek (i sztuki w ogóle) szufladkowanie bywa przydatne, ale Pożeracza nie porusza. Pewną ciekawość, a momentami i rozbawienia, powoduje zaś to, z jaką powagą czasem toczą się spory w tym temacie. Wesołe bywa też odkrywanie, że dla wszystkiego jest jakaś łatka – Człowiek do przeróbki pozwolił mi poznać określenie „inverted detective story„. Jednak strukturalne łatki pewnie mało kogo obchodzą, więc dorzucę pewien solidny fakt i jedną opinię dotyczącą powieści Alfreda Bestera: zdobyła ona pierwszą w historii nagrodę Hugo i wcale się nie zestarzała.

człowiek do przeróbki

Groteską odmalowane panoptikum, czyli „Tytus Groan” Mervyna Peake’a

Będąc młodą lekarką na rubieży… Wróć. Będąc młodym studentem w Poznaniu, przykładnie się przykładałem do czytania. Nie zawsze się udawało, ale pamiętam na przykład zajęcia poświęcone Waverley’owi Waltera Scotta, na których jako jedyny z dwóch grup przeczytałem całość, a ambitnie starał się jeszcze dobry kolega, który dotarł do niemal połowy. Studenckie olewactwo na bok odkładając, bardzo żałuję, że na żadnej podstawowej, dodatkowej ani nawet seminaryjnej liście nie znalazł się Mervyn Peake i jego Tytus Groan. Kto wie, czy licencjacka ma praca nie spełzłaby na inne tory i przeskoczyła Atlantyk.

tytus groan

Projekt okładki autorstwa samego Peake’a

Rozdwojenie subiektywne i niezwykle długi tytuł, czyli „Umierająca Ziemia. Oczy Nadświata” Jacka Vance’a i „Pieśni Umierającej Ziemi” pod redakcją George’a R.R. Martina i Gardnera Dozois

Jestem czytelnikiem ciekawskim i przekornym zarazem. Ciekawość ta wspiera i wiąże się z lubością eksplorowania dzieł klasycznych – nie tylko z zakresu fantastyki, ale literatury w ogóle. Pewnego razu właściwości te sprowadziły mnie za próg bydgoskiej filii księgarni Tak Czytam i doprowadziły do zakupu (między innymi) Umierającej Ziemi. Oczu Nadświata oraz Pieśni Umierającej Ziemi. Promocyjna synchroniczność była zbyt silna, by sobie odmówić – zwłaszcza, że naczytałem się tyle dobrego o klasycznym dziele. Zacząłem, oczywiście, od protoplasty i porwany nie zostałem. Wbrew temu sięgnąłem niedawno po zbiór pokłony oddający i… się zachwyciłem. Wpis ten będzie próbą dojścia do tego, jak do tego doszło.

vance00000

Krew jej dawne bohatery, czyli „Czterdzieści i cztery” Krzysztofa Piskorskiego

Epoka romantyzmu jest jednym z najsilniej reprezentowanych okresów w polskiej literaturze. Wieszcz poetę poetą poganiał, a w szkole pozna się i tak tylko ułamek tej przebogatej epoki. Jednocześnie współczesna fikcja bardzo rzadko wraca do równoległego okresu historycznego. Ciekawych rzecz działo się wiele, więc ciekawe, że średniowiecze czy też schyłek Polski szlacheckiej tak bardzo dominują. Krzysztof Piskorski wypełnia nie tylko tę lukę, ale w dodatku wzbogaca niezbyt bogaty dorobek polskiej fantastyki steampunkowej. I robi to w świetnym stylu w Czterdzieści i cztery.

czterdzieści i cztery okładka

Strona 82 z 89

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén