Mam bardzo ważną, stanowczą prośbę: proszę o przyznanie się osobę, osoby czy też inne byty, które zainspirowały mnie do zakupu Hood Feminism. Jeśli prośba ma spełniona nie zostanie, grozi to zwątpieniem we własną pamięć i książkowe zmysły. Tak nieco bardziej serio rzeczy ujmując, to planowałem wspomnieć we wstępie niniejszym o tym, skąd o książce się dowiedziałem… i nastąpiła lipa. Jestem niemalże przekonany, że był to ktoś z Instagrama (me podejrzenia padły początkowo na Już tłumaczę), ale nie mogę odszukać posta inicjującego. Cóż, me starcze roztargnienie na boku nie pozostanie, pora zająć się książką Mikki Kendall.
Kategoria: Recenzje Strona 33 z 94
We wstępach do recenzji wspominałem czasem o zjawisku powieści chodzącej za czytelnikiem. Są bowiem takie książki, które w przeróżnych dyskusjach, polecankach i innych (nie)postanowieniach powracają nieustannie i czają się na karku niżej podpisanego. Olga i osty to jeden z takich właśnie przypadków. Miała ona bowiem premierę w roku 2016 roku, czyli krótko po początku blogowej kariery (hue, hue) Pożeracza, co oznaczało załapanie się na pierwszą falę zachwytów, ochów oraz achów. Potrzeba jednak było aż lat sześciu oraz charytatywnie zakupionego egzemplarza z autografem, by tekst ten powstał.
Oto kolejna recenzja, w której przywoływać muszę wydawnictwo Tor. Przepraszam, o osoby czytające wpis niniejszy, lecz inaczej się nie da. Bowiem to właśnie rzeczone wydawnictwo rozdawało swego czasu pierwsze cztery części cyklu. Tamte nowele zrobiły na wrażenie zdecydowanie pozytywne, które w połączeniu z podstępnie wszczepioną mi wdzięcznością (dworuję sobie, oczywiście) zachęciły mnie skutecznie do zakupu Network Effect, czyli pierwszej pełnowymiarowej powieści w cyklu.
Po raz kolejny dałem się zmanipulować psychologicznie. Rozdające za darmo ebooki wydawnictwo Tor zaskarbiło sobie mą wdzięczność niczym krisznowcy rozdający niegdyś kwiaty na lotniskach. Nie tak dawno temu pobrałem nieodpłatnie nowelę When the Tiger Came Down the Mountain, nie zwracając zbytnio uwagi, że to druga część cyklu. Gdy więc przyszło do poszukiwania kolejnej lektury na Kundelka i prawda ta się objawiła, szybko zdecydowałem się na zakup The Empress of Salt and Fortune. Może to i prozaicznie zabrzmi, ale nie pieniędzy wydania nie żałuję ni trochę.
Bywam czytelnikiem paradoksalnym. Z jednej strony trudno mi było ograniczać przyjmowanie czy też dobieranie egzemplarzy do recenzji, ale z drugiej nie mam problemu z dawkowaniem sobie kolejnych tomów przeróżnych serii. I nie chodzi tu tylko o wstrzymywanie się z zakupem, czego przykładem może być właśnie Gracz Iaina M. Banksa. Wspomnij Phlebasa czytałem około półtora roku temu, a kolejny tom Kultury nabyłem dość szybko po lekturze poprzedniego. Dość jednak autorefleksji, pora na literaturę.