"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Urojona (nie)życzliwość, czyli „Gość” Ariane Koch

Znów we wstępie zaryzykuję otwarcie truizmem. Literatura bierze się z człowieka, z jego doświadczeń, traum i radości. Niektórzy autorzy i niektóre autorki tworzą dzieła bardzo dalekie od aktualności czy też biografizmu, lecz jednocześnie część z najdoskonalszych dzieł stanowi komentarz do ówczesnej rzeczywistości. Gość Ariane Koch za czas jakiś będzie zapewne odczytywana także jako jeden z odprysków reakcji na kryzys migracyjny. Póki co jednak sprawdźmy, czy będzie warto do niej wracać.

ariane koch gość

Wizyta gościa w domu to zawsze pewne zaburzenie – codzienności, rutyny i prywatności. Natomiast dłuższy pobyt i to w dodatku gościa nieznanego czy wręcz obcego stanowią zakłócenie znacznie poważniejsze. Gdy do tego dodać, że gospodynie jest osobą trudno znoszącą zmiany, ceniącą swoje ekscentryczne odosobnienie i stałą w egocentrycznych przekonaniach, to napięcie i konflikt o domową przestrzeń są nieuniknione. Kto wyjdzie zwycięsko z niemego (nie)starcia? Czy zmiana okaże się trwała?

Gość może część czytelników rozczarować ze względu na nietypową, momentami sprawiającą wrażenie chaotycznej, formę. Ariane Koch oddaje głos ekscentrycznej bohaterce, która daje upust swojemu niezbornemu charakterowi. Jej pierwszoosobowa narracja jest niezborna niczym jej usposobienie, a momentami wręcz można powątpiewać w stabilność jej psychiki. Czynione przez dobrze usytuowaną samotniczkę momentami są przedziwnie trafne, lecz momentami zahaczają o newage’owe brednie czy też wręcz wkraczają w sferę magicznego realizmu. Autorce można zresztą zarzucić, że nie daje czytelnikowi wyrazistego klucza do interpretacji zachowań, elukubracji protagonistki, przez co rozmywa się nieco przekaz całości. Nie należy też się tu doszukiwać za bardzo spinającej wszystko fabuły wątkami uszeregowanej. Jest tu co prawda dający się wyróżnić początek i koniec, ale reszta to raczej zbiór impresji, scenek.

gość okładka oryginał

Z drugiej jednak strony chaotyczna natura narracji oddaje absurdalne i wewnętrznie sprzeczne podejście „starej Europy” do migrantów. Przyjmuje nieznajomego pod dach, ale i chciałaby się go szybko pozbyć. Obawia się (bezpodstawnie) przemocy z jego strony, ale jednocześnie zdaje się odczuwać rozczarowanie brakiem awansów z jego strony. Skwapliwie korzysta z wizerunkowego potencjału stojącego za jej pozornie wielkodusznym czynem, ale i jest niemal dumna z tego, że zraziła do siebie wszystkich dookoła (z rodziną włącznie), bo przecież ich wcale nie potrzebuje. Część z tych sprzeczności czytelnik może spróbować przełożyć na swe indywidualne doświadczenia i przekonania, a następnie spróbować doprowadzić do ich konfrontacji.

Gość może być także odczytywany jako stadium jednostki i jej kontaktu nie tyle z migrantem, a – szerzej patrząc – nieznanym, obcym. Co prawda ekscentryzm protagonistki sprawia, że trudno przełożyć jej przemyślenia i doświadczenia na bardziej uniwersalne, ale i tak proza Koch stanowi pewien obraz tego, co może się dziać, gdy ktoś zmuszony jest do zmiany codziennej rutyny i oddania komuś części własnego locus amoenus. Dla większość dom jest tą prywatną przestrzenią, która zapewnia poczucie bezpieczeństwa i pozwala odizolować się od świata zewnętrznego. Dlatego też wszelkie wtargnięcia w tę przestrzeń są tak nośne literacko i stosunkowo łatwo współodczuwać z tymi, których to spotyka. Natomiast chaotyczny (a i momentami zabawny) charakter głównej bohaterki jest i oddany w świetnym przekładzie Zofii Sucharskiej.

ariache koch

© Kostas Maros

Gość dołącza do grona przeczytanych przez mnie intrygujących, wartościowych pozycji od wydawnictwa Drzazgi. Część czytelników na pewno poczuje rozczarowanie brakiem bardziej zorganizowanej fabuły i chaotyczną naturą protagonistki. Gdy jednak dostrzeże się metodę w tym szaleństwie, to wyłoni się nie tylko uniwersalna opowieść o kontakcie z obcym, z migrantem, ale też bardziej indywidualna historia złożona z paradoksów i wtargnięć.


Ze egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję

drzazgi wydawnictwo logo

Gość przyjęty został też tu:

Gdy ktoś próbuje się do mnie zbliżyć, zazwyczaj po prostu ruszam po okręgu w przeciwnym kierunku, więc nigdy do siebie nie dochodzimy i odległość między nami nie ulega zmia­nie. Od czasu do czasu ja też otrzymuję bowiem listy od obcych mężczyzn; piszą w nich, że mnie zobaczyli i choć się nie znamy, urzekł ich mój uśmiech, którym – co do tego nie mają wątpliwości – obdarzyłam właśnie ich. Mimo najszczerszych chęci nie przypominam sobie, bym uśmiechnęła się choć raz.

Poprzedni

Szwederko side, czyli „Osiedle Swoboda 1” Michała Śledzińskiego

Następne

Niesamowitość ekstrapolowana, czyli „Dom z liści” Marka Z. Danielewskiego

2 komentarze

  1. Obcość to jeden z najważniejszych literackich motywów, który zarazem w ogóle się nie starzeje, bowiem co rusz można się go doszukać w nowych szatach – z jednej strony może to być powieść science fiction, z drugiej powieść o migrantach 😉

    • pozeracz

      Tak, obcość zdecydowanie wraca. I w sumie ciekawie wypada w obu ekstremach: obcość nie do przebicia i obcość obcością być przestającą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén