"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Szwederko side, czyli „Osiedle Swoboda 1” Michała Śledzińskiego

O mej drobnej (jak dotąd) intensyfikacji komiksowej  wspominałem już co prawda w podsumowaniu i (nie)postanowieniach, ale o konkretnych tytułach pisałem tylko na facebookowym profilu bloga. Właśnie poznaliście pierwszy z moich zakupów, ale w temacie pozostałych potrzymam Was jeszcze w niepewności. O ile do wyboru pozostałych potrzebowałem Waszych rekomendacji, to Osiedle Swoboda 1 było wyborem oczywistym i nadrzędnym. Jakże inaczej mógłby zresztą postąpić miłośnik Bydgoszczy, który swego czasu czytał Secret Service i Świat Gier Komputerowych?

osiedle swoboda 1 okładka

Wydaje mi się, że osoby Michała „Śledzia” Śledzińskiego nie trzeba przedstawiać nikomu, kto miał choć minimalną styczność z komiksem, ale dla formalności rzucę kilkoma strzępkami. Urodzony w Bydgoszczy rysownik zaczynał od współpracy ze wspomnianymi już czasopismami growymi, Secret Service i Świat Gier Komputerowych, na potrzeby których stworzył postaci Fido i Mela. Był też naczelnym ważnego w środowisku komiksowym Produktu, stworzył jeden zeszyt przerwanej reaktywacji Kapitana Żbika, a niedawno maczał intensywnie palce w (niezłej, mym jakże skromnym zdaniem) netfliksowej adaptacji Kajka i Kokosza.

Jednak to publikowana początkowo w Produkcie seria Osiedle Swoboda stanowi najbardziej rozpoznawalne dzieło Śledzia, a przez niektórych krytyków jest uważana za najważniejszy polski komiks poświęcony latom 90-tym. Po kolei jednak… Pierwsza część wydania zbiorczego, czyli przedmiot wpisu niniejszego, zawiera wszystkie odcinki ze wspomnianego komiksowego periodyku oraz plansze z wywiadami z częścią postaci oraz galerię. Większość historii kręci się wokół „swobodnych jeźdźców”, czyli piątki (nie w pełni) przeciętnych młodych facetów, i ich perypetii rodzinnych, imprezowych, kryminalnych, alkoholowych i tym podobnych. Przez osiedle przewija się cała plejada przeróżnych postaci zapewniających bohaterom zajęcie, a czytelnikom rozrywkę: dilerzy, zamaskowani obrońcy rewiru czy nawet wieszcz żyjący w ziemiance wraz z przemile przerażającym pieskiem, Psotką.

osiedle swoboda postaci

Klimat całości ustala już w zasadzie pierwsza historia, Matka Boska Extra Mocna. Osiedle Swoboda stanowi bowiem specyficzną mieszankę humoru, problemów i obserwacji społecznych oraz wulgarnej (acz bez przesady) wulgarności, humorystyczną i lekką, ale z bolesny podtekstami. Zwieńczeniem rzeczonej opowieści jest scena okazałego womitu na mszy pogrzebowej. W innej dochodzi zaś do epickiego starcia dresiarzy z metalami. Jest więc ciut o roli kościoła, są rodzinne problemy, są wesołe z pozoru zmagania z bezrobociem, a wszystko to wplecione w osiedlowe perypetie Smutnego i spółki. Nie brak tu nawiązań do popkultury tamtych czasów, tak w dialogach, jak i na ścianach w tle rysowanych. Każdy, kto wie co oznaczało pisane kiedyś na murach DM, poczuje się jak w domu. Lata 90-te jak ta lala.

Specjalistą od komiksowych stylistyk nie jestem, więc postaram się po prostu napisać w miarę elokwentnie, co me oczy zobaczyły. Prosta, czarno-biała kreska bardzo dobrze sprawdza się w odwzorowaniu szarzyzny przeciętnego polskiego osiedla i klimatu blokowisk schyłku tych lat. Osoby Bydgoszcz znające wypatrzą kilka znanych sobie miejscówek albo przynajmniej miejsc do nich zbliżonych. Dobrze pasującym akcentem są też licznie obecnie w tle szyldy, reklamy czy też wspomniane wrzuty na murach. Śledziowi całkiem nieźle udało się też stworzenie charakterystycznych, nieco przerysowanych, ale sympatycznych w gruncie rzeczy postaci — czytelnik na pewno nie będzie miał problemu z rozpoznaniem ani ich, ani też ich emocji.

śledziu autoportret

Osiedle Swoboda to słodko-gorzka podróż do lat 90-tych z grupką spoko ziomków. Pod warstwą absurdalnego i momentami niezbyt wyrafinowanego humoru, popkulturowych nawiązań i absurdalnych perypetii „swobodnych jeźdźców” kryje się zbiór celnych obserwacji, społecznych problemów i szarej codzienności. Obawiam się jednak, że osobom bez sentymentu do tego okresu czy też niekompatybilnych z poczuciem humoru Śledzia, zbiór ten może nie do końca do gustu przypaść.

Nie próbuj nawet porównywać jakościowo „Klan” i „Adama i Ewę”. Tylko w tym drugim udało się oddać ducha południowoamerykańskiego tasiemca. Tę atmosferę pasji, miłości, zdrady i czarnych kobiecych charakterów!

Poprzedni

Podtrzymując rewolucję, czyli (nie)postanowienia na rok 2023

Następne

Urojona (nie)życzliwość, czyli „Gość” Ariane Koch

6 komentarzy

  1. Luiza

    O, to mnie zainteresowało. Trochę jak sentymentalna podróż ; )

    • pozeracz

      Trochę tak… Choć tak nieco bardziej konwencjonalnie, z podobnych czasów i Bydgoszczy, to bardzo mocno polecam „Inną Duszę” Orbitowskiego.

    • Hehe, i mnie zainteresował ten tytuł ze względów b. podobnych, tj. z nostalgii i sentymentu. Lata 90-te to lata mojego dzieciństwa i ciekaw jestem, jak zostały sportretowane.

  2. Klasyk! Wieszcz zniknal, a Psotka została 😉
    Mam wydanie zbiorcze sprzed kilku lat, chyba muszę sobie odświeżyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén