Baśnie i inne podobne ludowe przypowieści są dość wdzięcznymi obiektami do przepisywania. Schematyczna konstrukcja, szerokie rozpowszechnienie, bogate zasoby postaci i morałów – wszystko to sprawia, że czytelnicze oczekiwania można względnie łatwo wykorzystywać, a fabuły do własnych potrzeb naginać. Trzeba jednak jeszcze mieć dość talentu, by uczynić z nich atrakcyjną literaturę. Przekonajmy się, że Jane Yolen udało się to w How to Fracture a Fairy Tale.
Typowe streszczenie w przypadku tego zbioru nie ma większego sensu. Wystarczy napisać, że Amerykanka wzięła na warsztat opowieści z różnych świata zakątków, przerabia znane baśnie z kręgu europejskiego, ale też legendy szkockie, dalekowschodnie czy też żydowskie. Kilka słów jednak warto poświęcić samej autorce, którą Newsweek określił „amerykańskim Hansem Christianem Andersenem”. Zdobyła wiele z najważniejszych nagród fantastycznych, otrzymała World Fantasy Award za osiągnięcia życiowe, otrzymała Damon Knight Memorial Grand Master Award (czyli dołączyła do tzw. do grona Wielkich Mistrzów Fantastyki), a w Polsce wydano tylko jedno jej opowiadanie. Napisała ponad 350 książek, wygłaszała prestiżowe wykłady, a to wydawniczo-lokalne przeoczenie mnie zadziwia i ciekaw jestem, czy zostanie kiedykolwiek nadrobione.
How to Fracture a Fairy Tale to zbiór zróżnicowany nie tylko pod kątem wspomnianego źródła opowieści, ale przede wszystkim sposobów ich „przełamywania” i nastroju. Już pierwsze teksty pokazują tę różnorodność. Zbiór otwiera Snow in Summer, czyli przeróbka baśni o Królewnie Śnieżce z humorystycznym zwrotem na koniec. Drugie The Bridge’s Complaint to z kolei przeróbka bajki o trzech koziołkach, ale napisana z perspektywy mostu, który tęskni za trollem przepędzonym przez niegrzeczną rogaciznę. Kolejne opowiadanie, czyli The Moon Ribbon to zaś połączenie wątków znanych z Kopciuszka oraz mniej znanej o u nas Królewny i goblina, ale tym razem z przebiegiem i finałem znacznie bardziej poważnym. By ukazać pełną rozpiętość tematyczno-klimatyczną wystarczy wspomnieć, że są i tu historię splecione z Holocaustem (co z kolei wiąże się z ukraińsko-żydowskim pochodzeniem autorki).
Wspomniana obfitość kulturowo-geograficzna pozwala czytelnikowi dostrzec, jak różnorodne bywają opowieści z różnych zakątków świata, ale jednocześnie ile mają punktów wspólnych. Jednocześnie poszerza to zasób skojarzeniowy i poznawczy, który można wykorzystać przy innych lekturach. Opowiadanie The Foxwife z niniejszego zbioru niemal natychmiastowo przywiodło mi Panią Lis Sarah Hall ze zbioru Madame Zero i inne opowiadania. Dopiero spotkanie z prozą Jane Yolen pozwoliło mi się zorientować, że i ten drugi tekst zapożycza bardzo wiele z tradycyjnych japońskich przypowieści o kitsune, czyli lisich duchach/demonach. Pobudzająco intelektualnie i przy tym subwersyjnie wypadła też Granny Rumple, w której to baśń o Rumpelsztyku staje się historią o Żydzie-lichwiarzu i łatwej do zmanipulowania nietolerancji. Są tu i dalsze losy Ikara o końcu ponowionym w tragizmie, pośród skał napotkany zostaje Proteusz…
Widoczna powyżej różnorodność oraz bogactwo stanowią główne zalety How to Fracture a Fairy Tale, ale powiązana jest z pewną słabością tego zbioru. Otóż, jak to bywa w przypadku takich wielotekstowych antologii, „lepsze jest wrogiem dobrego”. Jest tu wiele tekstów, które przełamane są na sposoby bardzo interesujące albo też są poruszające same w sobie, więc teksty tylko poprawne mogą rozczarować. Zawarte na końcu objaśnienia autorki oraz wypis źródłowy pokazują, z jak szerokiego okresu twórczości autorki pochodzą te teksty. Możliwe, że bardziej rygorystyczna selekcja albo ograniczenie motywów uczyniłyby ten bardzo dobry zbiór jeszcze lepszym, ale należy też wziąć pod uwagę, że ocena ta wypływać może z subiektywnych pobudek i dla każdego być inna.
How to Fracture a Fairy Tale to bardzo ciekawy zbiór opowiadań, które są zróżnicowane pod kątem motywów, źródeł oraz sposobów przełamywania ich treści. Co prawda kilka tekstów odstaje od reszty swoją porządną przeciętnością, ale ogólna ocena ich tak jest zdecydowanie pozytywna. Pozostaje jedynie mieć nadzieje, że jakiś polski wydawca zdecyduje się przybliżyć twórczość Jane Yolen nadwiślańskim czytelnikom. Zdaje się to być pomysłem tym bardziej atrakcyjnym, że wiele z tego, co pisała wpada w zakres tego, co dziś zwiemy (jakże popularnym) young adult.
On feathered dreams,
sky his limit,
he was a child when he flew.He fell as an adult,
down to the earth
to plow, and sow, and make do.Yet still at night,
exhausted by seeding,
he feels the airOn his face, his arms,
under his feathers,
tangling his whitened hair.[Jane Yolen, Icarus Fall]
Ambrose
Samą lekturą czuję się umiarkowanie zainteresowany 😉 Znacznie bardziej ciekawi mnie jak ten tytuł wpadł w Twoje ręce – sięgnąłeś po niego zaintrygowany tym jednym przełożonym na j. polski opowiadaniem, czy z jakichś innych pobudek?
pozeracz
Ach, widzisz. Wspominałem o tym na Facebooku, ale dość dawno i mimochodem. Na stronie Humble Bundle zakupiłem pakiet e-książek wydawnictwa Tachyon. Przejrzałem sobie opisy i oceny na Goodreads, co zaowocowało wybraniem właśnie tej na pierwszą.
Łączy się to też z tym, że nie chcę być Kindlowym zbieraczem, co to kupuje, bo tanio, a potem nie czyta. Podjąłem więc postanowienie, że skoro już kasę wydałem, to będę stopniowo czytał.