Jeszcze do niedawna miałem wielkie zaległości w zakresie damskiej części polskiej sceny fantastycznej. Nie licząc kilku opowiadań, me dotychczasowe doświadczenie ograniczało się do Mai Lidii Kosakowskiej, Magdaleny Kozak i Ewy Białołęckiej. A nawet to było pojedyncze powieści. W ostatnim czasie nastąpiło jednak intensywne przyspieszenie. Zapoznałem się z twórczością Anny Brzezińskiej (choć nie fantastyczną), Agnieszki Hałas, a teraz przyszła pora na Annę Kańtoch. Wydana dopiero co w powegraphowych Kontrapunktach Niepełnia to mocny kandydat na powieść roku.
Jest taki samotny dom na beskidzkim odludziu, który tajemnice skrywa. Biały dom na uboczu wsi na przestrzeni lat stał się punktem centralnym przemian, odmian i odmienności. Od teraźniejszości przykrytej śniegiem po poprzednio-ustrojową przeszłość aż po teraźniejszość nieokreśloną – losy wielu osób krzyżują się w nim i kończą. Komu był domem? Komu był mogiłą lub dopiero będzie? Komu zaś więzieniem? Odpowiedzi na pytania nie będzie łatwo uzyskać, a bohaterom równie trudno może być poradzić sobie z prawdami o nich samych. Na zbiegu męskości i kobiecości tożsamość się rozpływa.
Część właściwą tej recenzji zacznę nieco nietypowo, a mianowicie od wskoczenia w pierwszą osobę i zniechęcania do przeczytania dalszej jej części. Uważam bowiem, że wszelkie bardziej szczegółowe czytanie o tej książce może wpłynąć na pierwszą lekturę. Osobom, których Niepełnia jeszcze nie oczarowała, niech wystarczy moje solenne zapewnienie, że jest to powieść wyjątkowa. Zgodnie z tekstem z okładki, ale i nie tylko – jest to opowieść wielowątkowa, nieoczywista, wymagająca i pochłaniająca. Zachęcam więc, by nabyć ją prędko, a do dalszej recenzji powrócić przed drugim czytaniem. Tak, tak. Anna Kańtoch napisała książkę, którą koniecznie trzeba przeczytać więcej niż raz. A teraz wracamy do stałych punktów programu.
Niepełnia wzbudza zachwyty, opierając się głównie na trzech elementach: konstrukcji, postaciach i stylu. Pod tym pierwszym względem jest to istny majstersztyk, jedna z najbardziej misternie zaplanowanych powieści, które dane było mi czytać. Wzajemne powiązania między rozdziałami prezentowanymi z perspektywy różnych postaci nie są motywem niespotykanym samym w sobie. Jednak tutaj dochodzi do tego płynne wynikanie jednego rozdziału z drugiego, a jednocześnie odwrócenie kierunku fabularnego po środkowym fragmencie zwrotnym. Na myśl przychodzi konstrukcja znana z Atlasu Chmur Davida Mitchella, ale Niepełnia to zdecydowanie wyższy poziom złożoności i zapętlenia. Na koniec powieści czytelnik powraca chronologicznie do punktu wejścia, lecz bogatszy o wiedzę. Jednak wiedza ta wcale nie gwarantuje zrozumienia, gdyż nie wszystko jest tu wyłożone w sposób oczywisty, a czytelnik jest w stanie dowiedzieć się tyle, ile dany bohater czy też bohaterka. Złożenie spójnego obrazu z tej układanki nie jest zadaniem prostym, ale same próby zapewniają bardzo dużo czytelniczej radości.
Główni bohaterowie to osoby młode z różnym stopniu – od studentów po dość młodych rodziców już nieco obytych w małżeństwie. Są to postaci z różnych grup społecznych, na różnych życiowych ścieżkach, ale wszystkie w pewny sposób nie na miejscu lub bez miejsca. Ta dyslokacja miewa różne odmiany: chronologiczną, tożsamościową lub społeczną. Niektóre z postaci odcięły swą przeszłość, inne nigdy jej nie opuściły; jeden chłopak jest mniej męski od swej partnerki, a ona mniej kobieca jest od niego; jedna z postaci zaś znajduje się dokładnie po środku między płciami i musi wybrać swoją drogą. Bardzo wyraziście są tu ukazane momenty przełomu – odcięcia, dorastania, zrozumienia. Gdzieś w tle pojawiają się zaś wpływy stygmatów społecznych – biedoty czy też osoby chorej psychicznie w rodzinie. W połączeniu z misternością fabuły może się to wydawać nazbyt skomplikowane, ale w trakcie czytania czuć spójność i integralność postaci z fabułą. Mówiąc zaś prosto: wszystko splata się płynnie.
Dwa powyższe elementy spina zaś warstwa językowa. Niepełnia oczarowuje już od pierwszych słów, które brzmią: „Nie pamiętam, które z nas umarło tamtego dnia, wiem jedynie, że ta historia zaczyna się od śmierci. Od czerwonego świtu i czerwonej krwi, której smugi znaczyły białe ściany kuchni.” Dobitne otwarcie, które od razu ustawia czytelnika do kryminalnego pionu i buduje atmosferę tajemnicy i grozy. Groza z czasem przechodzi w lękliwą niepewność i rozedrganie. Styl Anny Kańtoch jest oszczędny, ale metaforyczny, a zdania takie jak „Oddychał, uczepiony krawędzi zlewu, wdech, wydech, wyrzucał z płuc mrok, wypychał go w elektryczną jasność białej łazienki, aż wreszcie została w nim już tylko pustka” skutecznie dokładają głębi postaciom. Język służy też autorce do podkreślania fabularnego zapętlenia międzyrozdziałowego – uważny czytelnik bez większych problemów wyłapie powracające frazy albo i niemal całe zdania.
Napiszę wyraźnie: Niepełnia Anny Kańtoch to dla mnie jedna z najlepszych powieści roku i jeśli nie zgarnie więcej niż jednej nagrody, to będę mocno zaskoczony (i zasmucony). Powieść ta zachwyca pod kątem konstrukcji, postaci oraz stylu. Ale poza tym i przede wszystkim jest opowieścią, która pochłania czytelnika, ale jednocześnie wymaga zaangażowania i zachęca do wielokrotnych powrotów.
O Niepełni poczytacie też tu:
Serdeczne podziękowanie dla wydawnictwa Powergraph za udostępnienie egzemplarza do recenzji
Nie kłamał, ale jego słowa z jakiegoś powodu brzmiały jak kłamstwo, jakby ich prawdziwość zużyła się przez ciągłe powtarzanie.
Olga z WielkiBuk
Doskonała powieść, pięknie napisana historia, mega mocna i również dla mnie to jedna z najmocniejszych polskich pozycji tego roku. 🙂 Nie muszę dodawać, ze „Wiara” również jest jednym z najmocniejszych tytułów w gatunku kryminał/thriller.
pozeracz
Nie wspomniałem w recenzji, ale to był mój pierwszy kontakt z powieściami Anny Kańtoch. Teraz nie mogę się doczekać kolejnych.
tanayah
O, prawda, to świetna powieść. Już wcześniej zachwyciłam się stylem Anny Kańtoch, a „Niepełnia” tylko mnie utwierdziła w przekonaniu, że wcześniejsze bardzo dobre książki tej autorki to nie przypadek.
pozeracz
Kryminałów jeszcze nie czytałem, ale zgadzam się – Anna Kańtoch wyrasta na jeden z ważniejszych głosów w naszej literaturze.
leżę-i-czytam
Pewnie skuszę się na „Niepełnię”, chociaż wcześniejsza książka tej autorki, „Łaska”, pozostawiła mnie z mieszanymi uczuciami. Ale kryminały najlepiej czyta się właśnie jesienią, więc…
P.S. A książki fantasy tej autorki już znasz?
pozeracz
Nie, to był mój pierwszy kontakt. A cóż to były za mieszane uczucia?
Galene
Niedawno czytałam „Czarne” tej autorki i byłam pod wielkim wrażeniem. To jest tak napisane, że mimo dziwności fabuły czyta się jednym tchem. Chętnie więc wierzę, że „Niepełnia” jest taka świetna. Kryminały Kańtoch też są dobre i warte przeczytania, jeśli lubisz kryminały 🙂
pozeracz
Jak to „mimo dziwności”?! 😉 Ja tam dziwność lubię i dziwność lubi mnie, więc dla mnie jest to zawsze duża zachęta do czytania. Kryminały ostatnio mnie męczą, ale na pewno sięgnę z czasem po Kańtoch i w tym wydaniu.
Galene
Już się tłumaczę z tego „mimo”. 😉 Okładka mnie zmyliła. Nie wiedziałam prawie nic o autorce i myślałam, że „Czarne” to powieść obyczajowa, może nawet romans. Kryminały warto przeczytać ze względu na świetnie oddaną atmosferę lat osiemdziesiątych.
pozeracz
Rozumiem. Okładka rzeczywiście pasuje to czegoś nieco bardziej konwencjonalnego. Choć z drugiej strony była to seria Kontrapunkty, a tam dziwności jest aż nadto.
Janek
Dziękuję
pozeracz
Ależ do usług
Rozkminy Hadyny
Ostatnio mam tak, że ledwie otworzę Facebooka, a tam już czyjś wpis o Annie Kańtoch. Jeszcze nie czytałam żadnej z jej książek. A tu wielkimi krokami zbliżają się Targi Książki w Krakowie… Nie, miałam nie kupować więcej książek! Och, rozterki, rozterki. I czemuż tak polecasz! ;p
pozeracz
I dobrze! Świetnie, że tyle o Kańtoch się pisze/mówi. Ja wysłuchałem CzytuCzytu i utwierdzam się w przekonaniu, że muszę po kryminały też sięgnąć. I to mimo tego, że ostatnio z tym gatunkiem mocno mi nie po drodze.
Claudette
Czy „Niepełnia” jest thrillerem?
(Przyznam szczerze, że pierwsze zdanie Twej recenzji mnie nieco zmyliło i teraz zastanawiam się, czy to ta fantastyczna Kańtoch, czy ta znana mi z „Łaski”.)
Ale czymkolwiek by nie była zapewne przeczytam. Niedawno, we wrześniu, czytałam „Łaskę” i chociaż fabuła tej książki została skonstruowana jak dla mnie nie do końca realistycznie (a właściwie zastanawiałam się podczas czytania czy możliwy jest aż taki zbieg okoliczności…) to z uwagi na język i sposób budowania napięcia jestem gotowa sięgnąć po kolejne książki autorki 🙂
pozeracz
Trudno mi odpowiedzieć na pytanie, która to Kańtoch, bo dla mnie to po prostu Kańtoch z „Niepełni”. Może pomoże ktoś, kto czytał więcej? Jest to kryminał, ale z delikatnymi wątkami fantastycznymi. Służą one jednak raczej jako smaczek, nic mają znaczącego wpływu na samą fabułę.
Ciekaw jestem tego zbiegu. Ale jak dla mnie to większość literatury sensacyjnej zbiegiem stoi.
Agnes
„Niepełni” nie czytałam (recenzji też, zastosowałam się do rady zawartej na początku), ale komentarze sobie poczytałam i chyba wiem, która to Kańtoch. To ta z „Czarnego”.
pozeracz
Ha! Tym więcej argumentów, by sięgnąć po „Czarne” 🙂
Ambrose
Ha, ja w tym roku również częściej sięgam po literaturę kobiecą, chociaż niekoniecznie science fiction (przynajmniej jak na razie). Prozę Kańtoch obiecywałem poznać sobie już dawno temu (kiedy ukazali się „Przedksiężycowi”), ale jakoś nie mogę się zgrać z tą pisarką – może moją znajomość rozpocznę właśnie od „Niepełni” 🙂 ?
pozeracz
Polecam bardzo intensywnie i niezachwianie. A kobiety science-fiction piszą stosunkowo mniej w porównaniu z fantasy, więc i nieco trudniej trafić. A „literatura kobieca” to niebezpieczny termin 😉
http://instrumentysamotnosci.blogspot.com
Witaj. Moje zdanie znasz – dla mnie to trochę woltyżerka pod nieobecność konia. Mnie ta powieść do połowy pochłaniała jak odkurzacz, ale potem coś mnie zaczynało uwierać – skądś już znałem te wszystkie piętrowe, nawarstwiające się opowieści. Gdzieś mi te wszystkie szkatułki się wcześniej już objawiły. Nie wiem. Lynch? Pewnie też. I „Do z liści” też. Nie wiem. Gdyby stało za tym coś więcej niż misterny wyrafinowany labirynt? Gdyby w jego sercu był ukryty jakiś skarb? Tak, wtedy byłoby bardzo spoko. Jednak ja już tak mam, że chcę zawsze gdzieś tam widzieć sens, bo nie jestem z tych, dla których samo wędrowanie jest nagrodą. Ja coś muszę znaleźć, by mieć pełną (nomen omen) satysfakcję.
pzdr
Tomek
pozeracz
Rozumiem i widzę, dlaczego mogło Ci się nie do końca spodobać. Ja właśnie lubię to wędrowanie, a tu w dodatku widoki po drodze są piękne. Zresztą, o ile nie koloryzuję nieświadomie, to od początku mi się jakoś wydawało, że zakończenie nie będzie tu stanowiło konkretnego powiązania wątków.