"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Smutno i równo, czyli „Nowa Fantastyka 07/19”

Nowa Fantastyka nie ma szczęścia do mego bloga. Nie dość, że zacząłem od numeru z hołdem dla Ursuli K. Le Guin, to bardzo prędko nieprawdą okazało się to, co pisałem we wstępie do tekstu o poprzednim numerze. Obiecywałem bowiem, że teksty będą pojawiały się co miesiąc. Względy pocztowo-praktyczne sprawiły, że dopiero nabycie czytnika daje szansę na urzeczywistnienie tegoż zapewnienia. Na razie jednak zapraszam do omówienia numeru lipcowego.

nowa fantastyka

Wydaje mi się, że informacje o śmierci Macieja Parowskiego dotarła nawet do osób, których Nowa Fantastyka czy też fantastyka w ogóle średnio rusza. Ja sam periodyk ten czytałem bardzo rzadko i nie bywałem na konwentach, więc do zasłużonego redaktora nie miałem stosunku osobistego. Nawet ja jestem jednak pod wrażeniem tego, na jak wiele pisarskich karier miał wpływ, ile znanych i przeze mnie cenionych swe początki kojarzy z nim lub wręcz mu zawdzięcza. W tym numerze przeczytacie jedynie kilka z tych głosów (m.in. Orbitowski, Chmielarz i Dukaj), ale w sieci znaleźć ich można dużo więcej. Nie wiem, czy jest w tym kraju ktoś, kto miał większy wpływ na ten gatunek literatury w ostatnich trzydziestu latach.

W tym numerze znaleźć można dwa opowiadania polskich autorów i trzy tych zagranicznych. Przewaga jest nie tylko numeryczna, ale i jakościowa, czyli mówiąc prosto: te drugie wypadają nieco lepiej. Na szczęście nie znaczy to, że te polskie są słabe – po prostu brak im czegoś, co przeniosłoby je z kategorii „porządne” to „zapadające w pamięć”. Sprzedawca gołębi Jewgienija T. Olejniczaka wypada ciekawie głównie pod kątem miejsca i czasu akcji oraz powiązanego z tym wyboru gatunkowego. Jest to bowiem historia szpiegowska osadzona w Jerozolimie i okolicach z czasów początków naszej ery. Autor potrafi zaskoczyć czytelnika, ale zabrakło tu wyrazistego bohatera lub innego elementu, który związałby emocje czytelnika z narracją. Motyw siły (lub słabości) niektórych opowieści intryguje, ale chyba wypadłby lepiej, gdyby przesłanie nie zostało tak wprost wyłożone. Lepiej wypada tekst Bohaterowie nie umierają nigdy Pauli Wanarskiej, które stanowi interesujące podejście do tematu nigdy się nie zmieniającego wojny i bezwzględności nią zawiadujących. Wtłoczona w rolę bohaterki ludu Feridin we wiarygodny sposób opisuje wątpliwości związane z odgrywaną rolą oraz ból, który do tego doprowadził. Przekonująco (i przygnębiająco ) wypada też zakończenie, a świat przedstawiony – choć jedynie zarysowany – całkiem nieźle nadawałby się od rozwinięcia w dłuższą dystopię. Jest to zdecydowanie bardzo dobry debiut!

Dział prozy zagranicznej otwiera Małpa i Dama Neila Gaimana, czyli nowa fantastykaprzypowiastka w quasibaśniowym stylu. Tekst jest krótki i prosty, ale na tym polega jego urok. W dodatku jest to też historia, która będzie zrozumiała tak dla dzieci, jak i dorosłych, choć na pewno wnioski będą różne. Natomiast Reputacja Karla Schroedera to przypadek nieco zbliżony do Sprzedawcy gołębi, gdyż jest to opowiadanie, w którym pomysły przeważają nad postaciami. Autor nie tylko w oryginalny sposób łączy bitcoina, kanadyjskie Pierwsze Narody i ceremonię potlacz, ale też prezentuje ciekawe spojrzenie na samą ideę pieniądza i jego wartości. Sama fabuła odgrywa tu jednak rolę podrzędną, nie porywa za bardzo, ale sytuację ratuje kreacja głównego bohatera i jego przemiany. Może i morał „pieniądze to nie wszystko” nie jest zbyt odkrywczy, ale tu ważna jest droga do niego. Najlepszym opowiadaniem numeru jest zaś Marsjański obelisk Lindy Nagaty, czyli swoista interpretacja motywu exegi monumentum w otoczeniu pełzającej apokalipsy. W tym akurat tekście ciekawa kreacja świata łączy się zręcznie z czynnikiem ludzkim. Wizja końca świata, który nadchodzi nie w wyniku jednego kataklizmu, a po prostu nagromadzenia destrukcyjnych efektów ludzkiej działalności jest odświeżająca w swej przyziemności. Podobnie można ocenić główną bohaterkę – osiemdziesięcioletnia architekta, której pozostał już tylko ostatni projekt, tytułowy pomnik na Marsie. Nie ma tu może wielkich pisarskich fajerwerków, ale jest za to odpowiednia dawka napięcia i iskra humanizmu.

Publicystyczna Nowa Fantastyka tym razem to dwa bardzo dobre wywiady i kilka dobrych tekstów. Olga Tokarczuk leje miód na serce fanów literatury fantastycznej, krytykując spychanie jej na boczny tor krytyczny i wspominając swoje wczesne gatunkowe inspiracje (np. Lem i Dick). Dzieła Stana Sakai znam jedynie ze słyszenia, ale nie da się zaprzeczyć, że to jeden z komiksowych wielkich, a i sam wywiad czyta mi się z zainteresowaniem. Podobnie jest zresztą ze scenariuszem RPG stworzonym przez Adama Wieczorka: opisane przez niego podwaliny przygody mogą zaintrygować nawet niegrających. Połączenie parku rozrywki o polskich akcentach z Zewem Cthulu i nadprzyrodzoną otoczką wypada ciekawie. Miłośnicy okołoliterackich rozkmin, zwłaszcza tych światotwórczych, powinien zwrócić patrzałki na tekst Bezu bezu bez bez… Tomasza Kołodziejczaka, który przygląda się efektom braków na kreację świata. Jest to zabieg dość częsty, ale rzadko zauważany czy też rozważany, a wartościową perspektywę interpretacyjną stanowić może. Warto też wspomnieć o dwóch tekstach stworoopisowych, Nanofantastyka ludowa i Koty – ci nieobcy obcy. W tym drugim Łukasz M. Wiśniewski pisze o przeróżnych kotopodobnych stworzeniach rozumnych pojawiających się w popkulturze (jest i Kres), Witold Vargas mimo niezbyt porywającej apologii ludowych intuicji w drugiej części tekstu ciekawie pisze o przeróżnych małoludkach z ludowych wierzeń.

nowa fantastyka 07/19

Nowa Fantastyka 07/19 to bardzo solidny numer. Będzie on pewnie pamiętany jako ten poświęcony Maciejowi Parowskiemu, ale nie tylko treść wspominkowa uwagi jest warta. Tak pod kątem prozy, jak i publicystyki nie ma tu może żadnej bomby, ale żaden z tekstów nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Ja sam zaś będę kibicował Pauli Wanarskiej, która bardzo obiecująco tu zadebiutowała.

To wszystko wygląda jak nadzieja.
Owszem, tak właśnie wyglądało, a ona dobrze wiedziała, że nadzieja może być darem ofiarowanym podstępnie przez mistrza tortur – darem, który otwiera wrota rozpaczy.
[Linda Nagata, Marsjański obelisk]

Poprzedni

Pisanie o pisaniu i w pisaniu, czyli „Poniewczasie” Wita Szostaka

Następne

Powrót przewidywalnie sentymentalny, czyli „Karpie bijem”

5 komentarzy

  1. Czy ja dobrze zrozumiałam, że NF jest ponownie dostępna na czytniki?

    • pozeracz

      Niestety, cyfrowo ogólnodostępne są wersje z e-kiosku. Recenzenci współpracujący z NF otrzymują numer w formacie PDF, a ten ja sobie przesłałem na Kindle’a.

      • Szkoda, sporadycznie, gdy pojawiały się ciekawiące mnie opowiadania (w tym przypadku byłby to Gaiman), kupowałam e-booki. Bardzo rzadko, ale jednak. Czcionka w wydaniu papierowym jest dla mnie za mała, żebym się z nią mordowała.

  2. Numer wydaje się dość ciekawy. Szczególnie zainteresowało mnie opowiadanie „Marsjański obelisk” oraz tekst Olgi Tokarczuk (wielki plus za inspiracje dickowsko-lemowskie).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén