Qbuś pożera książki

"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Perspektywy odśrodkowe, czyli „Driftwood” Marie Brennan

Mam przemożne wrażenie, że już o tym tu pisałem,  ale jednym z wygodnych (acz nieco uproszczonych) sposobów patrzenia na literaturę fantastyczną jest ocena tego, czy dana opowieść skupia się na postaciach czy pomysłach. Większość wartościowych historii równoważy te dwa elementy i wypada w okolicach środka tego spektrum, ale i graniczne przypadki bywają ciekawe (choć wymagają specyficznego gustu). Driftwood Marie Brennan zapowiada się na mocno wychylone w stronę pomysłowego światotwórstwa, ale z czasem zmierza bliżej środka.

driftwood cover

Science (pół)fiction ze skazą, czyli „Zimne światło gwiazd” Bartka Biedrzyckiego

Mógłbym zacząć niniejszy wpis od przedstawienia autora książki, ale mogę wygodnie skorzystać z własnej pracy i skierować Was do wywiadu z Bartkiem Biedrzyckim. Możecie sobie nawet, w ramach przygotowania do lektury, przypomnieć recenzję Kołysanki stop. Jednak na chwilę obecną kluczowe jest to, że w zeszłym roku Wydawnictwo IX wydało Zimne światło gwiazd, które to niedawno wpadło w me ręce, a teraz Wam przedstawione zostanie.

Ciemność zapada znowu, czyli „Pieśń bogini Kali” Dana Simmonsa

Biorąc pod uwagę, że uważam Hyperiona Dana Simmonsa za jedną z najlepszych książek, które dane mi było czytać, dziwić może tak rzadka obecność na łamach bloga niniejszego. Przez ponad pięć lat objawił się tylko poprzez Ilion. Co prawda na półce czeka niespodzianie mi sprezentowany omnibus hyperionowy, ale z nieuświadomionych powodów odsuwam jego lekturę. Na ratunek przybył jednak Vesper ze swoimi twardookładkowymi, starannie wydanymi wznowieniami, który zdecydował się przypomnieć Pieśń bogini Kali, czyli powieściowy debiut Amerykanina.

pieśń bogini kali simmons

Rachując się ze sobą, czyli „Koniec dnia” Billa Clegga

Od pewnego czasu Pauza raczy mnie pewnym specyficznym typem powieści – zazębiającymi się historiami pozornie niepowiązanych ze sobą postaci. Nie tak dawno delikatnie rozczarowałem się Turbulencjami Davida Szalaya i niepozornie ukontentował mnie Nikolski Nicolasa Dicknera. Nie wiem, czy to przypadek, czy może jakiś szerszy trend literacki, ale wiem, że teraz przyszła pora na Koniec dnia Billa Clegga. Sprawdźmy więc, jakie odczucia me będą tym razem.

koniec dnia clegg okładka

Książki zmieniają świat – „Moc pozytywnego myślenia” Normana Vincenta Peale’a

Ten wpis z jakże ostatnio rzadko tu obecnej serii o książkach świat zmieniających będzie chyba najbardziej dyskusyjnym z dotychczasowych. Jest ku temu kilka powodów. Pierwszym z nich jest osobisty stosunek autora do tematu, drugim zaś nieco instrumentalne potraktowanie książki, o której będzie tu mowa. Moc pozytywnego myślenia jest tu bowiem wykorzystana jako prawdopodobny początek pewnego zjawiska. Przejdźmy jednak do rzeczy…

moc pozytywnego myślenia

Strona 47 z 145

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén