Zagadnienia oraz obawy związane ze sztuczną inteligencją powoli przechodzą ze strefy teoretycznej do praktycznej. Co prawda część naukowców uważa, że silne SI (czyli takie posiadające atrybuty dostępne umysłowi ludzkiemu) nigdy nie powstanie, lecz dla większości zdaje się być to kwestią czasu. W kinie czy też literaturze temat ten jest wałkowany od dawna i z pespektyw wielu, co zaowocowało kilkoma pamiętnymi tworami. Zaś znalezione przez Łukasza Zawadę Fragmenty dziennika SI to ciekawy głos w tym dyskursie.
Tag: AI
Ależ cudowną katastrofą okazała się premiera Cyberpunka 2077, czyż nie? Ja na całe szczęście jestem graczem z czasu niedoborem, w Wiedźmina 3 zacząłem grać kilka lat po premierze, a przejście głównego wątku zajęło mi gruba ponad rok. Poczekam więc sobie spokojnie, lecz ma słabość do tych klimatów zaspokojona zostać może przez literaturę. Ja sprawą pewnej Julii udało mi się przeczytać od pewnego czasu wypatrywane Łzy Mai Martyny Raduchowskiej.
Nie tak dawno temu na swym facebookowym profilu wspominałem o swym sentymencie do CD-Action. Wspominam o tym tu, gdyż Petera Wattsa dane mi było czytać (w postaci Rozgwiazdy) właśnie za sprawą znajomości zawartej na forum tegoż czasopisma. Zresztą tej samej, która zachęciła mnie to spróbowania sił jako recenzent Poltera. Tzarze szanowny, pozdrawiam serdecznie! Kończę jednak na marginesie wspominki, niech nastanie Poklatkowa rewolucja.
Być może będzie to zbytnim uproszczeniem, ale i tak spróbuję zacząć od następującego stwierdzenia: Robert Silverberg jest dla większości czytelników w Polsce znany głównie z nazwiska. Jego dzieła, nawet najbardziej znane Kroniki Majipooru, czytane są/były głównie przez weteranów science-fiction lub rzadkich zapaleńców. Ja na weterana jestem zbyt młody, ale miałem szczęście mieć w domu dwie powieści tego autora, a bibliotekę zaopatrzoną w większość wspomnianego cyklu. Wypatrzona więc w antykwariacie Szklana wieża pochwycona zostałą więc bez wahania.
Pierwszy dzień nowego roku to nieco dziwny dzień na wpis blogowy. W dodatku na temat pozornie z tym dniem niezwiązany. Jednak nie dla mnie. Przyznam Wam bowiem, że nigdy nie przywiązywałem specjalnej wagi do przełomów lat. Nie uciekałem może od sylwestrowych celebracji, ale nie czyniłem żadnych postanowień, ani też na większe refleksje mi się nie zbierało. Jednak 1 stycznia 1818 po raz pierwszy wydane zostało dzieło uważane za pierwszą powieść science-fiction albo choć za prekursora tego gatunku: Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz. Ja postanowiłem nieco skorzystać z okazji i napisać o najlepszych według mnie powieściach ze sztucznymi bytami.