Mało który gatunek ma tak wyrazistą i natychmiastową asocjacje wizualną jak cyberpunk. U niektórych na dźwięk tego słowa wyobraźnia w ułamku sekundy przywoła wiecznie nocny krajobraz Los Angeles z pewnego 2019 roku. Gdzieś tam będzie też padał deszcz, zapewne kwaśny. Twórcy komiksu Blade Runner 2019 nie odżegnali się od tej estetyki, ale po szczegóły (i całą resztę) zapraszam poniżej.
Tag: powieść graficzna
Jak dobrze wiedzą wszystkie osoby regularnie tu zaglądające, powieści graficzne czy też komiksy recenzuję niezbyt często. Jednak ta rzadka obecność nie oznacza wcale tego, że ten gatunek darzę mniejszą sympatią lub zachwytów we mnie nie wywołuje. Doskonałym przykładem na to jest me zeszłoroczne spotkanie z Nickiem Drnaso oraz szybki jego powrót na blogowe łamy. W dodatku stało się to z pożytkiem szerszym, gdyż Sabrina trafiła do mnie z allegrowych aukcji WOŚP.
Jak często zdarza Wam się trafić na dzieło, które pozostawia Was intensywnie skonfundowanymi? Jak reagujecie na takie twory? A co, gdy ta konfuzja podszyta jest nie do końca określonym poczuciem zbrukania? Pantera Brechta Evensa to powieść graficzna, która na pewno pomoże Wam odpowiedzieć na powyższe pytanie. Jeśli zaś ciekawi jesteście, jak takie doświadczenie wpłynęło na Pożeracza, to zapraszam poniżej.
Ogólnikowo rzecz ujmując, doświadczenia życiowe podzielić można na uniwersalne oraz – z braku lepszego określenia – chronogeograficznie specyficzne. Do tych pierwszych zaliczyć można na przykład nastoletnie zauroczenia czy też poczucie zagubienia, odosobnienia w nowoczesnym świecie. Natomiast do tych drugich dorastanie w Polsce lat 90-tych czy też dzieciństwo ery TikToka i tym podobnych. Literatura ma w sobie ten urok, że potrafi zacierać granice pomiędzy uniwersalnym a indywidualnym, ale czasem takie zacieranie potrafi zamazać zbyt wiele. Sprawdźmy, jak z tą zagwozdką poradziła sobie Beverly Nicka Drnaso.
Amatorskim recenzentem będąc, mierzę się z dziełami o różnym kalibrze i wydźwięku. Do tych, o których krytycznie napisano już niemal wszystko, co do napisania było, podchodzę ostrożnie i osobiście, a wręcz i pierwszoosobowo. Trudno zaś o bardziej najeżonego jeża niż powieść graficzna uważana za jedną z najważniejszych dla gatunku, a w dodatku traktującą o Holocauście. Tak, tak – w moje ręce (za sprawą pomocnego przyjaciela) trafił Maus Arta Spiegelmana.