We wstępach do wpisów na tym blogu z pewną regularnością powracają konkretne kwestie – dwie z nich to literackie nagrody (głównie fantastyczne) oraz porzucanie serii przez wydawców. Zabójcza sprawiedliwość to książka, która pozwala poruszyć tematy oba. Osiągnęła ona bowiem sukces niesamowity, gdyż w rekordowym stylu zdobyła wszystkie najważniejsze nagrody zagraniczne, lecz zredukowany do erotycznych producyjniaków imprint Muzy, Akurat, wydał tylko dwa pierwsze tomy. Ja zaś byłem tak przekonany, że przeczytam w końcu w oryginale, że o tej przedziwnej decyzji dowiedziałem się dopiero wpis ten pisząc. Dość jednak mych wynurzeń – pora na konkrety.
Tag: science-fiction Strona 5 z 17
Oto nadejszła wiekopomna chwila: na bloga przywędrowali kolejni autorzy z serii „dziwne, że tak późno”. Bracia Strugaccy to duet autorski, który trudno pominąć nie tylko w kontekście literatury science fiction, ale w ogóle literatury światowej. Z ich dorobkiem styczność miewałem w czasach jeszcze przedblogowych, ale gdy tylko zobaczyłem niniejszą książkę na charytatywnej aukcji, powstrzymać się nie mogłem. Niech więc Żuk w mrowisku tu opisany przypomni o tej wysoce utalentowanej parze.
Za sprawą mojego profilu na Goodreads bez wahania stwierdzić mogę, że niecałe jedenaście lat temu odbyłem swą pierwszą podróż na dno cieśniny Juana de Fuca. Za sprawą pewnego przyjaznego Tzara i naszych wspólnych praktyk książkowymiennych spędziłem kilka(naście) godzin z grupką wykolejeńców. Rozgwiazda zdecydowanie wyryła mi się w pamięć, lecz – jak się teraz okazało – selektywnie. Takie odkrycia to urok do dobrych książek powrotów.
Gdyby zignorował podstawowe prawa fizyki oraz wszelką logikę przyczynowo-skutkową, mógłbym napisać, że autorzy Ekspansji przeczytali moją recenzję poprzedniego tomu cyklu i mając dość mego marudzenia, skręcili fabularnie w strony mi milsze. Porzucając zaś hipotetyczne ułudy, Wzlot Persepolis w pewnej mierze zdaje się być odpowiedzią na me grymasy. Historia wraca bowiem na tory mi bardziej miłe, a i ukazuje długofalowych planów narracyjnych autorskiego duetu. Szczegóły poniżej, bo gdzieżby inaczej?
Oto i doszliśmy do (0)granic(zeń) polskiego rynku wydawniczego. Recenzowana poniżej powieść jest bowiem ostatnią częścią Kultury wydaną w Polsce. To właśnie na niej w 1999 roku skończyły się zapędy wydawnictwa Prószyński i S-ka. Nie tak dawna inicjatywa Zysk i S-ka skończyła się nim się zaczęła — choć przyznać trzeba, że Wspomnij Phlebasa to niekoniecznie najbardziej przebojowe otwarcie zdolne przekonać czytelników. Znacznie lepiej nadawałby się do tego Najemnik.