"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Klaustrofobiczny powrót, czyli „Rozgwiazda” Petera Wattsa

Za sprawą mojego profilu na Goodreads bez wahania stwierdzić mogę, że niecałe jedenaście lat temu odbyłem swą pierwszą podróż na dno cieśniny Juana de Fuca. Za sprawą pewnego przyjaznego Tzara i naszych wspólnych praktyk książkowymiennych spędziłem kilka(naście) godzin z grupką wykolejeńców. Rozgwiazda zdecydowanie wyryła mi się w pamięć, lecz – jak się teraz okazało – selektywnie. Takie odkrycia to urok do dobrych książek powrotów.

rozgwiazda watts

Pozyskiwana z dna oceanu energia geotermalna jest jednym z najważniejszych składników globalnej sieci energetycznej. Niezwykle rozwarstwiony, ulegający coraz większemu rozkładowi świat jest od niej mocno zależny. Aby zaś nie stracić do niej dostępu, wybudowano sieć wyspecjalizowanych baz, których pracownicy dbać mają o stan urządzeń. Przebywanie w tak trudnych warunkach wymaga nie tylko modyfikacji, ale także specjalnego (anty)doboru charakterologicznego. Jednak okazuje się, że w otchłaniach największym zmartwieniem są abisalnie gigantyczne

Niniejszym ustanawiam regułę, że w przypadku (od)czytań ponownych nie będę zachowywał zwyczajowego trybu bezosobowego. Rozgwiazda zrobiła na mnie swego czasu bardzo duże wrażenie (milczeniem pominę fakt, że nie doczytałem reszty serii…), więc ze sporą dozą ekscytacji i drobną niepewności podchodziłem do powrotu. Obawy płonnymi się okazały, a repeta po raz kolejny odświeżającą się okazała. Nim jednak do tych nowych perspektyw przejdę, przeprowadzę afirmację odczytania pierwszego. Jest to nadal mocno skupiona na postaciach opowieść o gęstej, klaustrofobicznej atmosferze. Menażeria zróżnicowanie skrzywionych psychicznie postaci nadal zaś tworzy interesujący amalgamat, który ulega stopniowym przekształceniom wraz z postępem fabuły. Intrygująco też wypada kreacja świata, którą czytelnik poznaje za sprawą dystopijnych okruchów przez Wattsa podrzucanych.

rozgwiazda ryferzy

Te wydania dostać teraz bardzo trudno

Drugie czytanie pozwala mi zaś dodać do stwierdzeń zamykających powyższy akapit drobne sprostowanie. Oto i one: są one prawdziwe, ale w drugiej części powieści ciężar fabularny zostaje rozłożony także na wątki globalne i dystopijne. Jakimś sposobem  Zawodność ludzkiej pamięci sprawia, że nie wiem, czy o ten przełom narracyjny po prostu został uznany za zbędny balast mnemoniczny, czy po prostu czytelniczy bagaż zgromadzony przez te dziesięć lat odmienił interpretację. Odkładając zaś na bok kazualność, Rozgwiazda okazała się bogatsza po drugim odczytaniu. Trzeba jednak też przyznać, że klaustrofobiczna i niepewnością przesycona atmosfera pierwszej połowy znacznie bardziej intensywnie oddziałuje na czytelnicze zmysły. Mnie zaś tym bardziej teraz ciekawi, w jaką stronę poszła reszta cyklu.

Jak to zwykle w powieściach Petera Wattsa bywa, osobnym źródłem czytelniczej radości (choć zapewne nie dla wszystkich) jest warstwa naukowa. Kanadyjczyk w posłowiu rozpisuje się na kilka stron na temat źródeł swych inspiracji. Co prawda część z artykułów pochodzi z przeróżnych specjalistycznych periodyków, których zakup pewnie kosztuje miliony monet (na pohybel zachłannym molochom!), ale dla mnie naukowe podwaliny fabularnych elementów zawsze stanowiły jeden z ważnych elementów uroku pisarstwa tego autora. Pochwalić należy też wydawnictwo Vesper – nie tylko za ponowne wydanie trudnodostępnej serii, ale także za jakość tegoż wydania.

peter watts

Rozgwiazda Petera Wattsa okazała się kolejnym dowodem na to, że warto wracać do książek. Dziesięć lat czytelniczych doświadczeń starczyło, by odmienić/wzbogacić oryginalne odczytanie. Dla tych zmierzających w głębiny po raz pierwszy będzie to zaś klaustrofobicznie przekonująca opowieść o ludzkich charakterach oraz ich konfliktach, a także wstęp do naukowo inspirowanej dystopii.


Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję

vesper logo

 

Rozgwiazda zanurkowała też tam:

Przemieszczają się na tych oto nóżkach ambulakralnych. Najosobliwsze w tym wszystkim jest to, że nie posiadają mózgu. W przypadku demokracji nie powinno to jednak nikogo dziwić […] Nie ma więc niczego, co kierowałoby nóżkami; każda porusza się całkowicie samodzielnie. Na ogół nie stanowi to problemu, wszystkie zmierzają zazwyczaj w stronę pożywienia. Nierzadko zdarza się jednak tak, że jedna trzecia ciągnie resztę w zupełnie innym kierunku. Życie tego zwierzęcia można porównać do nieustających zawodów w przeciąganiu liny. Czasami jakaś szczególnie uparta nóżka nie chce ustąpić. Zostaje wtedy dosłownie wyrwana z korzeniami, podczas gdy pozostałe unoszą ciało tam, gdzie tamta iść nie chciała. Ale co zrobić; rządy większości, prawda?

Poprzedni

Zajmujące niezajmująco, czyli „Miasto jest nasze” Justina Fentona

Następne

Kunszt i przenikliwość, czyli „Opis nieszczęścia” W.G. Sebalda

6 komentarzy

  1. Luiza

    O, kuszą mnie takie powroty. Twój okazał się owocny. To świetnie.

  2. Ja Wattsa jeszcze nie znam. Swego czasu zaopatrzyłem się ebookowo w „Ślepowidzenie” oraz „Echopraksję”, ale wciąż czekają one na swoją kolej. „Trylogię Ryfterów” też chciałbym przeczytać oraz nabyć w papierze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén