Space opera to podgatunek science-fiction, którego nazwa wzięła się z… pejoratywnego porównania z operami mydlanymi, które wtedy (lata 40-te zeszłego wieku) zaczęły dominowały w amerykańskim radio. Z kolei „mydlana” część wzięła się stąd, że wiele z tych słuchowisk sponsorowanych było przez producentów mydła. Wracając jednak do sedna – space opera kojarzy mi się z bardzo odległą przyszłością, ludzkością wędrująca między gwiazdami albo też z zupełnie innymi światami. SF bliskiego zasięgu to zaś raczej rozgrywki na powierzchni planet. Dość jednak mym skojarzeniom, dość gatunkowym ciekawostkom – próbuję po prostu odwlec moment przyznania się do tego, że wpadłem w sidła kolejnej długiej serii. Oto Przebudzenie Lewiatana.