Ponad osiem lat temu, blisko bloga początków opublikowana została tu recenzja książki pewnego autora wtedy głośnego. Jeśli linkowany tekst przeczytacie (lub choć do ostatniego akapitu przeskoczycie), to przekonacie się, że mimo wielu zalet me odczucia mieszanymi były. Nie spodziewałem się jednak wtedy, że aż tyle lat mini nim po kolejną powieść Flanagana sięgnę. W dodatku Pragnienie trafiło w moje ręce drogą okazyjnie, drugoręczną.