Łaska czytelnika na pstrym wózku bibliotecznym jeździ. Można sobie być jednym z ulubionych autorów takiego tam Pożeracza, a Twoje książki i tak będą czekały ponad rok na przeczytanie. Taki oto los spotkał właśnie Davida Mitchella – Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta rok temu wygrzebane z kosza przecenowego w markecie i Slade House zakupione na zeszłorocznym Pyrkonie. Ta pierwsza jeszcze nieco poczeka, ale tej drugiej szczęście przyniosło dopiero to lato bezwydawnicze. Zapraszam więc na pierwszy (a to Ci psikus, czyż nie?) na mym blogu kąsek z Uczty Wyobraźni.
Tag: uczta wyobraźni
Nie tak dawno temu napisałem wpis polecankowy skupiający się na powieściach, od których można zacząć swą przygodę z fantastyką naukową. Wcześniejsze wpisy tego typu skupiały się na pozycjach wstępnych lub konkretnie tematycznych, a przecież literatura lubuje się też w eksperymentach, złożoności i narażaniu czytelnika na intensywny wysiłek umysłowy. Osoby śledzące tego bloga wiedzą zapewne, że mam słabość do takiej właśnie literatury. Postanowiłem więc dać wyraz tej słabości. Oto dziś kilka propozycji science-fiction dla zaawansowanych, a już niedługo pojawi się wpis o eksperymentach z nurtu głównego.
Co prawda zdanie „wszystko jest ze sobą połączone” natychmiast budzi skojarzenia z newage’owymi bzdurami z czwartego wymiaru, ale ostatnio intensywnie doświadczam łączliwości swych wpisów. Recenzja Dwóch panów z branży doprowadziła do wpisu o blurbach, a czytanie Ducha króla Leopolda zmotywowało mnie, by napisać niniejszy wpis o białych krukach. Dlaczego akurat ta książka? Sprawdźcie, ile egzemplarzy wydania papierowego uda Wam się znaleźć w księgarniach.