"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Troska pozorowana a zysk wymierny, czyli „W trybach chaosu” Maxa Fishera

We wstępie do recenzji książki poświęconej mediom społecznościowym trudno uniknąć truizmów i innych frazesów. Uzależnienie, wszechobecność, kreacja, manipulacja… Haseł-wytrychów nie brakuje. Miast nich postawię więc na sznyt osobisty i przyznam, że staram się do tworów rzeczonych podchodzić ostrożnie i funkcjonalnie, ale nie unikam też ich nad wyraz ochoczo. W trybach chaosu Maxa Fishera sprawiło jednak, że mam puścić je z dymem.

w trybach chaosu

Większości trzeźwo myślących osób nie jest obce przeczucie, że media społecznościowe są szkodliwe dla naszych umysłów, dzieci i demokracji. Jednak ich zasięg i wpływ są znacznie głębsze, niż może się nam wydawać. Opierając się na wielu latach pracy reporterskiej na całym świecie, Max Fisher opowiada o tym, jak Facebook, Twitter, YouTube i inne sieci społecznościowe żerowały na słabościach psychologicznych, tworząc algorytmy, które popychają zwykłych użytkowników do skrajnych opinii i ekstremalnych działań. Książka pokazuje, jak założenia założycielskie firm, w połączeniu ze ślepym skupieniem się na maksymalizacji zaangażowania, doprowadziły do destabilizacji świata dla wszystkich.

W trybach chaosu to jedna z tych solidnych książek non-fiction, o których trudno się rozpisać. Gdybym był bardziej bezczelnym recenzentem, to skończyłbym niniejszy tekst na zdaniu powyższym. W końcu zawarłem wszystkie kluczowe informacje, czyż nie? Temat opisany, solidność pokreślona i choć to nieco rozmyty epitet, to powinien przywieźć na myśl staranną robotę dziennikarską i przystępny warsztat. Ale choć pewnie niektóre osoby lekturę zaczynają i kończą na ostatnim akapicie, to jednak źle bym się czuł ze sobą po takim numerze. Postaram się więc rozwinąć przemyślenia swe, a może i klucz oryginalny znaleźć, a Was proszę o zignorowanie faktu, że bez większego wysiłku niniejszy akapit za watowanie uznać można.

Największą zaletą książki Maxa Fishera jest to, że daje nam solidnie udokumentowany i przejrzyście rozpisany wgląd w zjawiska czy też działania, których istnienie podejrzewamy, a które jednocześnie mają bardzo duży, namacalny wpływ na rzeczywistość. W trybach chaosu zbiera i ukazuje bowiem wiedzę autora zbieraną przez kilka lat – składa się na to wiele rozmów, dokumentów, podróży oraz obserwowania (pozornych) zmian. Za sprawą umiejętnego wykorzystanie tej różnorodności źródeł i przeplatania ich w narracji całość czyta się bez poczucia przeciążenia (chyba że emocjonalnego…) czy też nudy. Niektóre z przykładów skutków działania algorytmów i bezczynności tych nimi zarządzających mrożą krew w żyłach. Całość jest też napisana na tyle przystępnie, że powinna być w pełni zrozumiała i dla osób, które z mediami społecznościowymi kontakt mają tylko przygodny. Zresztą dla tych osób pozycja ta może być tym bardziej wartościowa, gdyż dowiedzą się, jakie mechanizmy/algorytmy rządzą takimi serwisami.

Jeśli zaś chodzi o samą treść, to W trybach chaosu jest przede dobitnym dowodem na to, co niby dla każdego powinno być oczywiste, ale i tak warto przypominać: korporacje obchodzi tylko kasa. Max Fisher ukazuje przejrzyście i wielokrotnie, że Facebook i cała reszta zaczynają przejmować się ludźmi tylko wtedy, gdy zostają do tego zmuszeni. Co tam ludobójstwo, co tam tragicznie w skutkach polaryzacje – zysk ma rosnąć. Co tam ostrzeżenia przed czasem, co tam prześladowania religijne – zysk ma rosnąć. Królow(i)e algorytmów i cyferek zaczną działać tylko i wyłącznie wtedy, gdy poczują rzeczywiste zagrożenie dla własnych portfeli („Że coś im w ban­kach nie szty­mu­je / Że gdzieś zwę­szy­li kasy peł­ne”). Książka pomaga więc pozbyć się resztek złudzeń i tym ostrożniej podchodzić do wszelkich zapewnień, zapowiedzi i innych manipulacji.

max fisher chaosu

W trybach chaosu okazało się być bardzo udanym spotkaniem z wydawnictwem Szczeliny. Max Fisher napisał książkę, którą powinien przeczytać każdy zainteresowany kondycją świata współczesnego. Amerykanin ukazuje bowiem drobiazgowo i przejrzyście, jak negatywny wpływ na losy całych społeczności (czy nawet krajów) ma pazerne panowanie algorytmów, klików i cyferek. Dla laików może ona też posłużyć za wstęp w to korporacyjne bagienko.

Wprawdzie klika lat wcześniej Palihapitiya odszedł z Facebooka, ale to on popchnął firmę w kierunku, w którym zmierza do dzisiaj. Przekonał szefów firmy, że należy zreorganizować przedsiębiorstwo i przekształcić platformę, by zapewnić jej stały rozwój na skalę światową. Narzędzia zastosowane przez nich w tym celu „rozdzierały tkankę społeczną”, jak ujął to Palihapitiya. „Zaprojektowane przez nas momentalne sprzężenia zwrotne napędzane dopaminą podkopują fundamenty życia społecznego”, tworzą bowiem świat „bez dyskursu obywatelskiego i współpracy, pełen dezinformacji i kłamstw”.

Poprzedni

Znaczenia zwięzłe a zgrywne, czyli „Legendy” Torgny Lindgrena

Następne

Szkiełko i oko nakierowane na czucie, czyli wywiad z Magdaleną Salik

2 komentarze

  1. Luiza

    Media społecznościowe są przerażające w gruncie rzeczy.

    • pozeracz

      Im więcej się o nich wie, tym bardziej są przerażające. Ale jednocześnie im więcej się wie, tym bardziej świadomie można z nich korzystać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén