"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Posępne projekcje, czyli „Kołysanka stop” Bartka Biedrzyckiego

Wizje przyszłości prezentowane przez pisarzy science-fiction bardzo ogólnie można podzielić na te optymistyczne i te pesymistyczne. Początki i złote lata gatunku charakteryzowały się zdecydowaną przewagą tego pierwszego nastawienia – były pełne zachwytu nad rozwojem technologii i wyczekiwania świetlanej przyszłości. Głosy kasandryczne były raczej rzadkie, lecz z czasem trend zaczął się odwracać i dziś to one przeważają zdecydowanie. Dobitnie pokazuje to przykład Petera Wattsa i jego zbiór opowiadań zatytułowany Odtrutka na optymizm. Kołysanka – stop Bartka Biedrzyckiego mogłaby ten tytuł pożyczyć.

kołysanka stop okładka

Bartek Biedrzycki to osoba, która może nie odgrywa w fandomie roli pierwszoplanowej, ale odwalił całą tonę świetnej roboty. Publicystyka publikowana w imponującej liczbie portali i periodyków, pionierskie na polską skalę podcasty nagradzane na skalę europejską, wydawanie komiksów, scenariusze do komiksów, reaktywacja Fenixa… A to tylko uproszczony wycinek. Literacko-twórcza strona jego aktywności to względnie świeża sprawa, ale przez sześć lat autor dorobił się trzech powieści i opowiadań publikowanych między innymi w Nowej Fantastyce. Kołysanka – stop to zaś nie tylko pierwszy wydany zbiór tekstów Bartka, ale też pierwsza część nowego projektu, Biblioteki Fenixa. W zbiorze znaleźć można pięć opowiadań, z czego cztery po raz pierwszy pojawiają się na papierze (zaś jedno z nich było dostępne tylko online).

Czarne światło, błękitny lód to wariacja na temat klasycznego motywu samotnego hakera. Zero to weteran sieciowych potyczek, który mimo mijających lat utrzymuje się w nieformalnej światowej czołówce. Jednak pewnego dnia jego zabezpieczenia zostają przełamane – bez większych problemów i bez śladów. Zero jest uosobieniem wielu stereotypów związanych z tą subkulturą, a sama opowieść początkowo zapowiada się na równie sztampową. Jednak kierunek ten zmienia się szybko i skręca w dość zaskakującą stronę. Co prawda jedna z ważnych scen (i to podana promocyjnie) wypada odstręczająco miast zmysły rozgrzewająco, ale zakończenie wraz z całą resztą zacierają to wrażenie. Tytułowa Kołysanka stop to sprawnie napisany „akcyjniak” z wyrazistym zakończeniem i cudnym nawiązaniem do Gibsona w pierwszym zdaniu. Odpowiednio cyberpunkowy klimat i świat, solidna dawka akcji, a do tego ciekawa stylizacja językowa sprawiają, że czytelnik dostaje solidny strzał frajdy.

kołysanka stop okładki

Natomiast Confirmatio Vir Llamki to zaś pułapka, która wymaga ode mnie porzucenia trybu pierwszoosobowego. Jestem przekonany, że odbiór tego opowiadania będzie wysoce zależny od poglądów czytelnika. Biedrzycki serwuje w nim bowiem wizję świata, w którym polityczna poprawność została rozdmuchana do wymiarów groteskowych. Mamy tu panie domu i mężczyzn, którzy muszą (ustawowo) wybierać pomiędzy małżeństwem a karierą, gdyż to oni muszą zostać gospodarzami i zajmować się domem. Patriarchalna przeszłość Ziemi została zakłamana tak, by służyła obecnym celom ideologicznym. Sama wizja świata nie jest dla mnie problemem – uważam co prawda, że jest mało prawdopodobna, ale jako ekstrapolacja pewnego trendu wypada ciekawie. Według mnie słabością opowiadania jest brak konfliktu. Tekst ten stanowi w zasadzie rozbudowane przedstawienie świata wykreowanego, w którym postaci grają rolę drugorzędną. Zabrakło mi tu jakieś puenty, konkluzji.

Jak smakuje benzyna? i Najlepsza to opowiadania powiązane nie tylko ciężkim, pesymistycznym klimatem, ale też wyborem dziewczynki na główną bohaterkę. Pierwszy tekst jest dłuższy i bardziej rozbudowany po względem fabuły oraz światotwórstwa. Dzieci są tu zsyłane na roczny pobyt w zonie, w której brakuje jedzenia, służby strzelają ostrą amunicją bez skrupułów, a zima to śmiertelnie niebezpieczny sprawdzian. Główna część opowieści robi wrażenie sama w sobie i ma duży ładunek emocjonalny, a epilog dodaje głębi i daje do myślenia. Zaś druga historia jest dużo bardziej zwięzła, ale w tym objętościowym ograniczeniu jeszcze bardziej poruszająca. Bartek Biedrzycki kumuluje tu nadzieję, piękno i bezbrzeżny smutek. Może i dałem się złapać na jakaś pisarską sztuczkę, ale według mnie to najlepszy tekst w zbiorze.

kołysanka stop

Kołysanka stop to zbiór pokazujący siłę fantastyki środka (określenie własne). Biedrzycki umiejętnie zachowuje równowagę pomiędzy pomysłem a akcją, z dbałością podchodząc do obu. Słabiej wypada opowiadanie, w którym balans ten zostaje zaburzony, ale pozostałe teksty prezentują poziom co najmniej wysoki. Mroczna przyszłość w tym wydaniu jest przekonująca i absorbująca. Jeśli kolejne pozycje z Biblioteki Fenixa będą równie dobre, będzie to bardzo mocna seria.


Dziękuję autorowi za przesłanie egzemplarza do recenzji

O książce przeczytacie też tu:

Jak się obudziłem, to niebo miało kolor ekranu smartfona, po którym przemaszerowała kolumna policji…

Poprzedni

Ostateczny krach systemu Jörgenokracji, czyli „Tirza” Arnona Grunberga

Następne

Gdzie jednooki królem jest, czyli o motywie ślepoty w literaturze

2 komentarze

  1. Dzięki za odsyłacz! Ja (głupi ja) oczywiście flirtu z Gibsonem nie zauważyłem. Z całą resztą się zgodzę.

    • pozeracz

      Ha, ja zaś nie zauważyłem nawiązania do Strugackich za co zostałem odsądzony od czci, wiary i recenzenctwa przez mego ulubionego marudę 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén