"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Po nitce donikąd, czyli „Mapa Anny” Marka Šindelki

Przed założeniem bloga byłem czeskim ignorantem, jeśli o literaturę chodzi. Odejście od portalowo recenzowanej (głównie) fantastyki pozwoliło mi znów wędrować w różne strony. Za sprawą Książkowych Klimatów, Afery czy na przykład czesko entuzjastycznej Anny poznałem wycinki współczesne i próbkę klasyki. Teraz przyszła zaś pora opowiadania Marka Šindelki wydane w zbiorze Mapa Anny.

mapa anny

Prezenter telewizyjny monologujący o swojej tremie i uzależnieniu od niej. Para decydująca się na małżeństwo ze względu na ciążę. Dziewczyna rzucająca chłopaka, gdy dostrzega jego mimikryczną nijakość. Atrakcyjna kobieta rozbijająca gniewne fluidy w przedziale kolejowym. Pijacka, bełkotliwa, filozoficzna, miłosna podróż z Anną przez Pragę. Anna wędrująca po swej przeszłości i odmieniająca teraźniejszość.

Powyższe streszczenie samo może wydać się nieskładnym, ale trudno w spójny sposób opisać dziesięć tekstów fabularnie połączonych bardzo luźno tematyką i nieco bardziej ściśle niektórymi postaciami. Mapa Anny posiada jednak kilka elementów łączących, tematycznych i strukturalnych. Pierwszy z nich jest mocno ogólnikowo i literacko częsty, a jest nim: człowiek i międzyludzkie relacje. Przeważa tu co prawda wątek miłosny w wydaniu raczej młodo-dorosłym, ale Šindelka bierze też na warsztat więzi z rodzicami czy też z osobami przypadkowymi. W tym ostatnim przypadku uwypuklony zostaje inny ważny element prozy Czecha: ukazanie tego, jak poszczególne osoby wpływają na siebie. W krótkiej acz przezabawnej Sztafecie pokazany zostaje mikroświat pociągowego przedziału i rewolucja powodowana przez pojawienie się energetycznej, atrakcyjnej kobiety. Narrator wpierw odczuwa, a potem obserwuje jak beztroska (potencjalnie pozorna, gdy podszyta nerwowością) swoboda pasażerki zmienia gwałtowne reakcje współpodróżnych.

mapa anny okładka

Opowiadanie wspomniane w powyższym akapicie uwypukla też inne spoiwa opowiadań: narrację i dbałość o szczegóły. Mapa Anny nie ma co prawda jednego, określonego narratora, ale trzecioosobowa narracja przyklejona do bohaterów poszczególnych tekstów ma pewne cechy wspólne, które zazębiają się z postaciami. Przede wszystkim jest szczegółowa, analityczna i przenikliwa – skutecznie odczytuje emocje, wróży przekonująco z wewnętrznych turbulencji gestami się objawiających. Innymi słowy, Marek Šindelka skupia się na detalu. Gest ostatniej pasażerki, który kończy Sztafetę, jest doskonałym na to dowodem. W tym samym opowiadaniu autor potyka się jednak o tę cechę i popełnia paralelę groteskowo wręcz nietrafioną. Opisuje bowiem piersi atrakcyjnej pasażerki jako „dwa kopczyki rozgotowanego ryżu”, co miast oddać domniemany zachwyt narratora konsternację w czytelniku powoduje.

Mapa Anny jest też komentarzem do współczesności. Czasem pomiędzy wierszami, a czasem otwarcie w osobnych akapitach autor dzieli się spostrzeżeniami dotyczącymi mediów, marketingu (ach, ta prowokacyjna, rynkowo-reklamowa wartość Hitlera), seksualności czy też wychowania. Spostrzeżenia te bywają zgryźliwe, ironiczne i dosadne, ale ich wyrazistość momentami okupiona jest nadmierną generalizacją. Konstatacje Šindelki widoczne są też w kreacji postaci, lecz w tym przypadku są one uniwersalne, nie zaś z dniem dzisiejszym powiązane. Opowiadania ukazują to, jak trudno prawdziwie zbliżyć się do drugiej osoby, a tym bardziej ją zrozumieć. Jednostki poszukują akceptacji i zrozumienia, ale miewają problemy z oferowaniem ich, co doskonale widać w Muszli. Warto też zaznaczyć, że autor powstrzymuje się od szafowania wyrokami i taniego moralizatorstwa.

mapa anny sindelka

© Pavel Kotrla

Marek Šindelka stworzył wysoce interesujący zbiór, który w zwięzłej formie treści zawiera pod dostatkiem. Mapa Anny ukazuje w przekonujący sposób ludzki przypadłości grupki postaci, ich słabości i relacje. Z odpowiednią dozą ironii komentuje też pewnie współczesne wypaczenia. Wartością dodaną jest tu dbałość wydawnictwa Afera o jakoś wydania (zwłaszcza spodobała mi się forma numeracji tekstów), a Anna Wanik o jakość tłumaczenia.


Podziękowania za egzemplarz do recenzji dla…

Mapa Anny poprowadziła też i te osoby:

Martin pływał, chodził, wpatrywał się w horyzont, ale żadnej z tych czynności nie wykonywał naturalnie. Wszystko, co robił, śmierdziało na kilometr czymś niewłaściwym. Sylvie widziała, jak Martin drętwieje nawet wtedy, gdy po prostu idzie: rozmyślał, czy dobrze stawia kroki, czy idzie tak, jak się powinno chodzić. Jego chód, poruszające się nogi, stopy – to wszystko krzyczało do publiczności i zarazem panicznie się jej bało.

Poprzedni

Tracąc powody do istnienia, czyli „Ostatni seans filmowy” Larry’ego McMurtry’ego

Następne

Zalecamy zluzować poślady, czyli wywiad z Georginą z bloga Literacka Kavka

8 komentarzy

  1. awita

    Jestem ogromną fanką literatury czeskiej, prozy Marka Śindelki jednak nie czytałam. Rzadko wybieram zbiory opowiadań i wolę te, które łączą się w spójną całość, tworzą jakąś opowieść. Wydaje mi się, że w opowiadaniach czeskiego autora znalazłeś wspólny mianownik, jestem ich ciekawa.
    Wydawnictwo „Afera” rzeczywiście starannie wydaje książki, a i okładki bywają piękne (np. „Przedawnienie” Breziny, „Jezioro” Bellovej). Okładka do „Mapy Anny” jest chyba najpiękniejsza. Wybrać się z Anną do Pragi – rozbudziłeś marzenia…

    • pozeracz

      Wspomniałem o tym tylko pobieżnie, ale niektóre z postaci pojawiają się w więcej niż w jednym opowiadaniu, ale tylko raz grają pierwsze skrzypce.

      Ale, ale… Skorzystam z okazji i zapytam: co z literatury czeskiej lubisz i polecasz?

      • awita

        W 2019 roku przeczytałam aż 14 czeskich powieści, więc był to naprawdę „czeski rok”. Polecam szczególnie: „Siedem rozdziałów z życia Vaclava Netuśila albo Rowerem dookoła świata” Ivana Binara, wydane przez Amalteę (kolejna – ale za to jak opowiedziana! – historia zwykłego człowieka usiłującego przetrwać w totalitarnym, absurdalnym świecie) oraz „Kobold” Radki Denemarkovej (Książkowe Klimaty) – studium obsesji, opowiedziane tak realistycznie i surrealistycznie zarazem, że aż ciarki przechodzą… A tak w ogóle uwielbiam małą, ale piękną i pokrzepiającą, na wskroś czeską (z tym specyficznym humorem) powieść Viktora Fischla „Pieśń koguta”.

        • pozeracz

          O! Widzę, że rzeczywiście było bardzo intensywnie i czesko. Dziękuję serdecznie za polecenia.

  2. Ostrzę sobie zęby na tę książkę. Ciekawe, czy ta podróż jest równie pijacka i bełkotliwa co Macocha Hulovej. Którą przy okazji bardzo polecam.;)

    • pozeracz

      Tu pijane i bełkotliwe jest tylko jedno z opowiadań. Ale plus jest taki, że „Macochą” mnie zaintrygowałaś.

  3. Lubię takie zbiory opowiadań, w których poszczególne teksty są ze sobą mniej lub bardziej wyraźnie powiązane. Z reguły są to bardzo dopieszczone konstrukty.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén