"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Józef K. w Budapeszcie, czyli „Salon wiosenny” Györgiego Spiró

Niemal dziesięć lat temu w światku gier komputerowych pojawiła się inicjatywa zwana Humble Bundle, która to umożliwiała zakup pakietów gier komputerowych za wybraną przez kupującego cenę. Teraz jest to pełnoprawny sklep, ale nadal oferowane są pakiety, a część (określona przez użytkownika) zysków przeznaczana jest na różnorodne cele charytatywne. Do tego prócz growych pojawiały się też paczki z podręcznikami RPG, komiksami czy też e-bookami. W 2013 Paweł Dembowski, Michał Michalski i Tomasz Stachewicz stworzyli polski odpowiednik czystoksiążkowy, BookRage. Ten z kolei z czasem zmienił nazwę ArtRage i wzbogacił ofertę o Rewersy, czyli pakiety książek fizycznych. I z tego właśnie źródła w łapy Pożeracza trafił Sąd w Canudos Sandora Maraiego, ale też Salon wiosenny Györgiego Spiró.

salon wiosenny

Gyula Fátray to przeciętny facet, który stara się nie rzucać w oczy, nie przysparzać sobie wrogów i po prostu chce robić to, co do niego należy. Co prawda jego żydowskie pochodzenie i drobnomieszczańskie korzenie zaburzają nieco codzienny spokój, a małżeństwo do najbardziej udanych nie należy, ale poza tym udaje mu się funkcjonować względnie bezproblemowo w tych trudnych czasach. Wybuch rewolucji 1956 przywitał ze spokojem tylko dlatego, że akurat leżał w szpitalu po operacji na hemoroidy. Szybko jednak okazuje się, że żadna zdroworozsądkowa wymówka nie może uratować człowieka przed utratą partyjnej łaski. Gyula nie potrafi zrozumieć, jak doszło do jego alienacji i nie zdaje sobie sprawy z tego, że to, co on uważa za pomyłkę, może oznaczać dla niego wyrok śmierci. W końcu nie tylko rewolucja pożera własne dzieci – kontrrewolucja apetyt miewa większy.

Przymiotnik „kafkowski” bywa nadużywany, ale Salon wiosenny to akurat bardzo wierne jego ucieleśnienie. Spiró przenosi swojego bohatera z nienazwanej (nie)rzeczywistości do wiernie odwzorowanego Budapesztu z całym jego politycznym bagażem. Proces jest przerażający w swojej anonimowości i odrealnieniu, ale dodanie wymiaru historyczno-politycznego podkreśla tę charakterystykę. Dla polskiego czytelnika będzie to tym bardziej odczuwalne ze względu na satelicko-radziecką wspólnotę obu krajów i współdzielone aberracje. Nie dość, że Węgry i Polska podlegały ZSRR, to w dodatku rewolucja była częściowo reakcją na poznański czerwiec i wyborze Władysława Gomułki na pierwszego sekretarza PZPR. Salon wiosenny doskonale pokazuje logikę (tak pokrętną, że ocierającą się o nieistnienie) tamtych realiów, a wątek tytułowej wystawy i zaangażowania w nią żony protagonisty, Kati, ukazuje, że i sztuka ściśle podlegała polityce.

salon wiosenny

Stalina dekapitacja pomnikowa w Budapeszcie

To właśnie mieszanka zwyczajności głównego bohatera z mnogością szczegółów historycznych przeciwstawioną brakowi informacji o powodach niełaski Gyulo czyni Salon wiosenny tak dotkliwą lekturą. Główny bohater postępuje rozsądnie, na różne sposoby próbując się oczyścić z fałszywych oskarżeń, ale widzi daremność takich starań w obliczu bezwzględnych mechanizmów systemu. W dodatku szary obywatel nie ma szans dostrzec prawideł nim rządzących – protagonista próbuje zrozumieć, dlaczego padło akurat na niego, ale ani on, ani czytelnik wiedzy tej nie dostąpi. Szybkość, z jaką odwrócili się od niego niemal wszyscy z jego otoczenia, pokazuje smutną moc konformizmu. Nikt w zasadzie nie wie „kto, jak i dlaczego” uczynił głównego bohatera banitą, ale każdy bez mrugnięcia okiem kłamie na zlecenie „góry”. Finalny powrót w polityczne łaski stanowi ironiczne podkreślenie tego kafkowskiego horroru właśnie poprzez swą przypadkowość.

Podobnemu celowi podporządkowana jest zwyczajność głównego bohatera i w zasadzie większości innych postaci. Czytelnik nie napotka tu wybitnych osobistości czy przenikliwym umysłów, a osoby interesujące są raczej jedynie wspominane. Przeważają tu szarzy obywatele i karierowicze bez skrupułów – obiema grupami rządzi strach i chaos. Nikt nie może mieć pewności, że nie będzie następnym do politycznego (albo i dosłownego) odstrzału. Salon wiosenny nie oszczędza też swojego protagonisty, który wypada nieco bardziej pozytywnie od reszty głównie za sprawą przypadku. Jego złość i krytyka systemu oraz oportunistycznych kolegów bywa ostra, ale jego zachowanie – zwłaszcza pod koniec książki – i niektóre przemyślenia wskazują, że nie potrzeba by wiele, by zachował się jak oni. Tutaj czyści są tylko ci, którym nie dano okazji się upodlić.

salon wiosenny

fot. Stekovics Gáspár / CC BY 4.0

Salon Wiosenny nie wali czytelnika bezwzględnością i absurdem węgierskiego komunizmu między oczy, a raczej w subtelny sposób ukazuje przypadkowość wyroków systemu i nieuniknioność konformizmu. György Spiró korzysta z historycznej szczegółowości i siły ironii, by ukazać nie tylko (nie)logikę ustroju, ale też uniwersalność pewnych ludzkich zachowań. Moje drugie spotkanie z literaturą węgierską uważam za wysoce udane i pouczające.

Bezmierna, odwieczna nienawiść ucieleśnia się w rewolucji, to ona ucieleśnia się w represjach, to ona była podłożem wojny i poprzedzającego tę wojnę pokoju, pokoju kłamliwego, morderczego i pragnącego wojny. Niezmiennie przejmuje grozą to, co człowiek – jako że nie jet w stanie tego wytrzymać – niekiedy próbuje oswoić i łudzi się tchórzliwie, że to pokonał. Nigdy tego nie pokona.

Poprzedni

Azazel, Pazuzu i Gozer wchodzą do baru, czyli o motywie opętania w literaturze (i nie tylko)

Następne

Promując perełki z Czerwonaka, czyli wywiad z Bartoszem Zujewskim z wydawnictwa Vesper/In Rock

6 komentarzy

  1. awita

    Nie słyszałam wcześniej o „Salonie wiosennym”, natomiast mam na półce dwa inne wielkie dzieła Spiro – „Niewolę” oraz „Iksów” i już od dawna się do nich przymierzam. Bardzo mnie interesuje wpływ totalitaryzmu/komunizmu na życie człowieka. Doświadczenia węgierskie wydają się być podobne do naszych, polskich. Czuję, że nie będzie to łatwa emocjonalnie książka – z przypadkowością losów człowieka trudno się pogodzić, to bardzo przygnębia.
    Z literatury węgierskiej znam właściwie tylko Sandora Maraia i polecam np. Żar”, „Zbuntowanych”, „Zazdrosnych” (jeśli nie znasz). „Sąd w Canudos” czeka w kolejce. A najbardziej kusi mnie (oprócz powieści Spiro) „Pamięć” Petera Nadasa , to także powieść rozliczeniowa ze stalinizmem.
    A Ty miałeś jakieś doświadczenia z literaturą węgierską?

    • pozeracz

      Tylko własnie „Sąd w Canudos” czytałem, ale czeka na mnie właśnie kilka jeszcze książek z tego Rewersu BookRage. Na pewno będę chciał też kontynuować przygodę z tymi dwoma autorami.

    • Iksowie” wywarli na mnie bardzo dobre wrażenie i z czystym sumieniem polecam tę powieść. Bardzo interesująca opowieść o Wojciechy Bogusławskim będąca jednocześnie panoramą życia społeczno-obyczajowo-kulturowego Kongresówki.

      • pozeracz

        Ja zaś posiadam jeszcze „Diavolinę” z tego samego pakietu. Na pewno za czas jakiś przeczytam.

  2. György Spiró poznałem za sprawą wspomnianych już „Iksów” i cały czas obiecuję sobie, że jeszcze wrócę po tego autora (nastawiam się na zakup, bo niestety nie mogę upolować żadnej z jego książek w bibliotece). A Twoja recenzja „Salonu wiosennego” tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że warto sięgnąć po pozostałe dzieła artysty. A tak w ramach ciekawostki, to niedawno skończyłem czytać „Dowód osobisty” Petra Šabacha, więc także miałem możliwość goszczenia w jednym z satelickich krajów ZSRR, tyle, że ja załapałem się na Praską Wiosnę (1968).

    • pozeracz

      O, to będę czekał na recenzję. Blok wschodni nie był może jakoś terrorem radziecki męczony, ale i tak kryje się tu wiele historii tego, jak totalitaryzm rzuca cień na ludzi, nawet w tak względnie „miękkim” wydaniu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén