"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Na Croma! A to ci psikus, czyli „Conan. Księga pierwsza” Roberta E. Howarda

Jak na wieloletniego pożeracza literatury fantasty, mam znaczące zaległości w zakresie klasyki gatunku. Zacząłem przygodę typowo – dałem się porwać do Śródziemia, ale potem szybko (z krótką przerwą w Ziemiomorzu) przefrunąłem w czasy mniej lub bardziej współczesne. Opierałem się sięganiu po tych mocarzy gatunku heroicznego po części z obawy przed ich niepięknym zestarzeniem, ale i z braku odpowiedniej okazji (czyt. wydawniczej posuchy). Dlatego też mimo momentu zawahania wydawnictwo Vesper nie musiało długo mnie przekonywać, bym sięgnął po egzemplarz do recenzji. Tak oto drapieżnym susem pantery wskoczył tu Conan. Księga pierwsza.

conan vesper księga pierwsza

Jak w przypadku zbiorów opowiadań bywa, nie ma tu większego sensu silić się na streszczenia. Będzie więc prosto. Opowiadań jest czternaście, jest rozbudowany tekst autorstwa Howarda opisujący historię świata (z niemałym zaskoczeniem odkryłem, że naszego), jest i posłowie napisane przez Tomasza Nowaka. Jest Conan z Cymmerii, są piękne kobiety, są okrutni tyrani, są przebiegli czarnoksiężnicy, są przedwieczne okropieństwa, jest dużo rąbania mieczem. Proste? No właśnie nie tak do końca, ale o tym już niżej.

Od razu przyznam, że do lektury podchodziłem z pewną obawą, spodziewając się heroic fantasy w wydaniu prostym i nieco przyrdzewiałym. Jednak Conan. Księga pierwsza bardzo szybko przywołał mnie do porządku. Opowiadania Howarda są co prawda raczej proste i schematyczne, ale są takie na wiele różnych sposobów. Innymi słowy: Teksańczyk wyciska z tego formatu i ze swojego bohatera, ile tylko się da. Są więc tu zmiany perspektyw, są podstępy i fabularne wolty, są momenty zadumy i powagi, ale i humoru nie brak. Wiele osób czytających odkryje także, że Cymmeryjczyk nie jest niepokonany, niemało zawdzięcza szczęściu i sprytowi, a w niektórych przypadkach sukcesem jest nie krew wroga wsiąkająca w ziemię, a po prostu przeżycie.

conan ilustracje

© Michał Loranc

Niemałe wrażenie robi też różnorodność światotwórcza, która rozpoczyna się od wspomnianego już historyczno-kronikarskiego wstępu. (Przed)świat stworzony przez Howarda to więc nie tylko liczne rasy, dynamicznie rozwijające się i krwawo upadające królestwa, ale i długa historia wraz z przeobrażeniami geograficznymi czy wręcz i przybyszami z innych światów/planet. Jeśli zaś chodzi o ten ostatni element, to powroty do tych klasycznych tekstów (patrz także: Kane) pokazują, jak duży i od jak dawna wpływ na fantasy ma proza H.P. Lovecrafta. Samotnik z Providence przecież też niejako rozbudował mitologię świata rzeczywistego i dodał mu kosmiczne koligacje, więc obie kreacje mają potencjał spójności. Doskonale widać to na przykład w tekście Wieża słonia. Owszem, nie każda przedwieczna potwora czy też przybysz z gwiazd to zaraz cthulowy gość, ale sposób ich opisywania wyraźnie wskazuje na inspiracje.

Conan. Księga pierwsza odczytuje się też ciekawie, jako pochwałę pewnych wartości. Zgodnie z tym, co w posłowiu pisze Tomasz Nowak, Howard był rozczarowany kierunkiem zmian zachodzących w cywilizacji. W jego swoistej historiozofii powraca motyw królestw niszczejących przez zepsucie i pychę, przez władzę tchórzy i utracjuszy. Co ciekawe, często wiąże się to z podziałami klasowymi – źródłem upadku są właśnie kasty i inne podziały społeczne. Sam Cymmeryjczyk najbardziej ceni sobie wolność, status społeczny ma w nosie, a często korzysta na tym, że postrzegany jest jako prymityw, nieokrzesany parweniusz. Taka kreacja wiąże się z pewnym paradoksem w ukazywaniu kobiet, gdyż z jednej strony żadna oprzeć urokowi Conana się nie może (choćby i próbowała przez większość opowiadania) i momentami nuty uprzedmiotowiania wyczuć się da, ale jednocześnie sam barbarzyńca wybiera właśnie niewiasty niezależne i o silnik charakterze. W jednym z tekstów nieobecnych w tym zbiorze na swą królową wybiera niewolnicę.

robert e howard

Niby w podsumowaniu nie powinienem wyskakiwać z porównaniem, ale pozwolę sobie na nie w ramach serii Eony. O ile recenzowany niedawno Kane jest bohaterem ciekawszym literacko, to Conan. Księga pierwsza dała mi więcej zwyczajnej czytelniczej frajdy. Howard zaskoczył mnie różnorodnością i swoistą antysystemowością skrytą w prostocie, a Vesper zadbał o bogactwo ilustracyjno-wydawnicze.


Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję…

vesper logo

Na północ od Aquilonii, najbardziej wysuniętego na zachód królestwa hyboryjskiego, żyją Cimmeryjczycy, okrutne dzikusy, nieposkromione przez najeźdźców, lecz w kontakcie z nimi dokonujący szybkich postępów w rozwoju. Są potomka­mi Atlantydów, teraz rozwijającymi się bardziej równomiernie od swych starych wrogów – Piktów, którzy zamieszkują dzicz na zachód od Aquilonii.

Poprzedni

Szkiełko i oko nakierowane na czucie, czyli wywiad z Magdaleną Salik

Następne

Mighty Morphin Power Dżiny, czyli „Władca dżinnów” P. Djèlí Clarke’a

2 komentarze

  1. Luiza

    O, Conan xD

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén