"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Zapach metanolu o poranku, czyli „Czarna książka. Zostać mistrzem” Joanny Krystyny Radosz

Proszę się nie obawiać: nie będzie to tekst o książce o pędzeniu bimbru ni też innych urokach melin. Czarna książka. Zostać mistrzem traktuje bowiem o żużlu, który Pożeraczowi nieodmiennie i pozytywnie kojarzy się ze specyficznym zapachem spalanej mieszanki paliwowej. Książki o tematyce sportowej są w naszym kraju dość popularne, ale w zdecydowanej większości są to pozycje z gatunku non-fiction. Prozy sportowa to u nas rzadkość, ale pewnie nie zareagowałbym pozytywnie na propozycję, gdyby nie ma dziecięco-bydgoska słabość do czarnego sportu.

czarna książka radosz okadka

Na sam początek warto zaznaczyć, że nie jest to wcale pierwsza antologia opowiadań żużlowych, gdyż dwa lata temu Joanna Krystyna Radosz wydała część poprzednią, zatytułowaną po prostu Czarna książka. Została ona wydana społecznościowo – wersja elektroniczna była darmowa, a pieniądze z zakupu papierowej przeznaczone zostały na rehabilitację pewnego żużlowca. Na potrzeby swoich tekstów autorka stworzyła tak zwane Żużlowersum, czyli delikatnie (głównie pod kątem nazwisk) zmieniony rzeczywisty światek żużlowy. Na tyle na ile sam mogę ocenić oraz z recenzji części pierwszej wynika, że autorka środowisko żużlowe zna bardzo dobrze i jego realia oddała niezwykle wiernie. W Zostać mistrzem wracają pewne postaci i wątki z poprzedniego zbioru, ale każdy z tekstów stanowi w zasadzie zamkniętą całość, więc sięgać można śmiało. Warto też dodać, że jest tu i występ gościnny – jeden z tekstów napisała Zuzanna Śliwa.

Na sam początek trzeba zaznaczyć: Czarna książka. Zostać mistrzem to po prostu solidna literatura. Tematyka żużlowa czy w ogóle sportowa może z miejsca niektórych odstraszyć, ale – podobnie jak w przypadku dobrej fantastyki – czarny sport stanowi tu sztafaż dla poruszających historii ludzkich. Czytelnik napotka tu co prawda trochę fachowego słownictwa i kilka żużlowych wyścigów, a sama fabuła zawsze kręci się wokół toru, ale w zasadzie tylko jedno z nich jest osadzone w żużlowym światku na tyle głęboko, że nieobeznany czytelnik może przejść obok niego. Jest to opowiadanie Kolejarz, którego clou jest dość ciekawy problem dopuszczenia drużyn żużlowych spoza polski do startów na najwyższym poziomie rozgrywek (dla laików: w świecie prawdziwym w polskiej lidze startuje Lokomotiv Daugavpils, klub z Łotwy, ale nie awansował do Ekstraligi, mimo dwukrotnego wygrania ligi niższej). W przypadku pozostałych fan doceni fachowość, a amator może poznać nieco inny świat z jego specyfiką.

czarna książka

Na koniec jednak najważniejszym elementem zbioru są postaci. Joanna Krystyna Radosz ma talent do kreowania wiarygodnych postaci. Od młodego Rosjanina, który musi poradzić sobie ze śmiercią bliskiej osoby przez żużlowego wygę, który ma dość dziennikarskiego żerowania na sportowych tragediach aż po działaczy i weteranów – Czarna książka pełna jest bohaterów z krwi i kości. Nie lubię tego ostatniego wyrażenia, ale w tym przypadku pasuje jak ulał. Autorka pozwala spojrzeć z innej strony na żużlowe widowisko i dobitnie ukazuje, jakim obciążeniom emocjonalnym poddawani są zawodnicy. Tutaj dwudziestopięciolatek sprawia wrażenie zaprawionego w bojach, nieco zmęczonego życiem mężczyzny, jakby blisko mu było do emerytury, a nie dopiero co wyszedł z nastoletniości. Każdy radzi sobie z presją na swój sposób, co podkreśla to zróżnicowanie osobowości żużlowców oraz faktu, że stanowią niejednorodną grupę pełną sympatii, animozji i słabości. Warto tu też podkreślić, że nie ma tu w zasadzie żadnego kryształowo czystego bohatera – sumienie każdego dręczą grzeszki lub grzechy. Jest tu nawet przełamanie męskiej dominacji – jedną z bohaterek z własną perspektywą jest ścigająca się kobieta. Trochę szkoda, że w opowiadaniu jej poświęconym (Cudza wojna) nieco za dużo miejsca zajmują retrospekcje. Chęć pokazania trudnej drugi dziewczyny w męskim świecie jest zrozumiały, ale tekst skorzystałby na skompresowaniu tych fragmentów albo ujęciu zawartych w nich faktów w bardziej angażujący sposób.

Całość jest też całkiem sprawnie napisana. Stylistycznie nie jest to może fajerwerk, ale wyścigi są odpowiednio dynamiczne, a dialogi brzmią naturalne. Jedyne co mi nieco zgrzytało w tych drugich to nieco niekonsekwentne unikanie przekleństw. Czasem autorka nie obawia się sięgnąć po soczystą polszczyznę, ale momentami zmiękcza ją, co wypada mało przekonująco. Trudno tu w zasadzie wskazać najlepsze opowiadanie, ale na blisko kompletu punktów są na pewno Konie narowiste i Życie po – ze względu na ładunek emocjonalny i przystępność dla nie-żużlo-fanów. To pierwsze to krótki tekst o młodziutkim żużlowcu, który występuje w obcym kraju, a musi poradzić sobie ze śmiertelną chorobą siostry, jedynej bliskiej mu osoby. Chwyta za serducho i pozbawione jest tanich chwytów. Drugie zaś opisuje z perspektywy jednego z zawodników start w bardzo ważnych zawodach krótko po śmiertelnym wypadku jednego z kolegów. Kapitalnie oddana atmosfera w parku maszyn oraz płomienne przemówienie protagonisty, który w ostrych słowach wygarnia dziennikarzowi, co myśli o postawie kibiców i mediów, pozostają w pamięci. Ponadto, jak na porządną prozę obyczajową przystało, brak tu jednoznacznych happy endów – wiele zakończeń pozostawia ostatnie słowo odbiorcy.

radosz czarna książka

fot. Daria Kubala

Nieco dziwi mnie, że Czarna książka. Zostać mistrzem nie znalazła wydawcy i pieniądze na wydanie drukowane zbierane były zrzutkowo. Jest to porządna literatura obyczajowa wpisująca się w gatunek sports fiction, w której co prawda znaleźć można nieco wad, ale zalety zdecydowanie przeważają. Świetnie oddany klimat sportu żużlowego, wielowymiarowe postaci i ciekawe zakończenia sprawiają, że antologia ta to pozycja obowiązkowa dla fanów żużla, a dla pozostałych warta czasu i złotówek ciekawostka. No i w tej rzeczywistości Polonia Bydgoszcz nie wylądowała na ligowym dnie.

Podziękowania dla autorki za przesłanie egzemplarza do recenzji!

Któż, jeśli nie on, najlepiej wiedział, jak czuje się ktoś, na kim wieszają psy, zapominając, że taki jest ten sport? […] bo równie dobrze mogło być na odwrót i to Artiom mógł się w tym feralnym wyścigu znaleźć bliżej bandy, a Davey by go do niej docisnął, bo Davey tak właśnie jeździł. Wszyscy tak jeździli!

Poprzedni

Coraz inne, coraz mylne, czyli o motywie maski w literaturze

Następne

Trącące myszką (i klawiaturą), czyli opowieści w grach komputerowych

5 komentarzy

  1. Moja pierwsza reakcja na tę recenzję brzmiała mniej więcej tak: ojej.
    Potem doszło: ojej, jak miło. A jeszcze potem myśl, trochę przewrotna, że jak zwykle najlepiej mi wyszło to, co pisane na szybko i pod wpływem kotła emocji – „Życie Po” napisałam w jedną noc jako bonus do pierwszej antologii, „Konie narowiste” zajęły nastoletniej mnie (ja to pisałam 8 lat temu i komuś mimo to się podoba, szok!) jedno popołudnie – to zły prognostyk dla powieści 😉
    Uśmiechnęłam się przy fragmencie: „Nieco dziwi mnie, że Czarna książka. Zostać mistrzem nie znalazła wydawcy i pieniądze na wydanie drukowane zbierane były zrzutkowo. Jest to porządna literatura obyczajowa wpisująca się w gatunek sports fiction (…)”, ponieważ drugie zdanie niejako odpowiada na wątpliwość zawartą w pierwszym. Mam skrzynkę pełną odpowiedzi od wydawców „dobrze napisane, ale tematyka”, „tekst warsztatowo niemal bezbłędny, jednak nie mamy pomysłu na promocję”. Sports fiction to w naszym kraju ciężki kawałek chleba, a szkoda – literatura popularna bazuje na emocjach, a gdzie emocji jest więcej niż w porządnej sportowej rywalizacji?

    Dziękuję za wnikliwą i merytoryczną (i pozytywną :)) recenzję, cieszę się, że mogłam uprzyjemnić chwilę tym, co mi spod klawiatury wypłynęło.

    Dobrości życzę!

    • pozeracz

      Ech, widać mam skrzywione spojrzenie na rynek wydawniczy. Wydawać by się mogło, że przeniesienie na karty książki emocji związanych z jednym z nielicznych sportów, w którym Polacy odnoszą sukcesy, powinno mieć szanse na sukces rynkowy. Rozumiem, że speedway nie we wszystkich miastach wywołuje takie same emocje, ale grupa kibiców i tak jest duża… Wkurzająca jest taka zachowawczość.

  2. Żużel to nie moja bajka, ale sam zbiór wydaje się ciekawy. I trochę to dziwne, że polscy wydawcy nie potrafią „sprzedać” czegoś, co odrobinę wychodzi poza schemat – z drugiej strony można stwierdzić, że proza sportowa to swoista nisza na naszym rynku, więc siłą rzeczy, prędzej czy później, powinna pojawić się jakaś oficyna, która właśnie na tej tematyce będzie się koncentrować.

    P.S. Chochlik: „(…) Czarna książka. Zostać mistrzem to po solidna literatura.”

    • pozeracz

      Chyba masz rację – rzeczywiście pozostaje liczyć na jakąś nową inicjatywę. Jednak problem z obecną sytuacją jest taka, że skoro nikt nie wydaje, to i małe są szanse, że ktoś się weźmie za pisanie. Jak wspomniałem – nieco dziwi mnie, że taki SQN nie dał autorce szansy.

      • SQN też gra zachowawczo. Akurat to jest wydawnictwo, z którym mam bardzo złe doświadczenia, bo nic nie jest tak irytujące, jak bycie przez rok zwodzoną, że już właściwie zaczynamy redakcje, a potem mail po roku, że w sumie to trzeba tekst napisać od nowa, zrobić z niego takiego Greya z motocyklami w tle, bo literatura, która jest mieszanką komedii i czegoś ambitniejszego, to się nie sprzeda.
        Insignis teraz uderza w sportowe tony. Wydawnictwo Planeta ma takie plany. Ale spokojnie, dajcie mi trochę czasu, zarobię i sama coś otworzę ;))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén