Pisząc wstęp do recenzji powieści traktującej o trudnych relacjach rodzinnych, trzeba oprzeć się pokusie by nie przywoływać nieco już wytartego cytatu z Tołstoja. Nie da się jednak ukryć, że za sprawą wyjątkowości familijnych więzów i dziecięcego od rodziców uzależnienia, to właśnie najbliżsi bywają źródłem największej radości, ale i cierpienia. Dorośli Marie Aubert to doskonały na to przykład, ale nie jest to jedyny ważny wątek tej krótkiej powieści.
Ida ma ponad czterdzieści lat, bardzo dobrą pracę i cieszy się niezłą urodą. Ma jednak za sobą kilka nieudanych związków, także z żonatymi mężczyznami, i zaczyna jej doskwierać nie tylko brak towarzysza, ale i brak potomstwa. Urodziny mamy świętowane w rodzinnym domku letniskowym mogłyby być okazją na chwilę wytchnienia, czasem kojących zwierzeń. Jednak relacje z siostrą starającą się o dziecko, gdyż nie chce być tylko macochą córki swojego partnera, oraz matką i jej towarzyszem ukojenia zdecydowanie nie przynoszą.
Pierwszym wyróżnikiem, który może zachęcić do sięgnięcia po powieść norweskiej pisarki jest protagonistka. Dorośli napisani są bowiem z perspektywy osoby, która balansuje na granicy antybohaterstwa. Część jej przemyśleń, faworyzowanie siostry przez matkę czy też niektóre elementy bagażu osobistego mogą zaskarbić sympatię czytelników. Jednak Ida potrafi też być małostkowa, egoistyczna i lekkomyślna. Trudno o pozytywne uczucia wobec niej, gdy względy pasierbicy cieszą ją głównie dlatego, że dziewczynka średnio dogaduje się z macochą. Z jednej strony można zrozumieć, że główna bohaterka chce, by i jej problemy były poważnie traktowane przez innych, ale mściwość (nawet jeśli uznamy ją za nieumyślną) prowadzi tylko do pogłębienia urazów.
Dorośli to także świetnie ukazana dynamika rodzinnych relacji i bogactwa ich wypaczeń. Każdy ma tutaj swój zestaw traum, problemów i pretensji. Na pierwszy rzut oka starsze pokolenie zdaje się żyć w zgodzie ze sobą, ale matka ma za sobą traumę porzucenia przez męża, a z kolei o przeszłości jej nowego partnera nie dowiadujemy się niemal nic. Podobnie z partnerem siostry, który sprawia wrażenie beztroskiego, wyluzowanego ojca darzącego szczerym uczuciem tak swoją córkę, jak i partnerkę. Szybko okazuje się, że rozwód i go naznaczył, a swoboda bywa zdecydowanie nadmierna oraz alkoholem naznaczona. Aubert w dotkliwie zwięzły sposób ukazuje jak te emocjonalne drzazgi zmieniają się w szpile wbijane bliskim. W dodatku na koniec autorka pozostawia odbiorcę ze smutną konstatacją, że nie będzie tu żadnego katharsis, że zwycięży przymus podtrzymywania pozorów – za rok wszyscy wrócą do domku letniskowego, by znów próbować udawać szczęśliwych.
Dorośli to także powieść o tym, jak samotna, bezdzietna kobieta po czterdziestce (nie) odnajduje się w społeczeństwie. Kolejne nieudane związki i bezdzietność sprawiają, że Ida czuje się spychana na margines. Pierwszoosobowa narracja pozwala czytelnikowi odczuć tęsknoty i ból głównej bohaterki, ale egocentryzm i próby manipulowania bliskimi każą wątpić w bezstronność jej obserwacji. Jednocześnie można się zastanawiać, czy potrzeba posiadania dziecka nie bierze się właśnie z chęci dopasowania się czy nawet bycia lepszą od siostry. Skazy charakterologiczne w pewien sposób spychają te szersze wątki społeczne na margines.
Marie Aubert napisała powieść, którą czyta się głównie jako rodzinny dramat. Dorośli mogliby posłużyć za komentarz społeczny, ale autorka zdecydowała się zawęzić perspektywę. Jednak rodzinne pozory i ich szybki rozpad pod naciskiem napięć i skrywanych pretensji ukazane są na tyle umiejętnie, że proza Norweżki broni się bez większych problemów. Sama Ida dołącza zaś do grona ciekawie napisanych protagonistek bardzo trudnych do polubienia.
Ze egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję…
Dorośli zostawili ślad też tu:
Cudze dzieci, zawsze, wszędzie. Najgorzej jest w autobusach, bo tam nie ma dokąd uciec. Jestem spocona i wściekła. Słońce świeci prosto w brudne szyby…
czytankianki
Cieszy mnie Twoja pozytywna recenzja, bo ostrzę sobie na tę powieść pazury.;)
pozeracz
To ja czekam na Twoje wrażenia 🙂
Ambrose
Wg moich prywatnych obserwacji Skandynawowie jawią się jako nacja specjalizująca się w odmianie literatury rodzinnej, którą określiłbym mianem „traumowej” – „Spadek” Vigdis Hjorth, „Droga do piekła” i „Pępowina” Majgull Axelsson, ” Sceny z życia małżeńskiego”
Ingmara Bergmana czy „Przypomnij sobie” Eliny Hirvonen to wszystko powieści traktujące o trudnych relacjach między pozornie najbliższymi sobie ludźmi. Wychodzi na to, że „Dorołych” Marie Aubert można dołączyć do tego grona.
pozeracz
Tu ta trauma jest jeszcze w odmianę w miarę łagodnej, gdyż w przeszłości główną zadrą jest rozwód rodziców. Ale przez lata i drobne sprawy mogą nabrać znaczenia, zwłaszcza napędzone przez trudną teraźniejszość.